Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Yummvi

Zamieszcza historie od: 12 września 2014 - 11:16
Ostatnio: 4 czerwca 2016 - 11:39
  • Historii na głównej: 5 z 11
  • Punktów za historie: 2014
  • Komentarzy: 54
  • Punktów za komentarze: 279
 

#71223

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zapamiętajcie sobie! Okres jesienno-zimowo-wiosenny to najgorszy czas, żeby dostać się do laryngologa. Już mówię dlaczego.

W połowie listopada wybrałam się do rodzinnego lekarza z typowymi objawami zapalenia zatok. Prawie 2 tygodnie w domu, pełno leków, ale zatoki dalej chore.

Dostałam skierowanie na zrobienie zdjęcia, żeby zobaczyć co tam w ogóle jest. Rzeczywiście, zatoki pełne.

Udało mi się dostać do laryngologa 2 tygodnie po wypisaniu skierowania, kolejne recepty, kolejne L4. Mam przyjść 10 stycznia na kontrolę. Muszę dodać, że na wizycie byłam w połowie grudnia.

Chciałam się zarejestrować tego samego dnia, ale pani mówi, żeby zadzwonić na początku stycznia. Zadzwoniłam około 2-3 stycznia i szok - miejsc nie ma, proszę zadzwonić 15 stycznia. "Ale jak to? Miałam mieć kontrolę po 10 stycznia...". Nic się nie da zrobić.

Dzwonię 15 stycznia, każą mi zadzwonić 20. Dzwonię 20 stycznia, każą mi zadzwonić 25 stycznia i to będzie rejestracja na początek lutego.

I w ten sposób od połowy listopada leczę się na zapalenie zatok.

nfz

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (159)

#70596

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pamiętam sytuację z podstawówki, kiedy do mojej klasy chodził bardzo biedny chłopak. Każdy miał przynieść do szkoły blok, farbki itd. Oczywiście każde dziecko próbowało się ścigać w tym, kto przyniesie lepsze, większe, ładniejsze.

Kolega, który nie miał dobrej sytuacji materialnej, przyniósł blok używany. Trochę zniszczona okładka i brak paru kartek. Kiedy położył go na inne bloki, zauważyła to wychowawczyni i w tempie ekspresowym złapała papier i porwała go, drąc ryja (inaczej tego nie można nazwać) na 7-8 letnie dziecko, że jest zniszczony, stary, a nie nowy.

A skąd miał niby ten blok sobie wziąć, z tyłka?!

szkoła

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 476 (492)

#69973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o kanarach.

Wsiadłam z przyjaciółką do autobusu. Miałam bilet miesięczny, więc wybrałam się na tył pojazdu żeby zająć miejsce. Koleżanka kupiła bilet u kierowcy i już zaczęła kasować, gdy nagle kierowca rusza, wyłącza kasowniki i kanar sprawdza bileciki. Koleżanka stoi bezradna i mówi, że właśnie miała kasować, że przecież pan kanar wsiadł z nią na przystanku, że kierowca może potwierdzić (nie potwierdził). Tłum sprawiedliwych krzyczy że dziewczyna dopiero wsiadła, że tak być nie może, że bunt, prawo i sprawiedliwość.
Kanar się nie przejął, wypisał mandat (byłyśmy wtedy w czasach gimnazjum i obie byłyśmy bardzo nieśmiałe więc przyjaciółka podpisała).

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że Zakład Komunikacji Miejskiej szczycił się tym, że przyjął na tę posadę dobrych pracowników, a po tygodniu było tyle skarg i zażaleń (podobnego typu), że nie nacieszyli się zbyt długo pracą, a i dyscyplinarka była.

autobusy miejskie

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (270)
zarchiwizowany

#69479

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dalsza historia http://piekielni.pl/62923

Pewnego wieczora staruszka dostała wysokiej gorączki. Na szczęście jest to osiedle tzw. "lekarskie", więc sąsiad przyszedł i przebadał.

Z tego co opowiadał mi narzeczony, lekarz stwierdził, że jeżeli kobieta nie pojedzie do szpitala, to w ciągu kilku godzin umrze.

Z tego co wiem, jeżeli ona była świadoma, karetka nie mogła jej zabrać, więc trzeba było przekonać. Nie udało się.

O 6.10 następnego dnia przyjechała karetka i stwierdziła zgon.

uparta staruszka

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (35)

#68976

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając www.piekielni.pl/68915 przypomniała mi się jedna historia dotycząca przyszłej teściowej.
Kobiecina ma dwóch synów. Ogólnie między braćmi jest ogromny zatarg, bo jeden z nich rzucił wszystko, "zapomniał" o rodzinie, założył swoją i wyjechał.

