Jadę dziś do pracy jak zwykle autobusem tej samej linii. Już chwilę po tym jak wsiadłam, moją uwagę zwrócił chłopak w kapturze, który siedział kilka miejsc dalej - a raczej zwisał z poręczy, która była przed jego miejscem. Kaszlał niesamowicie i przerażająco. Na szczęście jeszcze nigdy nie miałam przyjemności spotkać żadnego gruźlika, ale jeśli miałabym obstawiać jak brzmi gruźlica, to właśnie tak.
Chłopak dosłownie nie przestawał kaszleć, nie podnosząc się przy tym z poręczy. Po kilkunastu minutach zaczęłam się najzwyczajniej zastanawiać, czy aby wszystko z nim w porządku. Twarzy nie widziałam i nie miałam też możliwości ocenić dokładnie w jakim jest stanie. Może potrzebuje pomocy? Ale ludzi w autobusie sporo, przeciskać się jakoś nie miałam ochoty, więc póki co z pewnym zaniepokojeniem przyglądałam mu się.
Mniej więcej w połowie trasy spora część ludzi wysiadała, więc zbierałam się w sobie, żeby podejść i zapytać czy nie potrzebuje pomocy. W tym niekończącym się ataku kaszlu zaczął nagle jakby tracić przytomność, zjeżdżać z tej poręczy, więc czym prędzej zrywam się z miejsca i pędzę z pomocą. Potrząsam go delikatnie za ramię, pytam czy potrzebuje pomocy, on nie odpowiada tylko kaszle i opada niżej. Przyznam szczerze, że choć jestem pielęgniarką to byłam całkowicie przerażona.
Wyjęłam telefon żeby zadzwonić po pogotowie i już wybierałam numer, ale jednocześnie podejmuję ostatnią próbę nawiązania kontaktu z chłopakiem. Wtem on podnosi głowę... Ma szarą, zapadniętą twarz, niebywale przekrwione i spuchnięte oczy i ogólnie wygląda naprawdę źle - dokładnie tak jak wygląda człowiek, który bardzo potrzebuje pomocy. I piekielnym zwieńczeniem tej sytuacji jest to, co do mnie mówi:
- Spie*dalaj.
Ton miał powiedziałabym agresywny, więc długo się nie zastanawiałam, wycofałam się i chwilę później wysiadałam.
Chłopak dosłownie nie przestawał kaszleć, nie podnosząc się przy tym z poręczy. Po kilkunastu minutach zaczęłam się najzwyczajniej zastanawiać, czy aby wszystko z nim w porządku. Twarzy nie widziałam i nie miałam też możliwości ocenić dokładnie w jakim jest stanie. Może potrzebuje pomocy? Ale ludzi w autobusie sporo, przeciskać się jakoś nie miałam ochoty, więc póki co z pewnym zaniepokojeniem przyglądałam mu się.
Mniej więcej w połowie trasy spora część ludzi wysiadała, więc zbierałam się w sobie, żeby podejść i zapytać czy nie potrzebuje pomocy. W tym niekończącym się ataku kaszlu zaczął nagle jakby tracić przytomność, zjeżdżać z tej poręczy, więc czym prędzej zrywam się z miejsca i pędzę z pomocą. Potrząsam go delikatnie za ramię, pytam czy potrzebuje pomocy, on nie odpowiada tylko kaszle i opada niżej. Przyznam szczerze, że choć jestem pielęgniarką to byłam całkowicie przerażona.
Wyjęłam telefon żeby zadzwonić po pogotowie i już wybierałam numer, ale jednocześnie podejmuję ostatnią próbę nawiązania kontaktu z chłopakiem. Wtem on podnosi głowę... Ma szarą, zapadniętą twarz, niebywale przekrwione i spuchnięte oczy i ogólnie wygląda naprawdę źle - dokładnie tak jak wygląda człowiek, który bardzo potrzebuje pomocy. I piekielnym zwieńczeniem tej sytuacji jest to, co do mnie mówi:
- Spie*dalaj.
Ton miał powiedziałabym agresywny, więc długo się nie zastanawiałam, wycofałam się i chwilę później wysiadałam.
Poznań
Ocena:
274
(424)
Komentarze