Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62681

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na osiedlu na którym mieszkam psów jest jak... psów. Wszędzie pełno. Mniejsze, większe, rasowe i takie mniej. Wychodząc ze swoim pupilem trzeba mieć na uwadze, to że na każdym rogu spotkać można psiarza z kompanem na czterech łapach i że nie jest się jedynym posiadaczem zwierzęcia na okolicznych terenach.

Poniedziałek, szósta rano.
Spaceruję ze swoją Furią po osiedlu. Mgła taka, że oko wykol, nie widać praktycznie nic na wyciągnięcie ręki. Ale psina zadowolona, trochę jeszcze zaspana, pomerduje leniwie ogonem, wącha, posikuje tu i ówdzie. Równym tempem przemierzamy skwerek, pies blisko nogi na luźnej smyczy, gdy z gęstej mgły wyłania się Suka (pisana przez wielkie S z pełną świadomością i z uwagi na jej słusznych rozmiarów posturę). Bez smyczy, bez kagańca.

Nauczona doświadczeniem ściągam swoją sukę na najkrótszy możliwy dystans, bo wiem że akurat delikatnie mówiąc, psy te się nie lubią. Trochę mi skóra cierpnie, bo jednak przy poprzednich spotkaniach obecna była właścicielka Suki, czyli na moje oko prawie 40-kilogramowej wilczurzycy. Furia mi się zjeżyła niczym szczotka ryżowa, i schowana za moimi nogami zaczyna powarkiwać na Sukę, która jawnie już ujada obchodząc mnie dookoła. W międzyczasie całej sytuacji gdzieś z mgły dobiegają mnie okrzyki:

- Soniaaa, Sooooniaaa, chooodź do paaniii!

Po chwili podbiega do nas właścicielka. I tu też zaczyna się moim zdaniem największa piekielność. Bo co robi pani? Przeprasza, że jej pies biega bez smyczy? Pyta czy nic się nie stało? Otóż nie moi Mili. Pani ta podniesionym i zbulwersowanym głosem mówi do mnie:

- Jak nas pani widzi z daleka i wie że się psy nie lubią, to trzeba iść w inną stronę!!!

Przyznam, że trochę mnie na to oświadczenie zatkało. Nawet bardziej niż trochę. Po chwilowym osłupieniu mocno skoczyło mi ciśnienie. Tłumaczę więc babie, że nawet jakbym chciała, a wcale nie mam obowiązku schodzić jej z drogi, to i tak bym w tej mgle nic nie zobaczyła. Usiłuję wykazać, że to JEJ pies podbiegł do mojego, JEJ pies nie jest na smyczy, biega bez kagańca (przypominam prawie 40 kilo żywej wagi) i że to JEJ pies był agresywny. Kobieta dalej swoje jak mantrę:

- Ona nie jest AGRESYWNA! Trzeba iść w drugą stronę!!!

No ludzie...
Zmęczona bezsensowną pyskówką oświadczyłam, że jeśli jeszcze raz zobaczę ją wyprowadzającą swoją sukę bez smyczy i w halterze, to zadzwonię po policję. (Tak, tak, pani wycwaniła się po wielu skargach innych ludzi, że pies bez kagańca i założyła swojej suce uzdówkę... która nie jest absolutnie żadnym zabezpieczeniem. Dla ludzi, którzy nie znają się na psich akcesoriach może wyglądać jak opaska uciskowa na pysk, ale nie dajcie się zwieść. Różnica jest bardzo wyraźna kiedy pies się do was szczerzy...)
I żałowałam tylko, że nie miałam telefonu przy sobie, bo na groźbach by się nie skończyło.

Skwerek

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 303 (371)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…