3 lata temu matka chłopaków zachorowała na raka. Kobiecina przeżyła, wyzdrowiała i ma się całkiem dobrze. Co było w tym wszystkim najbardziej piekielne? Synowa, która stwierdziła, że teściowa wcale raka nie miała, bo nie umarła.

I to są ludzie po studiach...

rodzina

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 257 (323)
zarchiwizowany

#68977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o dziewczynach, które wmawiają sobie, że wiedzą wszystko o dzieciach.

Od dłuższego czasu obserwuję na facebooku fanpage który wyłapuje zabawne (i czasami przerażające) posty matek na forach pytających, bądź sugerujących rozwiązanie problemu poprzez obrzędy, zabobony, zioła itp.

Pewnego dnia fanpage ten wrzucił post ze zdjęciem 2-miesięcznego dziecka w tzw. chodziku w którym matka była przeszczęśliwa, że jej synek zaczyna już chodzić.

Oczywiście oburzyło mnie to, ale długo czekać na podobną sytuację na swojej "tablicy" czekać nie musiałam.

Dziewczyna w wieku 21 lat urodziła syna. Obecnie chłopiec ma ok. 6 miesięcy. Również wrzuciła zdjęcie dziecka w chodziku, który ewidentnie jest dla niego za duży. Jako przykładny obywatel zapytałam jej w komentarzu, czy jest pewna że dziecko nie jest jeszcze za małe, gdyż może mu zrobić krzywdę. Oczywiście oburzyła się, ale że nie chciałam ciągnąć tego na forum publicznym, napisałam jej prywatną wiadomość (mogłam zrobić to od razu).

Dziewczę zarzuciło mi, że to był głupi komentarz, że ona wie jak wychowywać dziecko (jesteśmy w tym samym wieku!), że nie zrobiłaby krzywdy swojemu dziecku, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać i że jestem głupia i niedorozwinięta (?).

Być może nie powinnam w ogóle reagować, ale wiem, że dziewczyna jeszcze do niedawna sporo imprezowała i nie stroniła od alkoholu czy nawet narkotyków. Być może taki "głupi" komentarz da jej trochę do myślenia.

facebook

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 61 (173)

#68687

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nigdy nie słyszałam tak piekielnej historii dotyczącej nadwrażliwej matki. Historia opowiedziana przez narzeczonego.

Mój narzeczony po jakimś czasie awansował na drużynowego. Pewnego dnia wyjechał na obóz harcerski. To były czasy, kiedy harcerze sami rozkładali/budowali sobie namioty, latryny itp. Na obóz przyjechało dwóch braci oraz ich kuzynka. Przez pierwsze 2 tygodnie (obóz był długi, nie wnikałam dlaczego) chłopaki wyglądali całkiem zwyczajnie, nie było z nimi problemu.

Na początku drugiego tygodnia obozu zaczęli wyglądać jak chodzące trupy - byli bladzi, mdleli i skarżyli się na ogromny ból brzucha. Kuzynka w końcu powiedziała w sekrecie mojemu narzeczonemu w czym rzecz.
Otóż ich matka kazała brać im lek na biegunkę (sulfaguamidyna) w ilościach czterokrotnie przekraczających normę (łącznie jakieś 5 tabletek) przez co dzieciaki przez ponad 2 tygodnie ani razu się nie wypróżnili. Sytuacja jasna, trzeba do szpitala.

Co trzeba mieć w głowie, żeby coś takiego podawać 12-latkom? Drużynowi nie widzieli jak dzieciaki biorą te tabletki, a kuzynka chłopaków dowiedziała się dopiero po paru dniach. Szczęście, że w końcu się odważyła i powiedziała, bo mogło się to źle skończyć.

obóz harcerski

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (480)
zarchiwizowany

#63965

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję na dworcu PKP do godz. 16.00. Wiadomo, że w okresie zimowym jest o tej godzinie ciemno, jednak dworzec jest wyremontowany i aktualnie bardzo dobrze oświetlony. Przed budynkiem jest mały plac z płyt chodnikowych (ok. 5 metrów) na który samochodem wjeżdżać nie można. Zakończony jest dość wysokim krawężnikiem, tak, aby jakiś kierowca się nie "pomylił".
Jak się domyślacie, o 16.00 kręci się przy dworcu bardzo dużo ludzi oraz samochodów szukających miejsc do zaparkowania. Sama oczekiwałam na mojego brata, który często zabiera mnie z pracy.

