Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60417

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniał mi się wizyta w banku S.A.
Lato było upalne 1998r. Mamuśkę zwolnili z firmy, no cóż czasy
takie. Zwolnienie było grupowe, więc i wypowiedzenie i odprawa, wszystko pełny legal i w białych rękawiczkach.
Mało piekielne wiem.

Cóż! Kilka dni po wypłacie i odbiorze odprawy ( Ojciec jeszcze " remontówkę " odebrał )wziąłem kasę ( kilkanaście tysiączków ) z tego co pamiętam, i dawaj do Polskiego jeszcze wtedy banku S.A.
Zmiany numeracji kont jakoś tak rok wcześniej była, to pamiętać 18 cyferek mi się nie chciało. Podaję więc pani w kasie ostatnie potwierdzenie wpłaty ( numer konta na nim jest zawsze ) Pani wypełnia polecenie wpłaty, dopytuje kto ( syn ) czyje konto ( Matki ) po czym podaje wydrukowane polecenie wpłaty. Podpisałem i podaję świstek wraz z kasą 14tyś. Pani przelicza w maszynce i oddaje mi wraz z potwierdzeniem wpłaty. Nie muszę dodawać iż niewiele myśląc złożyłem wszystko razem i do kieszeni. Odwiedziłem jeszcze wtedy dwie inne placówki bankowe ( Rata za auto, hipoteka i jeszcze inny kredycik mały )Wpłaciłem też kila tyś na swoje konto ( dokładna rozpiska w kieszeni ) i heja do domu.

A tu ZONK!! liczę i liczę we wszystkie kierunki i nic mi się nie zgadza. Wychodzi że mam o 14tyś za dużo. Myślę i myślę i nagle EUREKA!! mam! bank! Wracam więc cichcem do banku ( kilka godzin już minęło ) i wypatruję pani która mnie obsługiwała ( oddam po cichu i nikt się nie dowie )
Niestety ale tu zaczyna się piekielność.

Pani nie było, idę więc do innej pani, nad jej biurkiem wisi kartka " kierownik sali kasowej "
Zaczynam mówić o co kaman, a w odpowiedzi słyszę "po odejściu od kasy reklamacji nie uznajemy" zaczynam ponownie i...FOCH przecież mówiłam! Powinienem wtedy wyjść z kasą, ale kasjerka miałaby "przechlapane" Próbuję więc ponownie i ...krzyk obudziłby Faraona w Gizie.

CO? miałem zrobić? wyszedłem!
Nie zrozumcie mnie źle, nie miałem innego wyjścia.

Udałem się prosto do Kierownika oddziału ( dotarcie do jego biura to inna piekielność )ale w końcu wchodzę ( a że wkurzony już byłem na maxa ) więc nie przebierając w słowach rzuciłem kasą o jego biurko i kazałem mu to "załatwić"
Pan najpierw się nadął [ nadymka przy nim to pikuś ( Pan Pikuś )] ale kiedy przez kość czołową przedarła się myśl o stracie, zadziałał!
Ludzie nie macie pojęcia jak można bluzgać przy kliencie ( dobre 25 minut i ani razu się nie powtórzył ) słuchałem ze szczęką na podłodze.
Kurtyna!

Epilog!
Miesiąc później otrzymuję list z w/w placówki, dyplom i podziękowanie.
A Pani kierownik już nie widuję!

Taki tam bank.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…