Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63327

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie o piekielnej wychowawczyni na koloniach, rzecz działa się z 15 lat temu, mogłam mieć z 12-13 lat.

Przedostatni dzień turnusu, nazajutrz wyjazd, godziny wieczorne. Wszyscy się pakują, bieganie między pokojami, wymienianie się numerami, adresami. Ja i trzy koleżanki z pokoju siedziałyśmy u siebie, wpadła jeszcze koleżanka z pokoju obok(Paulina), żeby oddać jakiś pożyczony kosmetyk. Za chwilę przyleciał brat jednej z moich współlokatorek, żeby przekazać coś tam od rodziców, z którymi chwilę wcześniej rozmawiał przez telefon. Aha, drzwi od pokoju były otwarte, a klucz w zamku.

I tak przez chwilę siedzimy sobie, rozmawiamy. Nagle do pokoju wpada [M]ysza (przezwisko od koloru włosów i kształtu twarzy), wychowawczyni. Od progu zaczyna drzeć się na nas, że co to ma być?! Co za zgromadzenie?! O tej porze (tuż przed 22) to już wszyscy u siebie powinni być! Ooo, i chłopak u dziewczyn w pokoju, co tu się wyprawia?! My tłumaczymy: że brat do siostry, bo rodzice dzwonili, że Paulina tylko krem oddaje...

Tłumaczenie nie zostało wzięte pod uwagę, bo kolegę wygoniła z pokoju, a kiedy wyszedł zajęła się dziewczyną od kremu.

M - Co, swojego pokoju nie masz? Tu ci się bardziej podoba? To może już tu zostaniesz?

Wyszła i zamknęła za sobą drzwi na klucz. My do drzwi i pukamy, prosimy, żeby otworzyła. Mysza rzuciła jakimś ironicznym komentarzem, że to nas nauczy, że o dziesiątej nie ma biegania po pokojach i sobie poszła, zabierając klucz.

Żeby nie było za mało piekielnie - Paulina chorowała na astmę, a jako że wyszła tylko na chwilę, do pokoju obok, to nie wzięła inhalatora. Zamknięta w nie swoim pokoju, ze świadomością, że nie ma leku, zestresowała się, skutek łatwy do przewidzenia - trudności z oddychaniem. Zawołałyśmy dziewczyny z pokoju obok przez okno (całe szczęście było ciepło, wszystkie okna pootwierane), stamtąd poszła delegacja do Myszy po klucz, bo koleżanka się zaczyna dusić. Mysza niewzruszona, na pewno zmyślamy, ona nas nie otworzy, ona nam da nauczkę!

Ostatecznie inhalator został przerzucony między oknami i szczęśliwie udało się go złapać. Mysza otworzyła drzwi po jakiejś półgodzinie.

Najdziwniejsze jest to, że babka przez cały turnus była przemiła, wszyscy ją lubili. Nie wiem, co jej odbiło w ostatni wieczór.

Jak się sytuacja skończyła też mi nie wiadomo, bo nazajutrz rano wyjeżdżaliśmy do domu, ale mam nadzieję, że rodzice Pauliny zrobili babie z czterech liter jesień średniowiecza.

edit: To było z 15 lat temu i żadna z dziewczyn nie miała komórki, żeby gdzieś zadzwonić.

kolonie

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (286)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…