Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nieruchomości.

Kolega dosyć pilnie szukał domu do kupienia.

Wybranych kilka ogłoszeń, telefon do mnie żebym te kilka domów z nim i jego żoną obejrzał. Po prostu, jako osoba niezainteresowana zakupem, będę mógł dom obiektywnie ocenić i trochę zorientowany w papierach, będę mógł w stanie pewne rzeczy sprawdzić (hipoteka, prawo własności, pozwolenia, odbiory itp).

Nowy dom, stan prawie wykończony wewnątrz.

Jedziemy, właściciel, nie chce podać adresu, kręci, że nowa droga, domy nieponumerowane, tłumaczy jednak jak dojechać, dzięki czemu nadrabiamy z 10 kilometrów. Drobiazg. Oglądamy dom: woda ze studni, szambo, nie ma gazu, prąd jest „w ulicy” czyli też go nie ma. Budynek nowy, cena dość wysoka, działeczka mała, kumpel szybko zdecydował, że nie jest zainteresowany. Dlaczego zwróciłem uwagę, że woda ze studni? 400-500 metrów dalej wysypisko śmieci, niby zrekultywowane, obsiane trawką, ale starego typu, bez betonowej „podłogi”, wszystko co ze śmieci wypływa, idzie w ziemię... A dlaczego jechaliśmy dookoła? Bo jakbyśmy jechali najkrótszą drogą, to koło wysypiska byśmy przejeżdżali, a tak to może nie zauważymy górki...

Kolejny domek.

Właściciele, starsi państwo mogą się umówić w niedzielę i tylko w niedzielę, bo wyprowadzili się, mieszkają z dziećmi, a dom stoi pusty i „już można się wprowadzać”. Jedziemy oglądamy, ja w salonie z dziadkiem oglądam papiery, babcia oprowadza po domu. Kawka, ciasto (babcia sama upiekła), ogólnie ah i oh, młodzi ludzie z dziećmi, to nie będzie domu żal sprzedawać, a to tyle wspomnień, a w tym pokoju to synek pierwsze kroczki stawiał, a w tym pokoju to wigilie były przez 20 lat, aż szkoda sprzedawać, tyle wspomnień, ale w dobre ręce dom oddają, to łatwiej się będzie z tym pogodzić... Z mojej strony: papiery ok, dom po remoncie, nowe okna, ładny ogródek, spełnia wszystkie wymagania.

Okolica ładna, same takie ładne domki, ulica na uboczu, ale w dobrym punkcie, cisza, spokój, jedynie naprzeciwko jakieś magazyny, wszystko cacy ;) Cena rynkowa wg mnie to około 450 000, cena w ogłoszeniu to 430 000, ale starsi państwo są bardzo mili, a jak się kolega szybko zdecyduje to 10 000 opuszczą, po targach cena zostaje ustalona na 400 000, i umawiamy się, że w tygodniu podpisujemy umowę przedwstępną, z umową występują o kredyt i idą do notariusza, standardowa procedura. Państwo zadowoleni, kumpel zadowolony, wychodzimy, takie tam pogaduszki przy płocie i nagle dziadek się wygadał, że już drugi rok sprzedają dom, a klientów nie było chętnych…

Oooo, coś mi tu śmierdzi... cena super, dom ładny, a przez dwa lata nie ma klientów? Papiery ponownie w ruch, wizyta z wydziale Wieczysto-Księgowym Sądu, wszystkie papiery na 100% ok. Hipoteka czysta. Sprawdzone mapy, plan zagospodarowania przestrzennego, wszystko w porządku... No nie wiem, może okazja stulecia? Kumpel umawia się na podpisanie umowy przedwstępnej, dzwoni, dzwoni ale nikt nie odbiera, a ponieważ mam bliżej prosi mnie, żebym podjechał i zobaczył, czy nikogo nie ma w domu i czy na płocie nadal jest ogłoszenie „na sprzedaż”, może dziadkowie dom sprzedali komuś innemu i teraz telefonów nie odbierają?

Jadę, środa, około 12 godziny, uliczka zastawiona samochodami osobowymi z obu stron, tak, że nie ma gdzie się zatrzymać... Staję w bramie, (tabliczka na bramie: zakaz zatrzymywania, teren prywatny, samochód może zostać odholowany) ogłoszenie o sprzedaży nadal wisi. Naprzeciwko jak się okazało jest nie magazyn tylko zakład produkcyjny gdzie są robione i sprzedawane bramy przesuwne. Hałas niesamowity, ruch jak w mrowisku, hale pootwierane (lato) więc widać i co gorsza słychać jak robota wre...

Idę do biura, a tam sprzedawca (?) od razu mówi mi, żebym zabrał samochód z podjazdu sąsiadów i wjechał na ich parking, bo w domu naprzeciwko wredny dziad z babą mieszka i pewnie już po Straż Miejską zadzwonili, już niejeden kierowca mandat dostał. Ok, wracam do samochodu, a z okna „dziad” się wydziera, żebym się zabierał z samochodem, widocznie mnie nie poznał.
Hmmm, a podobno z dziećmi mieszka i tylko w niedzielę się może umówić na oglądanie domu? Jak kumpel zaraz przyjechał, nieco się zdziwił :) ale jeszcze bardziej się zdziwili dziadkowie, jak wylecieli przepędzać kolejny samochód z wjazdu i spotkali kolegę...

Nie ma to jak władować kogoś na minę i sprzedać mu dom pod zakładem produkcyjnym „w cichej i ładnej okolicy”. Po rozmowie w biurze okazało się, że zakład powstał długo przed powstaniem domów po drugiej stronie ulicy, ale ludzie się połaszczyli, bo działki kupili „za grosze”, a teraz mają pretensję, że jest głośno i jest zamieszanie na ulicy...

Trzecia część,to już moje poszukiwania działki. Działka budowlana, niedaleko, uzbrojona, cena ciut niższa niż w okolicy, jadę oglądać. Jak się okazało Pani miała dużą działkę. Podzieliła ją na trzy mniejsze, tak sprytnie, że nad jedną z działek dokładnie przez środek, przez całą długość, szły przewody linii WN 110kV. Jedna działeczka ma być dla syna, na drugiej ona będzie się budować, a która jest na sprzedaż? Zgadliście, ta nad którą idą przewody. Na moje nieśmiałe sugestie, że dzięki takiemu podziałowi na działce przecież nikt nic nie pobuduje, pani stwierdziła, że przecież nie muszę kupować... Brawa dla Pani sprzedającej działkę budowlaną bez możliwości zabudowy, pewnie myślała, że będę krowy pasł, czy króliki, nie wiem. A cena nie była jakaś rewelacyjna, np. 100 zł/m2 z przy normalnej cenie około 120-130 zł/m2.

Dla ciekawych, dom kupiony, do remontu co prawda, ale jeszcze taniej.

Jest takie powiedzenie: „Kijem tego co nie pilnuje swojego”, ale naprawdę trzeba mieć oczy dookoła głowy, szczególnie przy wszelkich „okazjach”.

w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 549 (585)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…