Kolejna historia z przedszkola, tym razem jednak innego. Sytuacja ma miejsce poza granicami Polski.
Jak już wspominałam we wcześniejszej historii, wraz z narzeczonym wychowujemy dziecko, które nie jest biologicznie nasze.
Pewnego dnia, gdy po skończonych zajęciach wróciłyśmy do domu, Mała powiedziała mi, że dziś w przedszkolu rozmawiali o rodzinach i pani chcąc powiedzieć, że niektóre dzieci, nie mają mamy, taty, czy są adoptowane wskazała przykład naszej trzyletniej córki, która niewiele z tego rozumiejąc, wpadła po prostu w atak płaczu. Gdy na następny dzień poszliśmy porozmawiać z wychowawczynią i dyrektorem, oni oczywiście nie widzieli w tym nic złego.
Jak już wspominałam we wcześniejszej historii, wraz z narzeczonym wychowujemy dziecko, które nie jest biologicznie nasze.
Pewnego dnia, gdy po skończonych zajęciach wróciłyśmy do domu, Mała powiedziała mi, że dziś w przedszkolu rozmawiali o rodzinach i pani chcąc powiedzieć, że niektóre dzieci, nie mają mamy, taty, czy są adoptowane wskazała przykład naszej trzyletniej córki, która niewiele z tego rozumiejąc, wpadła po prostu w atak płaczu. Gdy na następny dzień poszliśmy porozmawiać z wychowawczynią i dyrektorem, oni oczywiście nie widzieli w tym nic złego.
przedszkole
Ocena:
469
(577)
Komentarze