Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65728

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Bądź Polakiem, pisz poprawną polszczyzną" hehe... dobre.

Ale ja nie w tej sprawie...
Przeczytałam historię o kradzieży psa. Lata temu nie mieściło mi się to w głowie! Po co kraść?! Może na jakiegoś rodowodowego, albo championa ktoś by się połasił...
Okazuje się, że im głupszy powód tym łatwiej stracić czworonoga.

Jakieś 4-5 lat temu dostałam od znajomych 3 m/c szczeniaka, najzwyklejszy kundelek, mieszanka owczarka podhalańskiego z czymś nieokreślonym.
Któregoś dnia, kiedy Brysiek był starszy, przyłapałam go jak wyżera z zakupów, które zostawiłam w kuchni na ziemi, surowe warzywa, ziemniaki, pietruszkę, marchew... Nie było tam ani grama mięsa, czy innego rodzaju przysmaku mięsnego/mięsopodobnego, który mógłby go skusić zapachem. Znajomi powiedzieli, że zdarzało się mu to czasem, ale nikt mu tego specjalnie nie dawał. W sumie nikt nie wie skąd mu się to wzięło i dlaczego. Ich wet nie miał nic przeciwko. Nasz powiedział, że nawet od czasu do czasu można, ale nie dużo i unikać ziemniaków, poza tym psa obserwować, czy nie wyjdzie jakieś uczulenie, czy inne cholerstwo.

Życie płynęło spokojnie, Brysiek rósł zdrowo i szczęśliwie, hasając po ogrodzie i śpiąc w domu. Nie wychodziliśmy z nim na spacery, bo posesja jest na tyle wielka, że spokojnie można go było wybiegać, jednocześnie dbać o czystość po nim i nie chcieliśmy pokazywać mu "świata za ogrodzeniem". Mój pies i nikt mnie nie przekona, że z tego powodu działa mu się krzywda. Wolę go pilnować i tak postępować, a nie zamartwiać się siedząc w pracy, czy przypadkiem nie uciekł i nie straszy na wiosce swoimi gabarytami, bo te stawały się coraz większe. Poza tym psisko przyjazne, młode było i gryzło, zwłaszcza patyki, buty i inne takie. Ze znajomymi, którzy nas odwiedzali, zapoznawał się tylko w naszej obecności, przy czym radość z nowej znajomości okazywał skakaniem, potężnym szczekiem, co razem połączone mogło potężnie wystraszyć nawet największego twardziela.
Brama i furtka zawsze starannie zamknięte, ogrodzenie solidne.
Te fakty są bardzo ważne, bo Brysiek któregoś dnia znikł.

Wróciliśmy wieczorem z pracy i nasz wariat nie przywitał nas jak zwykle. Panika i strach. Pierwsze co sprawdziliśmy, to bramę, furtkę, ogrodzenie, czy nie zrobił dziury/podkopu, sama nie wiem, jakiegoś zniszczenia, że sam się wydostał. Przeskoczyć nie mógł, za wysoko. Potem szukanie po okolicy, pytanie sąsiadów. Czarna amba! Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział, nie słyszał...
Teraz żałowaliśmy, że nie wszczepiliśmy mu chipa...

Kilka dni później spotkałam w sklepie znajomą. Zaczęła pytać o wyjazd, jak wypoczęliśmy... Bardzo się zdziwiła, jak powiedziałam, że nie mieliśmy żadnego urlopu. I tak od słowa do słowa okazało się, że moja dobra koleżanka, a jej znajoma pochwaliła się opieką nad MOIM psem! Właśnie z okazji naszego niby urlopu.

"Dobra koleżanka" Ania była zachwycona faktem iż Brysiek lubił warzywa. Zaczęła odwiedzać nas coraz częściej, pies ją bardzo polubił... bo jak się potem okazało, za moimi plecami faszerowała go jabłkami, marchwią, bakłażanem, mandarynką itp, itd. Kiedy się zorientowałam, w prostych słowach wytłumaczyłam, że może zrobić mu krzywdę i stanowczo tego zabroniłam! Obiecała poprawę, a ja uwierzyłam. Rozpływała się, że to takie fajne i też chce mieć takiego psa, bo ona wegetarianką jest.

