zarchiwizowany
Skomentuj
(24)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dziś będzie o mieszkaniu.
Ostatnio zmieniłem mieszkanie na mniejsze.
Brak zainteresowanych wynajmem sprawił, że z trzypokojowego przerzuciłem się na dwupokojowe.
Mieszkanie było w stanie wymagającym remontu, ale szybko znalazłem dzielną ekipę(oczywiście po znajomości, w innym przypadku pisałbym na bank nową historię o ekipie fachowców).
No ale jak to ekipa, potrzebuje worków na gruz.
Worki mógł dostać człowiek zameldowany w danym mieszkaniu(jeszcze nie mogłem się zameldować z przyczyn formalnych). Wpadłem na pomysł-skoro każdemu w bloku przysługują TRZY worki na gruz NA ROK, to na bank znajdę kogoś, kto mi wniosek o worki podpisze, a ja nie będę musiał wydawać za wywóz gruzu. Wystarczy popytać sąsiadów.
Przeszedłem się po sąsiadach.
Jak bardzo się myliłem.
***
Pukam. Otwiera starsza kobieta, typowy moher commando.
-Dzień dobry, ja jestem Scorpion, przyszły sąsiad.
-Słucham, co się rozchodzi?
-(wyjaśniam sytuację)
-Ale czemu pan potrzebuje worki na gruz?
-(No nie wiem, na pewno na słomę)Na gruz.
-Ale czemu pan nie jest zameldowany? Ja pana nie znam! Nie pomogę panu! Pan może być oszustem! Do widzenia!
I trzasnęła drzwiami.
No tak, na bank zarabiam na robieniu w bambusa starowinki na worki na gruz.
***
Pukam, otwiera młoda kobieta. Myślę sobie "wreszcie ktoś normalny!". Niestety nie.
-Dzień dobry, mam na imię Scorpion i ple ple ple(wyjaśniam).
-No niby mogłabym pomóc, ale ja mam małe dziecko!
-No i co z tego proszę pani? Pani ma tylko podpisać wniosek o worki i upoważnienie odbioru. Prawie wszystko da się zrobić na miejscu.
-Ale pan nie rozumie! Ja mam MAŁE DZIECKO!
-Gratuluję. A ja potrzebuję worki.
-Pan mnie nie rozumie, ja mam MAŁE DZIECKO i ja muszę się nim ZAJMOWAĆ!(jest jakaś ustawa o zakazie składania podpisów na czas macierzyństwa?)
Popróbowałem jeszcze trochę, po którymś oznajmieniu że ma małe dziecko, odpuściłem. Nie lubię walić głową w mur.
***
Otwiera starsza pani, miła, pogodna, uśmiechnięta.
Wyjaśniam wszystko. Pani potakuje, uśmiecha się. Mam nadzieję...
I czar pryska.
-Helena, co się to dzieje?!
Przyłazi połączenie Kiepskiego z Paździochem. Facet w podeszłym wieku, w samych gaciach, z brzuchem jak bęben. Zastawia drzwi i pyta pretensonalnym tonem z akcentem typowego chama:
-Ło co się rozchodzi? Czego tu chce?
-(wyjaśniam)
-Co? Ło co się rozchodzi?
-(wyjaśniam jeszcze raz, jego żona dopowiada i tłumaczy tak żeby on zrozumiał)
-Jo ni dam. To so moje wory. Jo może remonta bede robił. W ogóle to jo nic nie biera. Nic podpisywać nie beda.
Jo kiedyś paczke podpisał i odebrał. Od kuriera. Wziołem, bo doł. I pretensje były. Że mam oddać. Mi doł, ja podpisoł. Nic dowoć nie byda. A mi somsiady milicjo szczuły.
-Ale worki to nie kurier...
-Nie przekona mni pan. Jo nic nie dom. Jo remont beda robił! Tylko piniondze zbiora! Żegnam!
Uroczych będę miał sąsiadów, nie ma co.
