Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62080

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wycieczka. Szkolna.

Zwyczajnie mam dość, bo poziom absurdu przebija sufit. Chcę z dzieciakami pojechać powiedzmy do Malborka na zwiedzanie i turniej rycerski. Zresztą nieważne gdzie, ważne że rodzice chcą, dzieci chcą a sam wyjazd ma zdecydowanie walor edukacyjny.

Dyrekcja szkoły wyda zgodę po przedstawieniu następujących dokumentów:
1. Karta wycieczki. (Ok, tu są wszystkie dane.)
2. Lista uczestników. (Też ok.)
3. Zgoda rodzica na udział dziecka w wycieczce. (sam fakt zapłacenia za wycieczkę nie wystarczy, gdyby nie chciał dziecka wysłać, to by nie płacił! Ale ok, niech będzie)
4. Regulamin wycieczki podpisany przez każdego rodzica i każde dziecko. (Nie, podpis pod regulaminem nie jest tym samym, co zgoda na wycieczkę, to muszą być DWIE odrębne listy).
5. Potwierdzenie znajomości programu wycieczki przez rodziców i dzieci. No commments.
6. Zgoda rodziców na pokrycie szkód zawinionych przez dziecko. Ten punkt jest w regulaminie? Nie, to MUSI być odrębna lista.
7. Zgoda na podejmowanie w razie zagrożenia życia i zdrowia decyzji medycznych przez opiekunów. Na przykład na operację. Jest w regulaminie? Nieważne. Odrębna lista.


Myślicie, że żartuję? Rozliczałam się dzisiaj. Trwało to około 40 minut, każdy podpis został naocznie sprawdzony, ilość zgód policzona. Kolega nie miał 7. listy, albo do jutra uzupełni, albo nie pojedziemy.

Wiecie, ile czasu tracę, żeby te wszystkie dokumenty porobić i dostać każdy podpis? Nie wiecie. Tego, że gdybym przezornie w sierpniu nie porobiła konspektów lekcji na cały wrzesień, to bym dzisiaj nie była przygotowana do zajęć też. Ani wczoraj. Ani trzy dni temu. Bo ta cholerna doba ma tylko 24 godziny.

szkolne paranoje wycieczka

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (287)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…