Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#61346

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wróciliśmy właśnie z mamą i młodszą siostrą od weterynarza.

W piątek tatko pojechał na działkę skosić trawę. Zauważył wśród koniczyny królika. Trawę skosił, królika zostawił w spokoju.
W sobotę rodzina pojechała zrobić grilla. Królik wciąż siedział w koniczynie. Królik przyjazny, widać było że udomowiony, lgnął do ludzi, dał się głaskać. Myśląc że może zrobił podkop i uciekł, a właściciel do jutra przyjedzie, zostawili go.
Wczoraj w niedzielę pojechali jeszcze raz - królik wciąż był na naszej działce. Jako że rodzice byli tam całą sobotę i całą niedzielę, gdyby komuś uciekł, już dawno właściciel by przyszedł i popytał czy nie widzieliśmy królika, bo zwiał. Działkowi sąsiedzi przepytani, nikt królika nie posiada. Jako że zapowiadało się na burzę, zabraliśmy go do domu.
Dziś pojechaliśmy do weterynarza by spojrzeć, czy królik zdrowy, czy nie w ciąży (odkryliśmy, że samica, a że gruba no to trzeba było sprawdzić).

Co się okazało - królik miał opuchnięty pęcherz, podczas swojej "dzikiej" przygody nałapał około czterdzieści (!) małych kleszczy. Razem z weterynarzem doszliśmy do wniosku - albo królik zachorował a komuś nie chciało się wozić do weterynarza, albo (jako że sezon wakacyjny) komuś przeszkadzał w wypadzie nad morze/w góry/na mazury/gdzie tam dupki nie jeżdżą.
Inna opcja, komuś króliczek się znudził po kilku miesiącach opieki.

Nie zliczę ile razy czytałam na Piekielnych apele o niewyrzucanie zwierząt w wakacje, bo komuś przeszkadzają. Nie powiem ile razy nie chciałam uwierzyć, że ktoś może być takim dupkiem, żeby wyrzucić zwierzę z takiego powodu. Ale po czymś takim mało co mnie zdziwi...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (237)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…