Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61727

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewien chłopak kończył anglistykę na prywatnej uczelni. Efekt był taki, że "zadania domowe" poprawiałam mu ja, z moim angielskim po liceum, zaśmiewając się do rozpuku z typowych błędów (w stylu fabric=fabryka).

Przyszedł czas na pisanie licencjatu. Przepraszam, kupienie licencjatu. Chłopakowi nie chciało się nawet go czytać, a zatem dodatkową usługą zamówioną u piszącego pracę było jej ustne streszczenie klientowi.

Obronił z wyróżnieniem.

W międzyczasie chłopak postanowił obrać inną życiową drogę i zostać rekinem biznesu. Na studia magisterskie jednak poszedł, bo kto bogatemu zabroni?

Przyszedł czas na pisanie magisterki. Tym razem nie mógł jej pisać byle kto, zatem chłopak załatwił sobie wizytę u kuzynki i jej męża - oboje specjalizowali się w interesującej go dziedzinie.

Usłyszawszy propozycję, oboje roześmiali mu się w twarz (są "z tej gorszej części rodziny" i obcy jest im sposób myślenia patologii stanowiącej jej zdrowy trzon).
Pomijając już to, jak bardzo bezczelny wydał im się sam pomysł kupowania pracy, nie mogli zrozumieć, po jakiego ciężkiego grzyba tytuł komuś, kto postanowił iść przez życie sprzedając garnki emerytom.

Jak chłopak próbował ich przekonać?
- Przecież nie liczy się papier. Liczy się to, co się ma w głowie.

Nie nie, moi drodzy. To nie pomyłka. Ta ludowa mądrość padła z ust niedoszłego klienta...

co się ma w głowie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (659)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…