Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

tomdomus

Zamieszcza historie od: 30 stycznia 2014 - 23:29
Ostatnio: 30 marca 2021 - 2:44
O sobie:

Czterdziestolatek o aparycji misia Puchatka

  • Historii na głównej: 3 z 7
  • Punktów za historie: 1998
  • Komentarzy: 183
  • Punktów za komentarze: 1123
 

#66286

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O terminalach kart płatniczych i nie tylko.

Lat już temu kilka, pracowałem w małej rodzinnej firemce parającej się sprzedażą obuwia. Firma składała się z Taty, Mamy i Synka, kilku dalszych kuzynów i kuzynek oraz mnie na doczepkę. Jako kierowca byłem łącznikiem i dostawcą w jednej osobie, spełniając też funkcję zapasowego sprzedawcy w przypadku choroby czy innego powodu nieobecności jakiegoś sprzedawcy.

Jako iż handel swoje prawa ma, oraz miejsca gdzie sprzedaż okresowa idzie lepiej, pracodawcy moi wystawiali okresowe stoiska w innych miastach. Zatrudniano wtedy pracowników na umowy/zlecenia. Jednym z takich miast był Gdańsk i Jarmark Dominikański.
Zdarzyło mi się wracać z Gdańska późnym już wieczorem, a ponieważ pracy było w bród, więc i zmęczenie wzięło górę nade mną. Wyjeżdżając z miasta nie zatankowałem i do domu było więcej niż pewne że nie dojadę. Cóż zrobić? Nic prostszego telefon do szefa i decyzja tankuj po drodze i tylko fakturę weź.

Opadająca strzałka wskaźnika paliwa zmobilizowała mnie do szybkiego znalezienia stacji z logiem Master Card lub Visa. Stację znalazłem, banery, szyldy, wywieszki, potykacze, innymi słowy wszystko starannie obejrzałem, by się upewnić, że na pewno zapłacę kartą i uspokojony zatankowałem.

Idę do kasy, pani wczytuje dane do faktury, kasuje i... jeśli myślicie o awarii terminala to tak, macie rację. Wywiązała się dość nerwowa kłótnia, pani na mnie krzyczała, a ja się upierałem przy wezwaniu ajenta stacji czy innego właściciela.

Na samej stacji brak bankomatu, tak więc pozostaje mi tylko czekać. Po przyjeździe Pana Ajenta (który zaczął od wydarcia japy i straszenia Policją) udało mi się dowiedzieć iż awaria miała miejsce rano, więc PA trochę pary spuścił i już na spokojnie udało się ustalić, że wsiądzie ze mną do mojego pojazdu, podjedziemy na sąsiednią stację gdzie jest bankomat i tam mu zapłacę. Poprosiłem o wydruk faktury, który zabrał ze sobą i jazda.

Wypłaciłem, zapłaciłem i pojechałem.
I tylko w lusterku obserwowałem minę PA gdy ja pojechałem, a on do siebie miał 7km.

Taka tam stacja.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 406 (484)
zarchiwizowany

#64993

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
PKP nasze cudowne!
Skuszony wygodnym dostępem, sprawdziłem w necie rozkład jazdy na konkretny dzień i godzinę. Kierunek dla was nie ważny, więc nie podaję.
Po zapłaceniu wydrukowałem bilet wraz z miejscówką.
Płatność kartą kredytową, czas do dwóch tygodni przed, więc 30% zniżki!
Ojciec ucieszony bo to i oszczędność i wygoda, ale nie byłoby tej historii gdyby nie...
W dniu wyjazdu telefon, sprawdzam kto o takiej wczesnej porze, a tam Ojciec z awanturą.
U konduktora kupił bilet, bez miejscówki bo nie potrzebna, za to znacznie taniej niż ja w ekasie.

Bilet reklamowany (zwrot z powodu nie wykorzystania) pomimo iż tylko 80% to w efekcie taniej niż w kasie.
Oszczędność 80zł do ceny początkowej. I weź tu człowieku ufaj reklamom.

