Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62713

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaburzenia psychiczne mogą się ujawnić czasami w najmniej oczekiwanej sytuacji... Tak jak dzisiaj, u pewnej młodej kobiety - kierowcy.

Szedłem do pracy. Musiałem przejść przez jezdnię która, o pewnych porach dnia, jest zatłoczona maksymalnie, ciężko przejść bez dobrej woli kierowcy, który się zatrzyma albo bez wtargnięcia na pasy, narażając przy okazji własne cztery litery. Można też przeczekać falę samochodów do kolejnych świateł...kilka minut z bańki.

No i zatrzymała się pani, umożliwiając mi przejście. Z daleka widać było, że jedzie przy włączonych światłach pozycyjnych, więc kiedy byłem na wysokości jej samochodu pokazałem, żeby zmieniła światłą na prawidłowe. No i się zaczęło...normalnie kabaret...

Panienka zaczęła się miotać za kierownicą, nachylać, coś sprawdzać...Rzucała się na wszystkie strony! Na twarzy wariacje szarego, zielonego i różowego koloru... Wyłączyła silnik, zaraz go włączyła, awaryjne też były jej potrzebne... Ruch zatamowany, klaksony koncertują, a panienka co robi? Wyskakuje z samochodu i leci z monologiem do mnie:

- Co ty mi, qrwa, palancie pokazujesz?!? Co mam roz...bane?!? Poj...bało cię??? Wypadek chcesz zrobić, mam po policję dzwonić?

Na siedzeniu pasażera była druga, podobna do niej matrona. Otworzyła okno i wtóruje swojej koleżaneczce. Trochę ciszej, niewyraźnie, ale jednak. Normalnie duet z Hadesu. Z tyłu dziecko, na oko 8-letnia dziewuszka, wszystko słyszy. Hmm...czyżby przyuczanie dziecka do bycia wredną babą na żywo?

Zatkało mnie...na chwilę.

Lecimy dalej.

- Ja z dzieckiem do szkoły się przez ciebie, ch... (zwisie koński w sensie), spóźnię! No popatrz, Anka, jaki debil!

To ostatnie zdanie wykrzyczała mi już właściwie prosto w twarz, bo drąc japę, zmierzała w moim kierunku. A na ulicy korek jak na Marszałkowskiej. Dawno już zszedłem z pasów, więc spokojnie stałem sobie na chodniku i lekko zaskoczony przyjmowałem ciosy... Chyba skończył jej się repertuar, bo zamilkła na kilka sekund, więc zdążyłem rzucić:

- Zawrzyj aparat mowy i spójrz na światła w swoim krążowniku...

Jestem pewien, że miała puścić kolejną wiązankę, ale...odwróciła się, zerknęła na samochód. I w tym samym momencie stopniała. Zbladła. Zeszło z niej powietrze, zrobiła się jakby mniejsza... Pojęła.

Zawróciła na pięcie, wsiadła do auta, trzasnęła drzwiami. Bez słowa ruszyła, przy nieustającym akompaniamencie klaksonów i wyzwisk uradowanych kierowców, wymijających jej rakietę, przy okazji łamiących przepisy...

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (301)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…