Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#64874

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na pierwszym roku studiów jednym z przedmiotów obowiązkowych dla 180 osób studiujących na moim kierunku były "Filozoficzne podstawy edukacji" prowadzone w formie wykładu przez doktora F.

Kiedy semestr dobiegł końca umówiliśmy się na egzamin, a jako że studentów było dużo- zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, według nazwisk. Ja byłam w drugiej grupie, która pisała godzinę później niż pierwsza.

Idąc na egzamin spotkałam koleżankę z innej specjalizacji, która właśnie skończyła pisać. Powiedziała mi, żebym zostawiła pustą kartkę i uzupełniła odpowiedzi bo... studenci sami sobie sprawdzali odpowiedzi. Egzamin wyglądał tak, że na slajdach wyświetlane były pytania i 4 możliwe odpowiedzi. Studenci mieli pisać numer pytania oraz odpowiednią literkę, warunek był jeden- nie można było skreślać. Później doktor F. wyświetlił odpowiedzi i mieliśmy sami wpisać sobie ocenę na kartce.

Łatwo można się domyślić, że prawie wszyscy studenci piszący w drugiej grupie mieli oceny bardzo dobre. Prawie. Do studentki będącej jednocześnie starostą jednej ze specjalizacji wiadomość o odpowiedziach nie dotarła i otrzymała ona ocenę dostateczną. Przy okazji wpisów zrobiła więc biednemu doktorowi F. awanturę, którą słychać było aż na korytarzu- że ona przecież nie wiedziała, że odpowiedzi będą na końcu, że jest to niesprawiedliwe (!) w stosunku do studentów z pierwszej grupy i że ona domaga się podwyższenia sobie oceny albo anulowania zaliczenia. Do podwyższenia nie doszło, ale forma egzaminu dla studentów następnych lat została zmieniona na ustny a koleżanka starościna nie była później zbyt lubiana wśród niektórych wykładowców. Takie są właśnie efekty roszczeniowości!

Uniwersytet

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (39)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…