PKP_internet

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -22 (36)

#63637

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiadomo "Gość w dom, Bóg w dom". Odbieram telefon, i dowiaduję się że przyjeżdża kuzyn z przychówkiem. Kawa i herbata w domu jest, ale do kawy tylko jakiś zeschnięty makowiec, więc buty na nogi i hajda do Tesco.

Wszędzie już od wejścia plakaty, błękitne "za nasz błąd płacimy podwójnie". Mało mnie to obeszło, ale...no właśnie. Kupiłem 40deko szynki (nazwy już nie pamiętam) ale jej cena wyjściowa 32,00 za kilogram, a w promocji 22,00. To już przyznacie sami spora różnica. Po odstaniu swojego w kolejce, kasujemy i tu nagle coś mi nie pasuje. Pytam kasjerki jak jej wychodzi ta szynka, a ona mi 32,00 i jeżeli coś nie tak to do P.O.K-u. No to idę.

Po przedstawieniu sprawy pani mi zwraca różnicę 4zł, ale ale miało być podwójnie? Pani się wypiera, plakat nic dla niej nie znaczy, no to wołamy kierownika. Przyszedł, pomarudził ale kazał wypłacić 8zł. I na tym powinno się zakończyć, ale we mnie coś zagrało! Postanowiłem być Piekielny! Schowałem zakupiony towar do szafki, a sam wte pędy na stoisko po więcej szynki. Tym razem się nie rozdrabniałem i kupiłem całe dwa kilo. Jak się nie trudno domyślić, zapłaciłem 64 a nie 44zł, oczywiście ponowna wizyta w POK i wypłata tym razem 40zł. Kierownik podejrzliwie na mnie patrzył, przynajmniej tak jak bym mu babcię harmonią zabił, a ja z minką niewinną dawaj szynkę do szafki i w dyrdy na sklep.

Ludzie jak on biegł by zdążyć prze de mną!? Wyszło mi 12zł za kilogram szynki, która normalnie kosztuje 32zł. Niezłe przebicie?

Taki tam market.

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 671 (1077)
zarchiwizowany

#60953

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/60941 zmotywowała mnie do niniejszego wpisu.

Lato, upał że na Saharze tak nie ma, i ja w drodze do pracy. Tramwaj pustawy, nawet kilka miejsc jeszcze wolnych, więc uczapliłem tyłek i jadę. Na kolejnym przystanku wsiada młoda Mama z dzieckiem. Nie czepiajcie się określenia młoda, bo było widać wyraźnie że 18 to ona wczoraj obchodziła.
Ale do rzeczy. Mamusia na jedynym już tylko wolnym fotelu posadziła dziecko, a sama stoi. No myślę chyba powinno być tak że młody na kolana do Matki, bo inaczej nici z szacunku. Ale nie moje to się nie wtrącam.
Dzieciak jak to dzieciak, znudził się i zaczął kopać w fotel przed sobą. Zasiadająca na fotelu starsza już pani, zwróciła uwagę Matce. Nic, zero reakcji. Babka po raz drugi, trochę głośniej, i znów nic. No to starsza pani już nie wytrzymała i cokolwiek głośniejszym trochę tonem, zażądała szacunku dla siebie i zaprzestania kopania.

Reakcja Mamusi tym razem natychmiastowa...cedząc przez zęby cyt: "co się pani wtrąca! Ja bezstresowo wychowuję dziecko"

Wiem, mało piekielne. Naprawdę piekielnie było dalej.

Trzech najprawdopodobniej studentów (w dyskusji padały hasła "koło" i "sesja") więc prawdopodobieństwo duże.
Przyglądało się sytuacji z widocznym niesmakiem na twarzach. Ale naprawdę rozwalił mnie jeden z nich. Wysiadając z tramwaju, podszedł do dzieciaka, zdjął mu czapeczkę z daszkiem i przykleił do włosów własną gumę do żucia. Przyklepał czapeczkę i z uśmiechem oznajmił..."mnie też bezstresowo wychowywano"!
Śmiech opanowałem dopiero w pracy...dużo dużo później.

Tramwaj w wielkim mieście.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (23)
zarchiwizowany

#60417

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniał mi się wizyta w banku S.A.
Lato było upalne 1998r. Mamuśkę zwolnili z firmy, no cóż czasy
takie. Zwolnienie było grupowe, więc i wypowiedzenie i odprawa, wszystko pełny legal i w białych rękawiczkach.
Mało piekielne wiem.