Kiedy któregoś razu przyłapałam ją jak przez płot karmi Bryśka ptasim mleczkiem, tuż po wyjściu ode mnie, bo myślała, że tego nie zobaczę i chciała przekonać się, czy lubi to co ona, zrobiłam wielką awanturę i kończąc znajomość, zakazałam jej zbliżać się do Bryśka. Wygrażała, że długo się nim nie nacieszę. No nie powiem, trochę mnie wystraszyła, więc na wszelki wypadek zbudowaliśmy kojec niedostępny zza ogrodzenia. Jakiś czas trzymaliśmy Bryśka "pod kluczem", na czas kiedy byliśmy w pracy... Potem wszystko wróciło do normy... Tak nam się wydawało.

Wpadłam do domu i niewiele myśląc porwałam książeczkę psa i z Lubym pojechaliśmy do niej. Przez całą podróż myślałam jak ją namówić do oddania psa, co zrobić, czy może postraszyć policją? Ja tylko chciałam odebrać Bryśka spokojnie i kulturalnie.

Im bliżej byliśmy, tym byłam bardziej zdenerwowana. Anka otworzyła z ociąganiem, bo kretynka myślała, że jak zamknie Bryśka na balkonie, to nic nie zauważymy. Jak tylko stanęła w drzwiach ze słodkim uśmieszkiem i tekstem "miło cię widzieć", usłyszałam szczekanie zza jej pleców, przytłumione, ale jednak wyraźne i bardzo znajome. Mówię, że po Bryśka jesteśmy, ona głupią zaczęła udawać, że u niej nie ma żadnego psa! Nie chciała nas wpuścić do mieszkania. Przepychanka słowna chwilę trwała i w końcu nie wytrzymałam i popchnęłam drzwi z całej siły. Anka upadła, ja bez problemu weszłam, Luby za mną, ze smyczą w ręku i szybko odnaleźliśmy Bryśka.

Anka zaczęła grozić policją, więc powiedziałam, że sama zaraz zadzwonię i opowiem historię jak to byliśmy u niej w odwiedzinach razem z NASZYM psem, a kiedy wychodziliśmy to wariatka się na nas rzuciła z pięściami i musiałam się bronić. Mam dokumenty psa i wet też poświadczy. Owszem jest inna możliwość, że sama się przyzna do kradzieży psa!
Tu zwątpiła w swoje siły i zaczęła wrzeszczeć, żebyśmy się wynosili, że ją popamiętamy, że ona jeszcze nam pokaże!
Mój Luby oznajmił, że jak ją zobaczy chociaż w pobliżu naszej posesji, to nawet i policja jej nie pomoże.

Natychmiast zabraliśmy Bryśka do weta, sprawdzić czy ta wariatka nie zrobiła mu krzywdy i od razu chcieliśmy wszczepić mu chipa.
Okazało się, że dostał paskudnego uczulenia na podbrzuszu. Obciążyć Ankę rachunkiem?! Nie chcę mieć żadnego kontaktu z tym durnym babskiem.

Do tej pory nie mogę pojąć całej tej sytuacji, dorosła osoba nie mogła zrozumieć prostego przekazu, że pies to nie zabawka, że może zrobić mu bardzo wielką krzywdę... A potem zachowała się jak rozpieszczony gówniarz! "I tak będę to miała, bo jak mi nie dasz to sama zabiorę".

Może i moja reakcja wydaje się zbyt nerwowa, ale nie wierzyłam w inne rozwiązanie jak np.policja. Możecie sobie mówić, że to "tylko pies", ale dla mnie to przyjaciel i jakbym miała zrobić to jeszcze raz, to zrobiłabym to bez wahania.

pies

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 572 (740)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…