Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62091

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, że nie zawsze Powiatowy Urząd Pracy jest piekielny, ale bezrobotni szukający pracy.

W maju ukończyłam szkołę i z braku planów na przyszłość postanowiłam poszukać jakiejś pracy. Byłam chętna na wszelkiej maści kursy, szkolenia, staże oraz stałą pracę. Na początku sierpnia dostałam telefon - staż w Lokalnej Organizacji Turystycznej, finansowany z UE (ok. 1000 zł na miesiąc) do końca listopada. Później 3 miesiące zagwarantowane pracy na umowę.
Ten staż to praca marzeń - nie mam wielkich wymagań finansowych, ponieważ mieszkam jeszcze z rodzicami. Mieszkam w tym samym mieście, przez pół dnia siedzę w biurze i wychodzę tylko wywiesić plakaty lub załatwić coś w szkołach. Jest naprawdę przyjemnie, ludzie z którymi pracuję są bardzo mili, no i ten staż daje mi szersze perspektywy i jakieś znajomości.
Co w tym piekielnego? Na staż były chętne jeszcze 3 dziewczyny. Szef opowiadał mi o spotkaniu z nimi.

1) "A bo ja mam problemy zdrowotne". Cóż, ja też mam problemy zdrowotne, nie tylko natury fizycznej ale i psychicznej. Praca jak wcześniej wspomniałam jest lekka i przyjemna, jedynie w sezonie letnim musiałam na godzinkę dziennie zaopiekować się punktem sprzedaży pamiątek.
Dodam, że wcześniej na stażu był chłopak który miał 2 razy w tygodniu dializy. Mimo to starał się przychodzić w miarę możliwości.

2) "A bo ja chcę mieć soboty wolne..."
Wiadomo, fajnie mieć weekend wolny. Praca ta wymaga czasem przyjścia w sobotę w zamian za wolny dzień w tygodniu. Nie jest to chyba bardzo piekielne, prawda? Tym bardziej, że jest to może jedna sobota na miesiąc.

3) "A bo ja nie jestem z tego miasta"
Urząd pracy oddaje kwoty wydane na bilety. Chyba więcej mówić nie trzeba.

Wszyscy narzekają że pracy w Polsce nie ma. A może po prostu nie ma chęci?

praca

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (294)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…