zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Polska służba zdrowia.
Kilka lat temu miałam problemy natury ginekologicznej. Od tego czasu, mniej więcej co pół roku staram się przystępować do badań kontrolnych. Ot, zapobiegawczo. Nic dziwnego.
Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu nie było to możliwe w ciągu roku szkolnego, stwierdziłam zatem, że mojej ginekolożce złożę wizytę na wakacjach.
Początek lipca - telefon. Rejestracja.
Proszę o termin tuż po "tych" dniach (w innym okresie cyklu wyniki mogą być niemiarodajne - kiedyś jajeczkowanie zostało u mnie rozpoznane jako torbiel, czy coś w tym stylu, dlatego też zawsze trzymam się zasady, aby wizyta była naznaczona na dany dzień).
Niestety - pani ginekolożka na urlopie.
Ok - ma prawo, jak każdy, okres wakacyjny, spodziewałam się tego.
Dlatego proszę o zapisanie mnie na termin miesiąc później, w sierpniu.
Nie, oni nie mogą, bo ostatnio na 15 rejestrowanych pacjentów przyszło 5, pani ginekolożka się wnerwiła i zakazała zapisywać, kiedy jej nie ma.
Tłumaczę pielęgniarce, co i jak, i pytam, kiedy zatem będę mogła zadzwonić, aby mieć termin na środek sierpnia.
22 lipca. Ale na pewno załatwię? Na pewno, na sto procent.
Zgoda.
No i nadszedł 22 lipca. Dzwonię. Odbiera ta sama pielęgniarka (mała miejscowość, wszyscy się znają).
Ja: Proszę o rejestrację na 12 sierpnia.
Pielęgniarka: Ale 12 sierpnia już zajęte! Najbliższy termin to... 26 sierpnia.
J: /po raz kolejny tłumaczę sytuację z kontrolą, dniami cyklu, wykonywanym zawodem, itd/
P: No co ja poradzę??? Pani doktor nie każe zapisywać więcej osób.
J: Ale sama pani mówiła ostatnio, że dzwoniąc dzisiaj, bez problemu dostanę się na połowę sierpnia!
P: Ale pani doktor nie każde zapisywać wielu pacjentów! Bo... - i tu uwaga - ...pani doktor w poniedziałki PRZYCHODZI PRZED NOCNYM DYŻUREM I NIE CHCE SIĘ MĘCZYĆ, a w środy JEST PO NOCNYM DYŻURZE I JEST ZMĘCZONA!!!!!!!!!
Szczęka mi opadła. Żeby jeszcze pani doktor pracowała za darmo, to rozumiem. Ale, z tego co wiem, pobiera normalną pensję.
Na koniec pielęgniarka rzuciła: - Może pani przyjść w środę i POPROSIĆ o przyjęcie.
Taaa, dobre sobie. O co poproszę? O kontrolę? Podejrzewam, że nawet umierającego by nie przyjęli poza kolejką.
Może niektórzy odezwą się, że skoro nic się nie dzieje, nie powinnam panikować. Teraz jest ok, ale z moim zdrowiem pod tym względem nie zawsze było w porządku. Jestem młodą osobą i bardzo chcę mieć kiedyś dzieci, dlatego tak zależy mi na regularnych badaniach.
I teraz pytanie - skoro pani doktor jest zmęczona, to może należałoby z czegoś zrezygnować? Tylko z czego? Z dyżurów w szpitalu, z przychodni czy może prywatnej praktyki..?
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko sięgnąć do kieszeni i wydać ponad 100 złotych na prywatną wizytę...
Gdzie idą nasze składki..?
Kilka lat temu miałam problemy natury ginekologicznej. Od tego czasu, mniej więcej co pół roku staram się przystępować do badań kontrolnych. Ot, zapobiegawczo. Nic dziwnego.
Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu nie było to możliwe w ciągu roku szkolnego, stwierdziłam zatem, że mojej ginekolożce złożę wizytę na wakacjach.
Początek lipca - telefon. Rejestracja.
Proszę o termin tuż po "tych" dniach (w innym okresie cyklu wyniki mogą być niemiarodajne - kiedyś jajeczkowanie zostało u mnie rozpoznane jako torbiel, czy coś w tym stylu, dlatego też zawsze trzymam się zasady, aby wizyta była naznaczona na dany dzień).
Niestety - pani ginekolożka na urlopie.
Ok - ma prawo, jak każdy, okres wakacyjny, spodziewałam się tego.
Dlatego proszę o zapisanie mnie na termin miesiąc później, w sierpniu.
Nie, oni nie mogą, bo ostatnio na 15 rejestrowanych pacjentów przyszło 5, pani ginekolożka się wnerwiła i zakazała zapisywać, kiedy jej nie ma.
Tłumaczę pielęgniarce, co i jak, i pytam, kiedy zatem będę mogła zadzwonić, aby mieć termin na środek sierpnia.
22 lipca. Ale na pewno załatwię? Na pewno, na sto procent.
Zgoda.
No i nadszedł 22 lipca. Dzwonię. Odbiera ta sama pielęgniarka (mała miejscowość, wszyscy się znają).
Ja: Proszę o rejestrację na 12 sierpnia.
Pielęgniarka: Ale 12 sierpnia już zajęte! Najbliższy termin to... 26 sierpnia.
J: /po raz kolejny tłumaczę sytuację z kontrolą, dniami cyklu, wykonywanym zawodem, itd/
P: No co ja poradzę??? Pani doktor nie każe zapisywać więcej osób.
J: Ale sama pani mówiła ostatnio, że dzwoniąc dzisiaj, bez problemu dostanę się na połowę sierpnia!
P: Ale pani doktor nie każde zapisywać wielu pacjentów! Bo... - i tu uwaga - ...pani doktor w poniedziałki PRZYCHODZI PRZED NOCNYM DYŻUREM I NIE CHCE SIĘ MĘCZYĆ, a w środy JEST PO NOCNYM DYŻURZE I JEST ZMĘCZONA!!!!!!!!!
Szczęka mi opadła. Żeby jeszcze pani doktor pracowała za darmo, to rozumiem. Ale, z tego co wiem, pobiera normalną pensję.
Na koniec pielęgniarka rzuciła: - Może pani przyjść w środę i POPROSIĆ o przyjęcie.
Taaa, dobre sobie. O co poproszę? O kontrolę? Podejrzewam, że nawet umierającego by nie przyjęli poza kolejką.
Może niektórzy odezwą się, że skoro nic się nie dzieje, nie powinnam panikować. Teraz jest ok, ale z moim zdrowiem pod tym względem nie zawsze było w porządku. Jestem młodą osobą i bardzo chcę mieć kiedyś dzieci, dlatego tak zależy mi na regularnych badaniach.
I teraz pytanie - skoro pani doktor jest zmęczona, to może należałoby z czegoś zrezygnować? Tylko z czego? Z dyżurów w szpitalu, z przychodni czy może prywatnej praktyki..?
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko sięgnąć do kieszeni i wydać ponad 100 złotych na prywatną wizytę...
Gdzie idą nasze składki..?
słuzba_zdrowia
Ocena:
109
(181)
Komentarze