zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jest sobie pokaźne skrzyżowanie, stanowiące duży węzeł komunikacyjny i punkt przesiadkowy. Na nim jest kilka przystanków, które nazywają się tak samo, ale zatrzymują się na nich różne autobusy/tramwaje i dalej jadą w różnych kierunkach.
Czekam sobie na przystanku, na którym zatrzymuje się jeden autobus nr XX. Przychodzi baba i na głos zaczyna narzekać, że znów nie zatrzymał jej się tam autobus nr XY i musi czekać na XX.
Niezatrzymanie się XY na przystanku, na którym się on nie zatrzymuje jest czymś normalnym, ale dziwne wydało mi się, że baba zamiast niego che wsiąść w XX, bo od tego skrzyżowania ich trasy rozdzielają się.
Trochę skonsternowana pytam:
- A gdzie pani chce dojechać?
- Na przystanek Piekielny.
- Ale XX tam nie jeździ. Musi pani przejść na drugą stronę skrzyżowania i jechać XY.
- Co też mi tu pani insynuuje (insynuuje?)! Co tam pani wie! Gdybym miała słucha wszystkiego, co tam mi ludzie insynuują, już bym dawno w psychiatryku wylądowała!
Jakaś współoczekiwaczka tylko burknęła "już dawno tam powinna być", było trochę śmiechu. Baba się obraziła (może słusznie) i dalej stoi, pod nosem wyklinając na autobusy, młodzież, prezydenta miasta i wszystkich świętych.
- Jak pani chce to proszę wsiadać w XX, ale mówię pani, że pani nim na Piekielny nie dojedzie - upewniam się, że do baby dotarło.
Nadjeżdża XX, baba wsiada. Przez kilka sekund jest dobrze, ale po chwili XX skręca i zgodnie z rozkładem jedzie w zupełnie innym kierunku, niż na przystanek Piekielny. Co robi baba? Przyznaje się do pomyłki? O nie!
Zaczyna wyklinać, na czym świat stoi, że to oszustwo i wprowadzanie pasażerów w błąd, pędzi do kierowcy i zaczyna mu robić mu awanturę - bo jak on śmiał skręcić i nie jechać na Piekielny?
Czekam sobie na przystanku, na którym zatrzymuje się jeden autobus nr XX. Przychodzi baba i na głos zaczyna narzekać, że znów nie zatrzymał jej się tam autobus nr XY i musi czekać na XX.
Niezatrzymanie się XY na przystanku, na którym się on nie zatrzymuje jest czymś normalnym, ale dziwne wydało mi się, że baba zamiast niego che wsiąść w XX, bo od tego skrzyżowania ich trasy rozdzielają się.
Trochę skonsternowana pytam:
- A gdzie pani chce dojechać?
- Na przystanek Piekielny.
- Ale XX tam nie jeździ. Musi pani przejść na drugą stronę skrzyżowania i jechać XY.
- Co też mi tu pani insynuuje (insynuuje?)! Co tam pani wie! Gdybym miała słucha wszystkiego, co tam mi ludzie insynuują, już bym dawno w psychiatryku wylądowała!
Jakaś współoczekiwaczka tylko burknęła "już dawno tam powinna być", było trochę śmiechu. Baba się obraziła (może słusznie) i dalej stoi, pod nosem wyklinając na autobusy, młodzież, prezydenta miasta i wszystkich świętych.
- Jak pani chce to proszę wsiadać w XX, ale mówię pani, że pani nim na Piekielny nie dojedzie - upewniam się, że do baby dotarło.
Nadjeżdża XX, baba wsiada. Przez kilka sekund jest dobrze, ale po chwili XX skręca i zgodnie z rozkładem jedzie w zupełnie innym kierunku, niż na przystanek Piekielny. Co robi baba? Przyznaje się do pomyłki? O nie!
Zaczyna wyklinać, na czym świat stoi, że to oszustwo i wprowadzanie pasażerów w błąd, pędzi do kierowcy i zaczyna mu robić mu awanturę - bo jak on śmiał skręcić i nie jechać na Piekielny?
komunikacja_miejska
Ocena:
187
(309)
Komentarze