Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61133

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilkanaście miesięcy temu postanowiłam zmienić pracę, no to wio: CV, ogłoszenia, rozmowy. Opiszę jedną z rekrutacji.

Akt I:

Koleżanka (mając info od swojej znajomej) dała mi namiar na wyższą uczelnię, gdzie akurat poszukiwali pracownika (specjalista ds. marketingu). Cała rekrutacja była niewypałem. Pierwsze, co mnie zirytowało to fakt, że moja aplikacja musi być "na już", bo im się spieszy. Wierzcie, rozumiem, że trzeba łapać okazję, ale chociażby z szacunku dla rekrutera pod każdą ofertę przygotowuję oddzielne CV i list. Jednak skoro im się tak pali to ok, następnego dnia przed 10:00 mieli moje dokumenty. Wspominałam, że się im spieszy, nie? Mój telefon milczy, na skrzynce pocztowej też nic. Tydzień, dwa, trzy... trudno, pewnie im się coś nie spodobało w CV i przestałam liczyć, że zadzwonią. Minął prawie miesiąc i zadzwoniła Pani M.: "Wszystko pięknie, CV super. Zapraszam jutro na rozmowę. Tak, tak, spieszy nam się..."
Pffff... to przez miesiąc moje papiery czytali? 3 strony?

Akt II

Przyszłam na rozmowę z Panią M., i tak:
1. rozmowa odbyła się w pokoju, przy innych pracownikach, którzy normalnie wykonywali swoje obowiązki. Pominę fakt omawiania takich delikatnych kwestii jak wysokość wynagrodzenia przy osobach, które mogą być w przyszłości moimi współpracownikami. Ta uczelnia to spory budynek, nie wierzę, że nie znalazła się ani jedna wolna pracownia...

2. Sama Pani M. Miła i sympatyczna, jednak totalnie nieprzygotowana do rozmowy. Pani M. na bieżąco, gdy tylko nie wiedziała co odpowiedzieć na moje pytanie konsultowała się z drugą panią, która akurat pracowała przy komputerze.

3. Zarobki. Powinnam się przyzwyczaić, że pracodawcy chcą niewolnika, a nie pracownika. Po przedstawieniu mi zadań (dość mętnie), ale wyszło, że specjalista ds. marketingu miałby prowadzić cały ośrodek dydaktyczny działający przy uczelni (samodzielna organizacja wydarzeń od a do z działalności + promocja). Przytoczę tę część dialogu (mniej więcej, ale sens zachowany).

Pani M.: To proszę mi powiedzieć ile chce pani zarabiać brutto?
Ja: Rozumiem, że rozmawiamy o umowie o pracę.
Pani M.: Uczelnia zatrudnia pracowników na umowę o pracę i jednocześnie na zlecenie.
Ja: A jaka część wynagrodzenia jest na umowę o pracę, a jaka na zlecenie? Czy jest to pół na pół, czy może najniższa krajowa, a reszta na zleceniu?
Pani M.: To zależy, ja nie wiem. To ile chce pani zarabiać brutto na tym stanowisku?
Ja: Proszę pani, jeśli nie wiem w jakim stosunku będzie rozliczane moje wynagrodzenie, to nie mogę powiedzieć kwoty brutto. Mogę podać kwotę netto. Na takim stanowisku, z taką odpowiedzialnością jak pani przedstawiła to chciałabym zarabiać 3000 netto.
Widzę już, że według niej za dużo powiedziałam.
Pada pytanie, pani M.: A to kwota do negocjacji?
Ja: Na początek może być 2800.
Pani M.: To ja porozmawiam z kanclerzem.
4. Kwestia kolejna, termin zatrudnienia. Mam rzucić obecną pracę od razu i przyjść do nich pracować, bo oni ten ośrodek to już chcą! Ciężko mi było wytłumaczyć, że realny jest miesięczny okres wypowiedzenia. Jestem zatrudniona (zaznaczone w CV) i niestety nie mogę odejść z dnia na dzień.

Generalnie wiedziałam, że się spodobałam. Stanęło na tym, że następnego dnia Pani M. zadzwoni i powie mi na którą godzinę mam przyjść na rozmowę z dyrektorem. Dodatkowo, na poniedziałek (a był czwartek) mam przygotować prezentację jak bym ten ośrodek widziała (łącznie z kosztorysem). Na moje pytania co chcą dokładnie w tym ośrodku (zajęcia dla dzieci, seniorów, kółka zainteresowań, wykłady, jaki zasięg, etc.) i jakim budżetem miałby dysponować, jakie będą wskaźniki mierzenia sukcesu tego projektu, pani M. mi powiedziała: Proszę coś wymyślić, ma pani wolną rękę.
Ja: A budżet? Proszę zrozumieć, chciałabym wiedzieć o kwocie jakiego rzędu mówimy?*
Pani M.: Pani napisze co pani chce.
No spoko, ale tak zupełnie nic mi nie powie jakie są wstępne założenia?!

Akt III

Telefon następnego dnia.
Pani M.: Mogłaby pani przyjść dziś na rozmowę z dyrektorem o 14. Tylko rozmawiałam z kanclerzem i nie zgodził się na te 2800. Czy jest to jeszcze kwota do negocjacji?

No niech ją! Może by zagrała w otwarte karty i powiedziała ile oni są w stanie zaoferować? A tak będziemy się bawić do uśmiechniętej śmierci! Włączyła mi się piekielność i spokojnie, ale stanowczo powiedziałam:
Pani M., niestety nie. Pominę fakt, że zadania na tym stanowisku wiążą się z dużą odpowiedzialnością. Jestem osobą, która utrzymuje się samodzielnie, mam zobowiązania w postaci rachunków, kredytu na mieszkanie i zdaję sobie sprawę ile kosztuje życie w Warszawie. Poza tym chcę zmienić też pracę, aby więcej zarabiać. Dlatego też 2800 jest dla mnie w chwili obecnej kwotą minimalną. Nie mogę się zgodzić.
Pani M.: To my podziękujemy. Do widzenia.
Ja: Do widzenia.

Podsumowanie:
1.Pani prowadząca ze mną rozmowę była nieprzygotowana.
2.Uczelnia jest duża, zarabia dobrze na studentach zagranicznych, zadania i odpowiedzialność pracownika na tym stanowisku były kosmiczne, ośrodek (podobno) z rozmachem, a wynagrodzenie marne, warunki zatrudnienia też.
3. Oni chcą już i nie ważne, że czekam miesiąc na kontakt z ich strony. Dla nich CV na już, rozmowa na już i rzuć stałą pracę natychmiast!
No nie wiem jak się mogłam nie zgodzić...

P.S. Pokusiłam się o sprawdzenie czy taki ośrodek ruszył. Nie zgadniecie, nie ruszył, choć rozmowa była ponad pół roku temu ;). Dodatkowo, ciekawe czy takie warunki pracy zaproponowaliby swoim absolwentom?

* Rozumiem, że takie informacje są poufne, ale mogłaby mi podać zupełnie inną kwotę na potrzeby wykonania tej prezentacji, jeśli tylko chcieli sprawdzić w ten sposób moje pomysły.

rekrutacja

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 296 (376)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…