Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63775

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zbliżająca się sesja przypomniała mi historię sprzed kilku lat, o piekielnym koledze z mojego kierunku.

Mieliśmy do zrobienia dość trudne i męczące zadanie, wymagające wielogodzinnej dłubaniny (a raczej wielogodzinnego klikania i ostrego wytężania wzroku), w którym niezauważenie w porę nawet drobnego błędu skutkowało najczęściej koniecznością zaczęcia sporej części pracy od nowa. Zadanie robiliśmy przez kilka tygodni, podzieleni na grupy 3-4 osobowe. Do nas po jakimś czasie został dorzucony kolega, który był znany z dość lekceważącego podejścia do studiów (pojawił się na zajęciach po raz pierwszy, wskutek czego prowadzący musiał go dorzucić do którejś z istniejących już grup). Co prawda już część pracy była zrobiona, ale wskutek błędu wyłapanego dopiero na zajęciach i tak musieliśmy zacząć zupełnie od zera, więc po prostu podzieliliśmy się od nowa uwzględniając jedną osobę więcej i zaczęliśmy pracę.

Po jakimś tygodniu zainteresowaliśmy się czy na pewno u kolegi wszystko dobrze idzie, nie dawał w ogóle znaku życia, a mieliśmy razem tylko jedne zajęcia i rzadko kiedy mogliśmy złapać go osobiście. Namierzyliśmy go na Facebooku i podpytaliśmy czy nie ma żadnych problemów przy pracy, bo jest faktycznie dość trudna i jeżeli ma jakieś pytania to niech śmiało je zadaje, uniknie sporo dodatkowej roboty. Otóż miał problem, jeden: nie wiedział skąd pobrać materiały potrzebne do pracy i nawet nie zaczął. Jeszcze niezbyt zdenerwowana bo czasu zostało sporo, napisałam z jakiej strony może pobrać potrzebne pliki, a jeżeli chciałby zobaczyć jak projekt ma mniej-więcej wyglądać, to mogę mu na pendrivie podrzucić efekty naszej dotychczasowej pracy. Ooo tak tak, on chce nasze efekty koniecznie zobaczyć. Zgrałam mu zatem na kolejnych zajęciach wszystkie pliki i rozstaliśmy się na kolejny tydzień.

Po jakimś czasie znowu napisaliśmy do niego prosząc o pokazanie jak mu praca idzie (chcieliśmy sprawdzić czy projekt jest w miarę spójny, bo mimo że każdy miał swój niezależny kawałek to na ostateczną ocenę projektu składała się dokładność opracowania całości). Okazało się, że nadal nie pobrał potrzebnych materiałów i poprosił mnie żebym przyniosła mu je na pendrivie. Trochę się już wkurzyłam, bo nie wierzyłam że gościu nie potrafi pobrać kilku plików z podanej przeze mnie strony (na której notabene były TYLKO te potrzebne pliki, w liczbie bodajże 3 lub 4, wystarczyło w nie kliknąć). Ostatecznie materiały jednak zgrałam i przyniosłam na kolejne zajęcia - nawet nie raczył się na nich pojawić.

Sprawę przedyskutowaliśmy w grupie i stwierdziliśmy, że nie damy rady opracować jego części (zresztą nikt nie miał ochoty odwalać za niego całej roboty). Poza tym każdy miał przydzieloną wyraźną i niezależną część pracy, za którą był odpowiedzialny, więc uznaliśmy że prowadzący będzie w stanie ocenić nas wyłącznie za to co zrobiliśmy i mówiąc kolokwialnie - olaliśmy gościa.

W dniu zaliczenia projektu na zajęciach również się nie pojawił. Prowadzący zapytał dlaczego fragment naszego projektu zieje pustką i zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że jedna z osób nie dostarczyła swojej pracy. Na szczęście profesor okazał zrozumienie, ocenił opracowaną część i spytał tylko o nazwisko osoby która nawaliła.

O sprawie zapomnieliśmy, aż do momentu kiedy kolega zadzwonił do mnie jakoś tydzień przed sesją, gorączkowo pytając czy profesor zaliczył "nasz" projekt, bo jemu nie chce dać zaliczenia i nie ma pojęcia dlaczego. Był szczerze zaskoczony, że profesor odnotował jego nieobecność i brak opracowanej części, bo "on myślał że przeszło".

Myślicie że wziął się ostro do roboty i zrobił swoją część? A skąd, najpierw próbował odnaleźć grupę, która miała ten sam zakres co nasz i poprosić o udostępnienie gotowca. Nie znalazł jelenia, zadzwonił więc do mnie dzień przed zakończeniem semestru pytając, czy bym mu tego nie zrobiła, on może mi nawet piwo postawić jeśli chcę. Na jego nieszczęście ja też nie chciałam być jeleniem.

Nie wiem jakim cudem, ale zdał nie oddając swojej części pracy i mając masę nieobecności, profesor się zlitował i dał mu zaliczenie za napisanie jakiegoś referatu. Niech żyje sprawiedliwość.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 589 (647)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…