Cóż! Kilka dni po wypłacie i odbiorze odprawy ( Ojciec jeszcze " remontówkę " odebrał )wziąłem kasę ( kilkanaście tysiączków ) z tego co pamiętam, i dawaj do Polskiego jeszcze wtedy banku S.A.
Zmiany numeracji kont jakoś tak rok wcześniej była, to pamiętać 18 cyferek mi się nie chciało. Podaję więc pani w kasie ostatnie potwierdzenie wpłaty ( numer konta na nim jest zawsze ) Pani wypełnia polecenie wpłaty, dopytuje kto ( syn ) czyje konto ( Matki ) po czym podaje wydrukowane polecenie wpłaty. Podpisałem i podaję świstek wraz z kasą 14tyś. Pani przelicza w maszynce i oddaje mi wraz z potwierdzeniem wpłaty. Nie muszę dodawać iż niewiele myśląc złożyłem wszystko razem i do kieszeni. Odwiedziłem jeszcze wtedy dwie inne placówki bankowe ( Rata za auto, hipoteka i jeszcze inny kredycik mały )Wpłaciłem też kila tyś na swoje konto ( dokładna rozpiska w kieszeni ) i heja do domu.

A tu ZONK!! liczę i liczę we wszystkie kierunki i nic mi się nie zgadza. Wychodzi że mam o 14tyś za dużo. Myślę i myślę i nagle EUREKA!! mam! bank! Wracam więc cichcem do banku ( kilka godzin już minęło ) i wypatruję pani która mnie obsługiwała ( oddam po cichu i nikt się nie dowie )
Niestety ale tu zaczyna się piekielność.

Pani nie było, idę więc do innej pani, nad jej biurkiem wisi kartka " kierownik sali kasowej "
Zaczynam mówić o co kaman, a w odpowiedzi słyszę "po odejściu od kasy reklamacji nie uznajemy" zaczynam ponownie i...FOCH przecież mówiłam! Powinienem wtedy wyjść z kasą, ale kasjerka miałaby "przechlapane" Próbuję więc ponownie i ...krzyk obudziłby Faraona w Gizie.

CO? miałem zrobić? wyszedłem!
Nie zrozumcie mnie źle, nie miałem innego wyjścia.

Udałem się prosto do Kierownika oddziału ( dotarcie do jego biura to inna piekielność )ale w końcu wchodzę ( a że wkurzony już byłem na maxa ) więc nie przebierając w słowach rzuciłem kasą o jego biurko i kazałem mu to "załatwić"
Pan najpierw się nadął [ nadymka przy nim to pikuś ( Pan Pikuś )] ale kiedy przez kość czołową przedarła się myśl o stracie, zadziałał!
Ludzie nie macie pojęcia jak można bluzgać przy kliencie ( dobre 25 minut i ani razu się nie powtórzył ) słuchałem ze szczęką na podłodze.
Kurtyna!

Epilog!
Miesiąc później otrzymuję list z w/w placówki, dyplom i podziękowanie.
A Pani kierownik już nie widuję!

Taki tam bank.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (214)

#59730

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię http://piekielni.pl/54797 nie mogłem nie zauważyć zbieżności zdarzeń.
Było to raptem lat temu trzy czy cztery (dokładnie nie pamiętam) Byłem ja sobie na zakupach w Angielskim markecie na T gdy z radiowęzła nadano zamiast muzyczki komunikat o bombie i potrzebie natychmiastowej ewakuacji.

Niby nic piekielnego, ale reakcja niektórych klientów już tak.
1/ Mam w wózku zakupy na tydzień i nie wyjdę bez płacenia.
2/ W wózku jest moje 2zł! Nie zostawię!!!
3/ To znowu ćwiczenia, a ja mam pustą lodówkę!
4/ PANIE! Ale mnie się PIWO skończyło!!!

No fakt! Co tam bomba! Przecież nic nigdy tu nie wybuchło, więc dlaczego dziś miałoby być inaczej?