Stoję na chodniku, niedaleko krawężnika, coby szybko wskoczyć do samochodu i nie blokować innym wjazdu do tzw. zatoczki. Można na niej chwilę postać, jednak do dłuższego postoju jest parking.
Widzę nadjeżdżający samochód, kierowca widocznie szuka miejsca gdzie mógłby stanąć, jednak miejsca tego nie znalazł.
Co postanowił zrobić? Wjechał na wcześniej wspomniany chodnik, zatrzymując się może 20-30 cm od moich nóg. Właściwie gdybym nie odskoczyła, prawdopodobnie by mnie uderzył.

Wściekła i oszołomiona spoglądam na kierowcę, który jak gdyby nigdy nic zamyka samochód i idzie do baru mlecznego na dworcu. Starszy pan postanowił podjechać sobie samochodem praktycznie pod same drzwi, mając gdzieś pieszych na chodniku.

Żałuję, że wczoraj jakoś nie zareagowałam. Cały dworzec jest monitorowany i gdyby mnie uderzył, sprawa byłaby wygrana.

dworzec

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (31)
zarchiwizowany

#63290

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja kuzynka cierpi na depresję. Jest bardzo młoda, ma 26 lat, ale dopiero niedawno zaczęła normalnie funkcjonować.

Jakoś trzy lata temu zdiagnozowano u niej depresję dwubiegunową - objawia się mniej więcej tym, że kuzynka ma częste zmiany nastroju. Jako, że jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółkami, starałam się ją wspierać w każdej możliwej chwili. Kto zna osobę z depresją, ten wie, jakie jest to ciężkie.
Kuzynka poczuła się o wiele lepiej po 2 latach, w tym roku chodziła na "kontrolę" do psychiatry i psychologa raz w miesiącu. Niestety, przyszła jednak jesień i zaczęła się gorzej czuć.
Z tygodnia na tydzień Magda była coraz bardziej zamyślona, zmęczona i rozgniewana. Zwierzała się mi, że ma problemy z wstawaniem rano z łóżka, boi się o pracę i marzy o tygodniowym urlopie w jakimś miłym miejscu. Poradziłam jej, aby porozmawiała z swoim psychiatrą, może wypisze jej L4.
Następnego dnia Magda zadzwoniła do przychodni (rozmowa wg. niej tak brzmiała)

M: Dzień dobry, chciałabym się dowiedzieć, czy jest możliwość wypisania mi zwolnienia na tydzień?
Pielęgniarka: Proszę pani, dziś już nie ma miejsca, pani doktor ma bardzo dużo pacjentów w tym tygodniu.
M: Tak wiem, ale czuję się gorzej, chciałabym odpocząć... To zajmie 5 minut.
P: Zapytam pani doktor...

W tym momencie pielęgniarka zaniosła telefon doktorce.
M: Dzień dobry, tutaj Magda JakaśTam - chciałabym się zapytać, czy jest możliwość przyjęcia mnie dzisiaj na 5 minut? Potrzebuję zwolnienie lekarskie na tydzień...
D: No ja rozumiem, ale nie ma takiej możliwości...
M: Ja się u pani leczę...
D: Ja wiem, że się pani u mnie leczy, ale nie ma takiej możliwości, tylko PRYWATNIE 60 zł. A na kiedy pani jest zarejestrowana?
M: Na 18 grudnia...
D: No to proszę przyjść 18 grudnia albo prywatnie 60 zł.
M: Kiedy ja się czuję gorzej teraz, nie za 2 tygodnie. Zresztą, mam płacić 60 zł za zwolnienie lekarskie? Do widzenia.

Myślałam, że psychiatra powinien pomagać ludziom z problemami... Z tego co mi powiedziała kuzynka, doktor nawet nie chciała posłuchać o jej problemie.

przychodnia psychiatryczna

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (52)
zarchiwizowany

#63287

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w Lokalnej Organizacji Turystycznej, w skrócie LOT. Aby nie wprowadzać w błąd ludzi, mamy dopisek związany z naszym miastem, który jednocześnie jest powiatem.
Miasto jest średniej wielkości, ok 40 tys. mieszkańców. Do najbliższego lotniska jest ok. 80 km. Codziennie spotykam się z zabawnym pytaniem, a jednocześnie już teraz bardzo irytującym - "Czy mogę zakupić tutaj bilety lotnicze/autokarowe/na prom?"
Ludzie powinni przejść kurs na czytanie ze zrozumieniem. Aha, literka "i" symbolizująca informację też jest nieznana...

informacja turystyczna

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (29)