Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#66454

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna moja historia o inwentaryzacjach. Dla przypomnienia, od pewnego czasu pracuję w jednej z firm inwentaryzującej. Najważniejsze w niej są dokładność i szybkość wykonywanej pracy. Na naszych urządzeniach, którymi skanujemy produkty pojawia się nasza produktywność, jeżeli jest dosyć spora, dostajemy premię. Dzięki temu więc czasem zatrudniają nas sklepy odzieżowe. O jednym z nich będzie dzisiejsza historia.
Sieciówka ta jest uważana za jedną z bardziej luksusowych. Posiada działy męskie, damskie, dziecięce oraz oddzielnie czasem położony sklep z artykułami do domu- pościelami, ozdobami, sztućcami itd. Mimo, że sklep uważany jest za "ten lepszy" to podczas inwentaryzacji okazuje się, że różni się od innych sieciówek, ale negatywnie.

Zacznijmy od magazynu, gdzie często stoją półki wysokości ponad 3 metrów. Na magazynie i całym sklepie głównie jest jedna, dwie drabiny. Więc dwóch najwyższych chłopaków wchodzą na nie i liczą. Wiadomo, że dosyć wolno to idzie, o czym zostają informowane kierowniczki działu, mają wtedy czas jeszcze na skombinowanie drabin, aby może troszkę szło szybciej. Zwykle pod koniec liczenia magazynu dziwią się, że tak to wolno idzie, że przecież powinniśmy uwijać się szybciej.

Wyobraziliście sobie już wysokie na ponad 3 metry metalowe półki. To wyobraźcie sobie, że jedna półka ma wysokość około 40 cm i długość metr, a na niej leżą swetry, oraz bluzki z satynowego materiału. Nie jedna, dwie, trzy na kupce, tylko dziesięć, albo tyle, że więcej włożyć nie da rady. Gdy liczymy, musimy je wyjmować aby dostać się do metek. Trzy czy cztery razy więcej czasu zajmuje je nam włożenie ich na półkę. Bo mimo, że jakaś pracownica je dała radę wepchać, to niestety my nie mamy takiej wprawy. Przez co często po prostu ubrania ułożone są nie tak równo jak wcześniej. Kierowniczy od razu się wtedy denerwują i każą poprawiać, a później mówią, że jesteśmy powolni.

Ogólnie pracownicy sklepu są w miarę normalnymi ludźmi, którzy są dosyć mili (nie zawsze, ale o tym później), ale kierowniczki są makabryczne. Sprawdzają dokładnie wszystko, czy ubrania są równo położone (co do centymetra) tam gdzie wcześniej leżały. Najgorzej jest jednak, gdy kierowniczka sprawdza po danej osobie czy na danej półce ilość ubrań się zgadza. Niedawno zostałam przydzielona na swetry, całe szczęście były dosyć cienkie i nie było ich tak dużo na półce, więc wiedziałam, że dokładnie liczę. Kierowniczka (K) przyszła, policzyła po mnie (J) i rzecze:
K: Ale tu jest źle policzone.
J: O ile się nie zgadza z kartką (na każdej półce była oddzielna kartka, aby zapisać ilość).
K: O jedną sztukę
J: To proszę jeszcze raz policzyć, a jak nie będzie się zgadzało, to proszę wziąć kartkę od naszej kierowniczki ze spisem produktów na półce i sprawdzić, czy się zgadza.
Policzyła jeszcze raz.
K: Nadal się nie zgadza.
J: Więc proszę pójść po spis.
K: Ale tak nie można zostawić jak się nie zgadza.
J: Przykro mi, ale zakończyłam już tą półkę i nie mogę do niej wracać, mogłam zawsze się pomylić o ten jeden sweter, proszę sprawdzić.
Fuknęła coś i poszła po kartkę. Sprawdzała dwa razy.
K: Jednak jak ja liczyłam, to sweter gdzieś się jeden schował.
Żadnego przepraszam, żadnego ja źle policzyłam. Po pewnym czasie się przyzwyczaiłam.

Często też trafiają nam się ubrania, akcesoria z porwanymi kodami kreskowymi, bez nich, lub takie, które po prostu nie wchodzą. Wtedy mamy odkładać je na kupkę, aby pracownicy mogli dorobić metki. Im więcej takich rzeczy, tym więcej roboty dla sklepu. Ostatnio kierowniczka była na nas zła, bo było sporo rzeczy na kupce. Chodziła po każdym i sprawdzała, czy na pewno kod nie może się zeskanować. Dopiero, gdy nie wchodził dobre 10 minut to poddawała się.

Wracając do pracowników. Uważam, że są bardzo mili, można z nimi porozmawiać w czasie pracy, jednak zdarzają się i tacy, którzy plotkują o klientach. U nich normalne jest wyśmiewanie się z nich, często po prostu z wyglądu. Najlepsza byłą kobieta, która opowiadała o tym jak sprzedała dosyć sporo ubrań pewnej Pani, mimo, że wyglądała w nich strasznie, ale jak to stwierdziła "Utarg wysoki musi być".


I na koniec, historia z liczenia sklepu z artykułami do domów. Na początku wejścia do sklepu jesteśmy informowani co liczyć, a co nie, a co jeszcze zupełnie innym sposobem, wraz z pracownikami sklepu. Każda powłoczka poduszki oddzielnie, bez środków, każda pościel oddzielnie, sztućce razem z pracownikiem. Bardzo proste do ogarnięcia. Pod koniec inwentaryzacji dowiedziałam się, że sklep nie poinformował nas, że niektóre poduszki na wystawach są liczone jako zestaw, przez co muszą być skanowane raz. A potem dziwią się, że ludzie mają po jednym błędzie.

inwentaryzacje

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 43 (171)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…