Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65974

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnym jak dla mnie weterynarzu.

Gdy kotka nasza skończyła parę miesięcy, poszliśmy zasięgnąć opinii weterynarza, kiedy najlepiej ją wysterylizować. Pan powiedział, że najlepiej po pierwszej rui, kiedy kotka osiągnie pełną dojrzałość płciową.

Kiedy nadszedł ten moment, od razu zadzwoniliśmy, żeby umówić się na konkretny termin zabiegu. Niestety po paru dniach zauważyliśmy, że kicia, korzystając z kuwety, wydaje dziwne pomruki. Już na drugi dzień zaczęła wręcz warczeć.

Telefon do doktora, ale poradnia była otwarta dopiero od 13, a pan nie odbierał telefonu. Już wtedy wydawało mi się to dziwne, ale kotu wyraźnie coś dolega, więc zapakowaliśmy ją i poszliśmy na badanie. Pan zmierzył temperaturę, pomacał i stwierdził łagodne zapalenie pęcherza, przepisał nam specjalną karmę i przełożył termin zabiegu, aby zwierzę się wykurowało.
Zaczęliśmy zgodnie z zaleceniami stosować jej dietę, ale po paru dniach miałam wrażenie, że jest gorzej, kotka zaczęła warczeć nie tylko podczas "toalety" i częściej się wylizywała.

Kolejne badanie, pan twierdzi, że dieta i karma na pewno pomogą, mamy ją dalej podawać.
Pewnego dnia kotka ewidentnie już cierpiała, oprócz tego zauważyłam dziwną maź wydzielającą się z wiadomego miejsca. Przeraziłam się, ale tym razem po rozmowie z weterynarzem stwierdziłam, że mam gdzieś jego karmę i gabinet otwarty od święta. Mąż mój zapakował kicię w transporter i ruszył do całodobowej poradni.

Tam kotka trafiła pod opiekę cudownej pani weterynarz, która do tematu podeszła profesjonalnie i z ogromną troską. Podała zwierzątku kroplówkę, przepisała leki, pobrała krew do badania i od razu wydała diagnozę: ropomacicze. U rocznego kotka jest to niespotykane, przyszliśmy na szczęście nie za późno, ale gdy lekarka usłyszała o metodzie swojego poprzednika, nie mogła uwierzyć, że nie zrobił więcej badań.

Ustaliła datę operacji. Jednak gdy przyszły wyniki badań, okazało się, że trzeba operować jak najszybciej, bo jest źle, kotka ma sepsę. Wtedy cały zespół bardzo nam pomógł, za pobyt kotki w szpitalu nie wzięli nawet pieniędzy.

Jestem ogromnie wdzięczna. Dziś kotka ma dwa lata, jest zdrowa i radosna, wróciła bardzo szybko do formy, ale gdybyśmy dalej próbowali leczyć ją u poprzedniego pseudoweterynarza, nie byłoby jej z nami.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 284 (378)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…