Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60407

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gardzę liceami. Nienawidzę liceów. Brzydzę się liceami. Na początku z powodu osób które się tam uczą. Teraz to chyba za całość.

A jako uczeń III klasy Technikum Informatycznego przez cały maj miałem praktyki.
Chciałem sobie załatwić gdzieś gdzie się czegoś nauczę (w jakimś serwisie czy coś) niestety szkoła zdecydowała za mnie. Zawsze co roku wysyłają najlepszego ucznia do liceum. Nie jestem najlepszy. Jestem przeciętny ale o ile jeden mój kolega z programowania rozniesie wszystkich w klasie o tyle z urządzeń przegrywa z gimnazjalistą. Każdy ma podobnie tylko ja się wybijam. Jako tako. Nie jestem może najlepszy z czegoś konkretnego ale z całości, po podsumowaniu.

Noi wysłano mnie.

AKT I
Podpisanie umowy o przyjęcie na praktyki:

Umówiłem się w środę na 9:00. Telefonicznie.
Przychodzę do liceum o 8:45. Kazali przyjść o 10:00
Przychodzę o 9:45. Kazali o 11:00.
O 10:45 zadzwonili bym wpadł o 13.
Wpadłem.
O 12:45. Czekałem do 14:00 bo pani sekretarka sobie poszła.

Godzina 14:00
Wchodzę do sekretariatu:
[J]a: Dzień dobry
[S]ekretarka: Siema, pan w jakiej sprawie?
J: Ja w sprawie praktyk
S: Jakich praktyk?

Mimo że tłumaczyłem to samo tej pani dzień wcześniej, oraz za każdym razem gdy przychodziłem, tłumaczę to po raz czwarty.
Ok. Zastanowią się. Mam przyjść następnego dnia o 15:00.
Przychodzę.
Czekam do 16:00.
Po jeden podpis by mnie przyjęli. Sam im uzupełniłem dokumenty (poprosili bo nie wiedzieli co)

Wszystko działo się w okolicach 7-9 kwietnia.

29 kwietnia trzej moi koledzy , jedni z najgorszych nie mieli gdzie iść więc przysłano ich do mnie by chociaż troszeczkę podłapali co i jak.
Praktyki załatwiono za pomocą jednego telefonu.

AKT II
Praktyki.
Cały maj.

Pierwsza połowa maja: nic nie robimy, o 9-10 do domu, opiekunka praktyk ma nas daleko gdzieś, zgubiła nasze dzienniczki.
Druga połowa:
Robimy pracownie komputerową.
Siedemdziesiąt pięć (nie żartuje, poważnie) komputerów, najstarsze datowane na 2000 rok, najnowsze na 2003, mamy zrobić pracownie (raczej ja, moi koledzy notorycznie zostawiali mnie samego), jeden serwer i jeden switch (nie działający, specjalnie zaniosłem go do serwisu by sprawdzili).
Wszystko na XP ma być stawiane ( o dziwo mieli 125 oryginalnych xp)
Postawiłem, zrobiłem sam całą pracownię w dwa tygodnie.
Wszystko działa perfekcyjnie.

Dwa tygodnie od 8 do 16, solidnej roboty. Ba nawet sam zakładałem korytka, ustawiałem i skręcałem biurka. Gdy moi "koledzy" szli na miasto.

30 maj, pani wicedyrektor widząc efekty mojej pracy:
-I po co się pan starał skoro to wszystko idzie na złom w poniedziałek.

Tak. Cała pracownia, ładnie zrobiona, działająca, z wszystkim poprawnie skonfigurowanym poszła do wyrzucenia.
Prowadząca nawet nie oceniła bo jej nie było 30 maja.

III AKT
Ocena.
Miała być wystawiona 30 maja. Codziennie od 30 maja do 18 czerwca dymałem do tego liceum przypomnieć by wystawiano mi i kolegom ocenę.
Koledzy: dostateczny
Ja: celujący

Wcześnie chciała dać dostateczny ale zacząłem jej mówić co zrobić i gdy doszedłem do tego że w pełni skonfigurowałem Tatę (Domain Active Directory) ona wytrzeszczyła oczy i:
-A co to?

Wtedy straciłem szacunek i zacząłem pleść głupoty co zrobiłem w pracowni (np że zlutowałem dwa procesory podwajając moc jednego komputera albo zamontowałem jedną kartę graficzną na trzech komputera za pomocą kabli) to ona w wszystko uwierzyła i dała mi 6.

I tacy ludzie mają kształcić elitę naszego kraju.

IV Akt
Podczas praktyk miałem dużą ilość gości.Wielu moi znajomych korzystało z okazji i gdy szli na wagary to wpadało do mnie i sobie przegadywało godzinę lub dwie.
Jednak trzy akcje zapadły mi w pamięci:

1. Oglądam sobie film na własnym laptopie podczas gdy na włączonych komputerach przeprowadzany jest format. Na 25. Podzieliłem sobie pracę na 3 dni podczas których obsługiwałem tyle komputerów. Dyski stare, pracownia nie ruszana od ostatnich praktyk więc trochę to trwa.
Wpadają trzy licealistki. A raczej dwie ciągną zwłoki. Iza, która mnie zna:
-Cześć kasztan, to Kaśka, prześpi się u ciebie.
Po czym rzuciły ją w kąt. Ja zaszokowany nawet słówka nie pisnąłem.
Tak. Kaśka nawaliła się na długiej przerwie i złapała zgona. Nie miały gdzie ją zostawić to zostawiły u mnie. Do 16:00. Gdy już zamykałem pracownie, wpadły, odebrały i se poszły.

2. Pierwsza klasa matematyczno-fizyczno-informatyczna. Na trzydzieści osób dwadzieścia pięć dziewczyn. Jedna z trzech w tym liceum (klas mat-fiz, ogólnie w tej szkole jest aż 9 klas z profilami). Przyszli. Poprosili bym im wytłumaczył programowanie bo za dwie godziny mają sprawdzian. A nic nie umieją.

Facepalm ogromny. Spróbowałem. Programowanie poziom Pascal.
Zrobiłem co mogłem. Najlepsza ocena: 3

Dwie godziny nie było ich na lekcji. Nikt nie zareagował z tego co wiem

3. Wpadła Ola. Najlepsza uczennica w liceum, prymuska po prostu. Wpadła do mnie do pracowni, zapoznała się ze mną i takie tam.
Zdziwiony czemu tak a nie inaczej normalnie konwersowałem z nią aż wyciągnęła sobie piwo, poczęstowała mnie i zaczęliśmy pić.
Spytałem czy nie boi się tak pić skoro za chwile idzie na lekcje:
-[męski organ rozrodczy] mi zrobią [męskie organy rozrodcze], nie stracą [pani lekkich obyczajów] najlepszej uczennicy w gminie

Gdyby nie akt IV umarłbym z nudów na tych praktykach.
A tak? Przez miesiąc, który mogłem aktywnie poświęcić na naukę czegoś nowego, nie zrobiłem nic prócz siedzeniem na czterech literach.

A i tak w każdej chwili mogłem sobie iść do domu, wynieść sprzęt, urządzić orgie czy coś bo o 8 dostawałem klucz do pracowni który mogłem zabrać ze sobą do domu albo oddać o której chcę.

Na pocieszenie dodam że top 10 najlepszych uczniów zostało wysłanych do szkół lub urzędów i też nic nie robili.

Quo Vadis systemie edukacji?

praktyki szkoła

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -26 (86)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…