Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63127

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od 2. września br. wożę się z uzyskaniem kasy od PZU za wyrządzoną szkodę. Tylko najpierw to miało być od Warty... ale w ogóle to był problem z ustaleniem, kto jest winien. Po kolei.

Żona samochód zostawiła, jak co dzień, na parkingu osiedlowym. Właśnie tego feralnego dnia rozpoczęto częściowy remont nawierzchni bitumicznej - w skrócie - cięcie starego, połamanego asfaltu i łatanie dziury świeżym. 2 metry od tego miejsca stał mój Saab. Panowie z firmy remontującej nie pofatygowali się ze znalezieniem właściciela auta, nie było nigdzie odpowiednio wcześniej info o tym, że coś się będzie działo.

Zaczęli cięcie. Snop drobinek asfaltu leciał prosto na przód samochodu - zderzak, lampy przednie, lewe nadkole, maska, szyba przednia, kawałek dachu, pokrywy lusterek bocznych, ramiona wycieraczek - popalone, do wymiany, remontu. Sprawa wydaje się prosta jak budowa cepa. Firma pracuje na zlecenie Rejonu Dróg - będzie szkoda z OC sprawcy. Temat przedstawiony Warcie, przyjechał rzeczoznawca, ocenił, napisał, czekamy na kwotę. A jak to wycenił serwis Saaba - było to prawie 12 tysięcy - Warta rzuciła całe 2000 pln! Z, niezgodną z prawem, 67% amortyzacją... Wraz z wyceną napisali, że jednak to nie Rejon wtedy pracował i w związku z powyższym nie odpowiada za szkodę. Na szczęście wskazali inne przedsiębiorstwo. Jest więc punkt zaczepienia.

Ok, ustalone - piszę do innego podmiotu. IP odpowiada, że nie remontowali niczego, owszem, potwierdzają, że były prowadzone prace w tym terminie, w podanym miejscu, ale przez podwykonawcę. Shit. No to piszę do wskazanego podwykonawcy, dokładnie, co jak i z rysunkiem sytuacyjnym. Wszystko jak należy.

Problem. Pan podwykonawca wypina 4 litery na temat, bo, jak twierdzi w korespondencji, nie jest pewien, czy szkoda powstała na skutek działań jego pracowników, a poza tym żona nie zgłaszała żadnych roszczeń w dniu remontu. No, nie zgłaszała, zauważyła problem 2 dni później, jak brykę umyła. Zresztą, nie oni są od oceniania zniszczeń, co zresztą im odpisałem, jednocześnie wzywając do wypłaty w całości, przedsądowo, poniesionych strat.

Ups! Chyba poszli po rozum do głowy i w odpowiedzi dostałem to, na co czekałem - nr polisy ubezpieczonego. Ufff... w końcu właściwie będzie można nadać tok sprawie.

Kolejny rzeczoznawca, tym razem z PZU, ogląda szkodę, wycenia. A jakże! Na 2051 pln! Oczywiście, standardowo, z 67% amortyzacją (śmiech na sali, sama szyba kosztuje 2410 pln...). Mail do PZU, że nie zgadzam się z wyceną i załączam kosztorys z serwisu. 2 dni później dostaję weryfikację tegoż kosztorysu i wycenę na 5440 pln... netto. Aha, czyli podatek lakiernikowi czy mechanikowi mam zapłacić sam? Takiego wała! Do tego policzyli sobie jakieś zniżki (21% z katalogu OT, jak dobrze pamiętam), wyrzucili lampy (bo są stare - a co mnie to obchodzi - działały jak należy - mają wstawiać takie same)...

Myślę jednak - ok, jest lepiej, teraz będziemy się kopać o pozostałe 6000 pln, zresztą najważniejsze, żeby wypłacili COKOLWIEK, bo wtedy to oznacza, że przyznają się do winy.

Żeby nie było jednak tak kolorowo, 2 dni temu dzwoni pani z ubezpieczalni z problemem, że zły nr konta podaliśmy, że musi zweryfikować, że nie dostarczyłem żadnych faktur z napraw (a niby po co?!?), że wypłacają całość sumy naliczonej po weryfikacji, wraz z podatkiem. No, teraz się rozumiemy!

No nie bardzo, się okazało wczoraj.

Dostaliśmy 1054 pln, gdyż ubezpieczony ma franczyzę sumy ubezpieczenia i 1000 pln to od niego bezpośrednio mamy się starać.

ZARAZ! Jaki 1000?!? Jakie od niego!?%@#$% A co mnie obchodzą warunki ubezpieczenia? A gdzie reszta, i tak zbyt niska, sumy?!?

Najwyraźniej mają mnie za debila... W związku z tym polecimy do sądu. Mają zasrany obowiązek wypłacić całą sumę, a udział niech sobie sami odzyskują. Nie mają prawa stosować amortyzacji, czekać na faktury, a bez nich liczyć kasę za zamienniki.

Całe szczęście, siostra jest radcą prawnym i już wielokrotnie kopała się z tymi cwaniaczkami. Dzięki temu wiem, że to, co robią ubezpieczalnie, to zwykłe wykorzystywanie niewiedzy szarego człowieka.

Koszt zastępstwa i sprawy sądowej to całe 1200 pln, do odzyskania od pozwanego. I nie odpuszczę ani grosza.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 522 (590)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…