Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio wybrałam się z narzeczonym i kilkoma dawno niewidzianymi znajomymi do baru, w którym kiedyś mój luby, przez długi czas pracował.
Lokal znajduje się w niewielkim mieście, ma duży wybór alkoholi i jest bardzo klimatyczny, dlatego odwiecznie miał wielu stałych bywalców i codziennie można było spotkać nowe osoby, które chciały posiedzieć w spokoju przy piwie. Zasada była taka, że był otwarty do ostatniego klienta, co w weekend przy dużym ruchu, trwało nawet do 4 rano.

Jakież było nasze zdziwienie, gdy w sobotę ok godziny 21, w barze oprócz nas, siedziało przy dwóch stolikach, jakieś 5 osób. Ale nic, postanowiliśmy usiąść mimo wszystko. Muzyka mocno ściszona i jakaś taka smętna, ale przynajmniej pogadać można w spokoju.
Po jakiejś niecałej godzinie, zamówiliśmy kolejne piwo, a lokal opustoszał całkowicie i zostaliśmy sami, z barmanką, która krzątała się po zapleczu i miała już wszystko gdzieś.

Ja i kolega poszliśmy do toalety, oczywiście każdy do swojej, a tu zonk. Damska jak i męska łazienka zamknięta. Trochę zirytowani wołamy barmankę, na co ona z lekkim fochem mówi, że ona już umyła podłogi i w ogóle. Patrzymy się z niedowierzaniem, bo przecież dostaliśmy dopiero co piwo, a już nie można skorzystać z wc? Łazienki zostały nam udostępnione, ale zapanowała ciężka atmosfera.

Wróciliśmy do stolika, nie minęło 10 minut i muzyka ucichła. Zdezorientowani, nie zdążyliśmy zareagować, jak zgasło główne światło nad barem, zostały tylko lampki na ścianach. W takim półmroku pojawia się barmanka... w kurtce. Ubrana i gotowa do wyjścia.
Tutaj już zaniemówiliśmy konkretnie. Pierwszy ciszę przerwał znajomy:
- Przepraszam, ale my tu jesteśmy. Czy pani właśnie wychodzi? Przecież jakieś 15 minut temu dostaliśmy piwo.
- A tak, bo ja już zamykam.
-??? Ale nawet pani nie poinformowała nas o tym, zresztą lokal chyba jest otwarty do ostatniego klienta, prawda?
- Nie, czynne do 22.
- A gdzie wisi taka informacja? A poza tym nie sądzi pani, że należałoby powiedzieć, że pani zamyka, dokończylibyśmy piwo i się wynieśli, a pani po prostu gasi światło i wychodzi?
- No przecież informuję, że właśnie zamykam, więc proszę wyjść.
- Czy pani sobie z nas żartuje? A co z naszym piwem, a poza tym co to za kultura?! Teraz wychodzimy, ale na pewno poinformujemy pani przełożonych, o tym, jak zostaliśmy potraktowani.
- To sobie mówcie, przecież ja też muszę iść do domu!

Nie dyskutowaliśmy, wyszliśmy. Poszliśmy w inne miejsce, akurat trafiliśmy na karaoke i miłą, przyjazną atmosferę.
Nie dziwię się, że bar stracił tylu klientów, skoro w taki sposób odbywa się tam zamknięcie, o którym goście nie są informowani.

Z tego co wiem, lokal przejął ktoś inny. Poprzedni właściciel sprzedał go chyba z powodów zdrowotnych, ale więcej szczegółów nie znam.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 476 (594)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…