Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65211

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak lenistwo zepsuło opinię "dysortografii".

Zanim zacznę, wyjaśnię, czym jest dysortografia z punktu ludzkiego. Otóż osoba z dysortografią w pełni zna zasady ortograficzne i pisze poprawną polszczyzną z łatwością, ma kłopot tylko z parą/trójką (czasem z dwoma-trzema parami) słów brzmiących podobnie. Dla przykładu: hala-chata, kąt-klomb, żaden-rzadko. Po prostu w przypadku swojej malutkiej grupki wyrazów napisze obie formy (poprawną i błędną) obok siebie i obie wyglądają albo tak samo dobrze albo tak samo źle.

Pierwsza rzecz, która mi się nie podoba: Poradnie. Do niedawna dysortografia w poradni była leczona zeszytami dla dzieci opornych, gdzie przez ~50 stron do znużenia powtarzało się zasady wpisywania "ch" i "h", przez kolejne 50 stron zasady dla "ó" i "u", aż dziecko załapie. I każdy człowiek z dysortografią obecnie w wieku 20+ zapewne potwierdzi, że te zeszyty dają dużo, nawet najgłębsze problemy są w ten sposób leczone. W dzisiejszych czasach jednak poradnia daje... papierek. Ot - nie możesz się tego uczyć, biedne dziecko, bo jesteś inne (w domyśle chyba "niepełnosprawne", jeśli nie "gorsze"). Zamiast wpajać piękno naszego języka każdemu, dziecko dostaje papierek, który pokazuje nauczycielce, a ona ma być dla niego bardziej tolerancyjna, bo przecież "ma dysfunkcję".

Druga rzecz, bardziej bolesna - lenistwo. Mam z ludźmi głównie (pod względem ilościowym) kontakt elektroniczny, jest to spowodowane działalnością w grupach zainteresowań. I po prostu boli, ale to bardzo boli mnie, gdy widzę (przepraszam za wypalenie wam oczu) "rzeby", "poco" (brak spacji), "wzioł", czy mój ostatni faworyt "tfuj". Nie jest ciężko włączyć autokorektę w przeglądarce internetowej, nie jest ciężko też, jak myślę, przez te 12/13 (a w tej chwili o ile wiem już 13/14) lat uważać na przedmiocie o nazwie "Język Polski" w szkole, by podstawy wyłapać.

Najgorsze błędy z przypływu frustracji poprawiam tej osobie w komentarzu/wiadomości prywatnej, co skutkuje zwrotem albo "musisz się bardzo nudzić, że szukasz błędów"(czasem także błędnie napisane), bądź mój ulubiony "odczep się, mam dysorto". Dyskusja milknie zazwyczaj po mojej odpowiedzi na niego "ja też", ale stosowanie tej przypadłości jako wymówki jest dla mnie bolesne.
Mówienie "mam dysortografię" nie powinno być równe "nie jestem tak fajny, jak Ty", ale powinna być to ostateczna odpowiedź równoznaczna z "przepraszam, miewam problemy, postaram się poprawić".

Konkluzja, bo rozpisałam się bardziej, niż planowałam:
Świat postanowił określać ludzi różnymi mianami: dysortografii (kłopotami z nauką zasad pisowni), dysgrafii (kłopotami z kaligrafią i rysunkiem), dyskalkulii (kłopotami ze zrozumieniem zasad matematycznych) i pewnie o czymś jeszcze nie słyszałam. Dzieci(i nie tylko) to wykorzystują do tego, by się usprawiedliwiać z czystego lenistwa, a osoby "W pełni sprawne" patrzą na tych starających się przez pryzmat tych leniwych. I rośnie nam pokolenie nie znające dobrze własnego języka. Uważam, że to piekielne.

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 527 (613)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…