Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64899

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Nie tylko mi Dorci historia (http://piekielni.pl/64633) przypomina swoje własne przygody. Tym razem piekielność po mojej stronie.

Na moim osiedlu, jak już pisałem, jest sporo patologii. Owa patologia ma również dzieci - i grupka takowych zaczaiła się za winklem bloku na przeciwko mojego, "robiąc bałwana z każdego bałwana", który odważył się przejść przez ich pole rażenia. No niestety nie miałem wyboru - śmietnik pełen, więc w drogę. Jak tylko wychynąłem zza muru, zobaczyłem lecącą w moją stronę kulę. Zdążyłem usłyszeć jeszcze tylko "o kur...!" i oberwałem w sam środek czoła.
Dla wyjaśnienia - z pewnych powodów czasem muszę chodzić o lasce, pomimo bycia w sumie młodym mężczyzną. Teatralnie, w ciszy, cisnąłem worek na bok i jak długi wygrzmociłem się w śnieg, obracając się tak, żeby twarzą wylądować w śniegu. Leżąc bez ruchu czekałem na reakcję.

(Chłopak 1) - Ej, przesadziłeś.
(Chłopak 2) - To Patyk, nic mu nie jest (tak mnie przezywają ze względu na laskę właśnie).
(C1) - Ale on nie wstaje.
Słyszę kroki.
(C1) - Weź go zobacz.

O, przynajmniej sprawdzą czy żyję. Niespodziewanie zapunktowali!
Niestety, chwilę później poczułem rękę... grzebiącą w mojej kieszeni. Tak, próbowali mnie właśnie okraść.

(C2) - Nic nie ma.
(C1) - Bo tylko ze śmieciami wylazł, debilu!
Chwila konsternacji, najwyraźniej.
(C2) - Idziemy za garaże, tam można jeszcze porzucać!
Kroki.

Powoli wstałem, otrzepałem się, wróciłem chwiejnym krokiem do domu i nie zdążyłem zadzwonić do sąsiadki - takiej wiecznie wiszącej w oknie strażniczki osiedla (dlaczego mam jej numer, to osobna historia), tylko odebrałem już od niej:

- Panie Vatharian, ja już na milicję dzwoniłam! Oni zrobią z nimi porządek!

Oczywiście poza wizytą u mnie zmartwionego dzielnicowego nic z tego nie wynikło, przynajmniej oficjalnie (no bo przecież nic mi w końcu nie ukradli). Mniej oficjalnie tatuś owego kwiatu młodzieży (C1 dokładnie), podchwycił krążącą po osiedlu opowieść o "postrzeleniu" mnie i postanowił nauczyć nieco manier obydwu smarkaczy. Krzyki było słychać do rana. A uczyć ma czego, bo z wyrokiem w zawiasach niewiele trzeba. Od tego czasu obydwaj mówią mi "dziedbry", przemykając bokiem chodnika, żeby mnie, nie dajcie bogowie, przypadkiem nie przewrócić.

zima osiedle śnieżki

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (572)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…