Wczoraj.
Wracałem z pracy, jakieś 50 m przede mną szła sąsiadka, starsza pani.
Schorowana babinka szła bardzo powoli wzdłuż bloku, podpierając się laską.
Wtem, zza żywopłotu, wyskoczył smarkacz, który postanowił zabłysnąć na oczach równie "yntelygentnych" kolegów czających się nieopodal i kopnął, z kretyńskim okrzykiem na gębie: "gleba, stara ruro!", w laskę...
No cóż...słowo się ciałem stało i babcia wyrżnęła, jak długa. Podbiegłem, sprawdziłem - całe szczęście nic sobie nie zrobiła. Pomogłem wstać i podprowadziłem do domu.
Nie było sensu gonić światłej młodzieży, biegają nieco szybciej niż ja, ale dość często widuję ich na osiedlu.
Coś wymyślę...
Wracałem z pracy, jakieś 50 m przede mną szła sąsiadka, starsza pani.
Schorowana babinka szła bardzo powoli wzdłuż bloku, podpierając się laską.
Wtem, zza żywopłotu, wyskoczył smarkacz, który postanowił zabłysnąć na oczach równie "yntelygentnych" kolegów czających się nieopodal i kopnął, z kretyńskim okrzykiem na gębie: "gleba, stara ruro!", w laskę...
No cóż...słowo się ciałem stało i babcia wyrżnęła, jak długa. Podbiegłem, sprawdziłem - całe szczęście nic sobie nie zrobiła. Pomogłem wstać i podprowadziłem do domu.
Nie było sensu gonić światłej młodzieży, biegają nieco szybciej niż ja, ale dość często widuję ich na osiedlu.
Coś wymyślę...
Ocena:
809
(861)
Komentarze