Ostatnio zmieniłem mieszkanie na mniejsze.
Brak zainteresowanych wynajmem sprawił, że z trzypokojowego przerzuciłem się na dwupokojowe.
Mieszkanie było w stanie wymagającym remontu, ale szybko znalazłem dzielną ekipę(oczywiście po znajomości, w innym przypadku pisałbym na bank nową historię o ekipie fachowców).
No ale jak to ekipa, potrzebuje worków na gruz.
Worki mógł dostać człowiek zameldowany w danym mieszkaniu(jeszcze nie mogłem się zameldować z przyczyn formalnych). Wpadłem na pomysł-skoro każdemu w bloku przysługują TRZY worki na gruz NA ROK, to na bank znajdę kogoś, kto mi wniosek o worki podpisze, a ja nie będę musiał wydawać za wywóz gruzu. Wystarczy popytać sąsiadów.
Przeszedłem się po sąsiadach.
Jak bardzo się myliłem.
***
Pukam. Otwiera starsza kobieta, typowy moher commando.
-Dzień dobry, ja jestem Scorpion, przyszły sąsiad.
-Słucham, co się rozchodzi?
-(wyjaśniam sytuację)
-Ale czemu pan potrzebuje worki na gruz?
-(No nie wiem, na pewno na słomę)Na gruz.
-Ale czemu pan nie jest zameldowany? Ja pana nie znam! Nie pomogę panu! Pan może być oszustem! Do widzenia!
I trzasnęła drzwiami.
No tak, na bank zarabiam na robieniu w bambusa starowinki na worki na gruz.
***
Pukam, otwiera młoda kobieta. Myślę sobie "wreszcie ktoś normalny!". Niestety nie.
-Dzień dobry, mam na imię Scorpion i ple ple ple(wyjaśniam).
-No niby mogłabym pomóc, ale ja mam małe dziecko!
-No i co z tego proszę pani? Pani ma tylko podpisać wniosek o worki i upoważnienie odbioru. Prawie wszystko da się zrobić na miejscu.
-Ale pan nie rozumie! Ja mam MAŁE DZIECKO!
-Gratuluję. A ja potrzebuję worki.
-Pan mnie nie rozumie, ja mam MAŁE DZIECKO i ja muszę się nim ZAJMOWAĆ!(jest jakaś ustawa o zakazie składania podpisów na czas macierzyństwa?)
Popróbowałem jeszcze trochę, po którymś oznajmieniu że ma małe dziecko, odpuściłem. Nie lubię walić głową w mur.
***
Otwiera starsza pani, miła, pogodna, uśmiechnięta.
Wyjaśniam wszystko. Pani potakuje, uśmiecha się. Mam nadzieję...
I czar pryska.
-Helena, co się to dzieje?!
Przyłazi połączenie Kiepskiego z Paździochem. Facet w podeszłym wieku, w samych gaciach, z brzuchem jak bęben. Zastawia drzwi i pyta pretensonalnym tonem z akcentem typowego chama:
-Ło co się rozchodzi? Czego tu chce?
-(wyjaśniam)
-Co? Ło co się rozchodzi?
-(wyjaśniam jeszcze raz, jego żona dopowiada i tłumaczy tak żeby on zrozumiał)
-Jo ni dam. To so moje wory. Jo może remonta bede robił. W ogóle to jo nic nie biera. Nic podpisywać nie beda.
Jo kiedyś paczke podpisał i odebrał. Od kuriera. Wziołem, bo doł. I pretensje były. Że mam oddać. Mi doł, ja podpisoł. Nic dowoć nie byda. A mi somsiady milicjo szczuły.
-Ale worki to nie kurier...
-Nie przekona mni pan. Jo nic nie dom. Jo remont beda robił! Tylko piniondze zbiora! Żegnam!
Uroczych będę miał sąsiadów, nie ma co.
nowi sąsiedzi
Ocena:
142
(326)
Komentarze