Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63408

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już kiedyś wspomniałam pracuję z dziećmi i lubię tę pracę. Nigdy nie miałam z nimi problemów, choć czasem trafiały się małe łobuzy, które czasem darzyłam większą sympatią niż te spokojne dzieci. Ale czegoś takiego w żuciu bym się nie spodziewała...

Jakiś czas temu chciałam powiększyć zakres swych umiejętności, dzięki czemu dorobiłam się papierów na przewodnika. Tuż przed mikołajkami dostałam telefon od pani nauczycielki, która zapytała czy mogę poprowadzić wycieczkę szkolną w pobliskie góry. Oczywiście zgodziłam się.

Na miejscu spotkania okazało się, że dzieci to zbieranina z całej pobliskiej szkoły w różnym wieku. Najstarsze miało chyba z 10 lat, a najmłodsze 7. Na parkingu, gdzie miała rozpocząć się nasza wyprawa, dzieci od razu zaciekawiło stoisko z pamiątkami. Kilku chłopcom szczególnie spodobały się plastikowe miecze. Podeszłam do nich chcąc poprosić by ustawili się koło wychowawcy, gdy wtedy słyszę jak jedno z nich rzecze do swego kolegi:

- TY! Ja to se wracając kupię ten miecz i zetnę tej durnej pale łeb!

Zatkało mnie. Myślałam, że się przesłyszałam. Postanowiłam na razie zostawić sprawę w spokoju, a może faktycznie coś źle usłyszałam? Ale za to zaczęłam bacznie przyglądać się właścicielowi owych słów. Dalej zachowywał się całkiem normalnie i bez problemów. Do czasu.

W końcu dzieci zrobiły się zmęczone, więc postanowiłam zrobić krótką przerwę. I wtedy widzę jak wspomniany chłopak zaczyna bić młodszego kolegę. Nauczycielka stoi obok, patrzy i nic. Nawet słowem się nie odezwie. Ja nie pozwolę by na mojej warcie komuś działa się krzywda, zwłaszcza że jak komuś coś się stanie obie możemy mieć kłopoty. Podchodzę do nich i stanowczym tonem każę przestać (Zawsze tak robię, najczęściej działa). Oczywiście starszy nie przestaje, a młodszy jest już bliski płaczu. Nie mając wyjścia łapie dzieciaka za ramię i zagradzam mu drogę do kolegi. Już otwieram usta by go zganić, gdy wtedy z jego ust pada:

- Puszczaj ku**a! Jak śmiesz mnie dotykać do sądu panią pozwę!

Zatkało mnie. Pracowałam z wieloma dziećmi, ale z czymś takim jeszcze się nie spotkałam, nawet nastolatkowie lepiej się zachowują. Gdy się otrząsnęłam z szoku, tłumaczę gówniarzowi jego zachowanie i że powinien przeprosić mnie oraz kolegę. (Szkoda że w takim przypadku nic prócz rozmowy nie da się zrobić). Młody uśmiecha się od ucha do ucha i znów przemawia tymi słowami:

- **uja możesz mi zrobić! To mój brat i mogę robić mu co zechcę!

Dalsza rozmowa nie miała sensu, gdyż młody ciągle w kółko powtarzał, że nic nie mogę mu zrobić. I ma rację! Jedynie mogę tłumaczyć i krzyczeć, a jego to i tak nie ruszy. Nauczycielka, którą widzi i wszystko słyszy nie ma zamiaru przyjść mi z pomocą i chociaż powiedzieć, że mu uwagę do dzienniczka wpisze... Widząc że nic nie zdziałam odpuszczam młodemu, choć z wielkim żalem. Biorę za to młodszego i idę z nim całą wycieczkę pilnując, by kochany braciszek nie zaczął robić z nim co zechce.

Po powrocie do miasta specjalnie postanowiłam poczekać na rodziców owej parki. Nie mogłam sprawy tak zostawić, a może rodzice młodemu do rozumu przemówią. Nie musiałam czekać długo, aż pojawiła się mamusia. Podchodzę,i zaczynam się chwalić "cudownym" zachowaniem jej starszej pociechy.

- On tak zawsze - Mówi i z uśmiechem i zabiera dzieciaki.

Starszy jeszcze obrócił się by pokazać mi środkowy palec i ten wstrętny uśmiech.

Musiałam stać w zdziwieniu dobrych kilka minut, nim zaczepiła mnie nauczycielką, której też chciałam wygarnąć za jej zachowanie. Ona zaczęła tłumaczyć się, że z dzieckiem są problemy od początku. Robi co chcę, a rodzice to akceptują. Matka twierdzi, że zachowanie syna jest spowodowane odejściem ojca i pewnie dlatego znęca się nad młodszym bratem, gdyż ten ma innego tatę. Tata młodszego nie chce się wtrącać, ponieważ boi się, że żona oskarży go o faworyzowanie swojego dziecka. Dlatego oboje pozwalają by starszy znęcał się nad młodszym...

Nie wiem czy to co powiedziała ta kobieta było prawdą, jednak sądzą po zachowaniu dziecka i matki jest to bardzo możliwie. Jednak jakim trzeba być rodzicem by pozwalać jednemu dziecku krzywdzić drugie?! Ja rozumiem, że dziecko może czuć się niechciane, ale to nie jest powód by gówniarzowi pozwalać na wszystko. Co z takiego wyrośnie?! I czy szkoła nie jest wstanie nic zdziałać?!

szkoła

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 433 (517)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…