Może mało piekielne, ale wszystkich przebił kierownik który kazał pracownikom zostać na stanowiskach do "ostatniego klienta".

Pochwalić tylko Policjanta z patrolu, który pojawił się jako pierwszy... Otóż, nie przebierając w słowach kazał kierownikowi "wy******lać razem z ludźmi, bo tu może wybuchnąć!

I tylko do końca nie wiedziałem....(kto?)

sklepy

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 314 (396)
zarchiwizowany

#57832

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A teraz ja będę piekielny...a co mi tam. Czytając Piekielni #16437 przypomniało mi się jak w życie weszła ustawa o funduszach emerytalnych.Wraz z moją prawie żoną zmuszeni byliśmy do założenia drugiego filaru a był to rok 1998? 1, Panna XXXXX mieszkająca na Anielskiej założyła fundusz i spokojnie wyszła za mnie za mąż. 2, Aby było ciekawiej to zmieniła dowód i nazwisko na YYYY. 3, Po czym mieszkając już od roku u mnie postanowiła zmienić meldunek z Anielskiej na Piekielną! A dlaczego to istotne? Jak sami wiecie każdą zmianę należy zgłaszać organom np: ZUS czy US i nasza księgowa tak robiła, znacie te papierki więc wiecie że można po prostu podłożyć drugi , kalkę i pisać a po złożeniu mieć DOWÓD! Minęły jakieś trzy latka nasz 1,5 bobas zabawiał całą rodzinę ząbkując a my dostaliśmy pisemko z Z.U.S o treści następującej Szanowna pani XXXX ze względu iż żaden z funduszy nie identyfikuje pani w dniu tym i tym zostanie pani wylosowana i dane przekazane zostaną do losowo wybranego funduszu wraz z zaległymi składkami. Nadmienie tylko iż pisemko przyszło na nasz nowy adres. I gdzie tu piekielność? Już wyjaśniam. Nazwisko panieńskie a adres mężowski ( zmiana nastąpiła po ślubie )Pojechałem sam z pełnomocnictwem od żony ( bez tego nawet by ze mną nie gadali ) i dawaj panience tłumaczyć. Panienka dość odporna na wiedzę ale cierpliwie tłumaczę kolejność postępowania i okazuję moje kolorowe kopie, a ona swoje. Wystarczy zeskanować z moich kopii dokumenty do archwum elektronicznego a kserokopie dołączyć do archiwum papierowego! Takie to trudne??!! Ale panienka w kółko tłumaczy mi że skaner nie czyta kserokopi noż h..usteczka XXI wiek a ona mi takie knoty, ale nic cierpliwie tłumaczę jak małemu dziecku i czekam jakiegoś zmiłowania! Panienka w kółko tylko dwa zdania skaner nie czyta kserokopii i to my zgubiliśmy dokumenty!! No żesz ty... powoli tracę już cierpliwość głos już podniesiony gdy wtem drzwi się otwierają i wchodzi dwóch panów ochroniarzy z USI ( dla niewtajemniczonych Usługowa Spółdzielnia inwalidów ) Byłem już tak wściekły że wziąłem się pod boki i wrzasnąłem A WY TU CZEGO!!! Po jednym spojrzeniu panowie wykonali w tył zwrot i uciekli. Wróciłem do tłumaczenia gdy zadzwonił telefon na biurku panienki odebrała wysłuchała i nagle ZONK! Zostałem w ciągu słownie dwóch minut zeskanowany skserowany przeproszony i pożegnany. Dopiero wsiadając do samochodu zrozumiałem ten nagły zwrot akcji. Czego wcześniej nie napisałem to fakt iż pracowałem wtedy w dużej firmie budowlanej w ochronie stanowisku kierownika zmiany co w połączeniu z dniem wypłaty zaowocowało w postaci broni krótkiej w kaburze operacyjnej na prawym biodrze. Tak więc panowie ( i panie ) zobaczyli moje cacko dopiero w momencie gdy chwyciłem się pod boki. I gdzie tu piekielnośc? Ano gdybym nie był " pod bronią " długo bym jeszcze tłumaczył i nie wiadomo jak by to się skończyło.

Urząd

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (245)

1