Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60764

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu historii: http://piekielni.pl/60755 chciałam napisać komentarz, ale w zasadzie postanowiłam, że nada się to na oddzielną historię.

Po skończeniu studiów postanowiłam i ja się zarejestrować. Wcześniej rejestrowali się moi koledzy i koleżanki i wszyscy narzekali na długie kolejki, wąski duszny korytarz i pracowników MUP, którzy krążą z kawą po korytarzu, wymieniają się plotami, a interesanci czekają (opowieści znajomych). Na ogół wiązało się to dla znajomych z pobudką o 4 rano, a od 5-6 oczekiwanie pod drzwiami urzędu, żeby pobrać numerek (rekordziście udało się to za chyba dopiero 5-tym razem).

Mi wypadło rejestrować się zimą, więc pomysł oczekiwania na mrozie zupełnie odpadł. Na stronie MUP znalazłam natomiast informację, że mogę zamówić wizytę przez internet. Bingo! Wprawdzie najbliższy termin za jakieś 2 tygodnie, ale mogę wybrać mniej więcej godzinę, nie muszę pojawiać się o świcie, nie czekam. Tak też zrobiłam.
(Gwoli wyjaśnienia: próbowałam najpierw zarejestrować się internetowo, ale nie bardzo wiedziałam jak dokonać tej weryfikacji i gdzie się zgłosić, więc wybrałam umówienie wizyty).

W dniu wizyty stawiłam się w urzędzie jakieś pół godziny wcześniej Z instrukcji, którą wyczytałam w systemie, zaraz po przyjściu do MUP powinnam udać się do gabinetu i powiedzieć tylko, że jestem, a oni to potwierdzą i potem mnie wywołają. Idę zatem do gabinetu, patrzę a tam tłum ludzi. Pytam zatem:
- Przepraszam, państwo zamawiali wizytę przez internet?

Odpowiedź: Mu tu przyszliśmy się rejestrować.
No ok, pomyślałam, że może jednak oni zamawiali wizytę i wszyscy tu czekają.
- To ja tylko wejdę i powiem, że jestem.
I się zaczęło. Bo oni tu czekają od 5! Bo stali na mrozie! Bo każdy to chce tak bez kolejki, a oni mnie nie puszczą. Bo przychodzi taka siksa i chce się wepchnąć.
Mądrości ludowe: teraz to każdy mówi, że na chwilę, a siedzi godzinę- to usłyszałam parę razy.

- Proszę państwa, ja zamawiałam wizytę przez internet, mam wejść i powiedzieć że jestem. Tak było napisane w instrukcji.

Słyszę: jaki internet? Tylko numerki z numeratora! Jeden z panów skomentował, że pewnie mailowo umawiałam się z dyrektorem na rekompensatę załatwienia sprawy poza kolejką, a przez łóżko. Nie skomentuję.

Zrobiło się niezłe zamieszanie, aż w końcu z gabinetu wyszedł jeden z pracowników, żeby dowiedzieć się o co chodzi. Na szczęście udało mi się wbić w chwilę ciszy, wytłumaczyłam mu, że zaklepałam wizytę przez internet, ale państwo nie chcą mnie przepuścić. Zaprosił mnie do środka.

Co się okazało w środku?
Do obsługi interesantów rezerwujących wizytę przez internet były wyznaczone 3 stanowiska. Zajmowały się WYŁĄCZNIE tymi interesantami, osoby, które pobrały numerek, były kierowane do innych stanowisk. Więc tak czy inaczej nikomu nie weszłam w kolejkę, nikt nie zostałby obsłużony szybciej, gdyby mnie nie było.
Chociaż jak wychodziłam to parę osób musiało jeszcze swoją opinię na temat "mojej profesji" i sposobu "załatwienia" sprawy wyrazić.

urząd_pracy kolejka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (535)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…