W centrum miasta mamy tzw. "stałego bywalca", czyli pana który od niepamiętnych czasów chodzi i zaczepia ludzi, że "potrzebuje na jedzenie". Z tym, że jak ktoś proponuje mu jedzenie, to zwykle się wykręca że wolałby pieniądze, a w razie otrzymania reklamówki z jedzeniem, to "dyskretnie" się jej pozbywa.
"Stały bywalec" zaczepił przechodzącego księdza i zaczyna swoją gadkę o tym, że od dwóch dni nic nie jadł i czy mógłby dostać kilka złotych na coś do jedzenia. Ksiądz powiedział, że idzie w kierunku jadłodajni dla ubogich i może mężczyznę tam zaprowadzić. Nie, "bo tam śmierdzi". A pracy pan nie ma?
Oj nie, wie ksiądz jak to teraz ciężko o pracę, nigdzie znaleźć nie można, pieniędzy ledwo starcza, a on od dwóch dni nic nie jadł. Więc pada pytanie, jakiej pracy pan szukał. "Takiej za 6000zł albo lepiej, za mniej to mi się nie opłaca wychodzić z domu".
Ksiądz nie pomógł.
"Stały bywalec" zaczepił przechodzącego księdza i zaczyna swoją gadkę o tym, że od dwóch dni nic nie jadł i czy mógłby dostać kilka złotych na coś do jedzenia. Ksiądz powiedział, że idzie w kierunku jadłodajni dla ubogich i może mężczyznę tam zaprowadzić. Nie, "bo tam śmierdzi". A pracy pan nie ma?
Oj nie, wie ksiądz jak to teraz ciężko o pracę, nigdzie znaleźć nie można, pieniędzy ledwo starcza, a on od dwóch dni nic nie jadł. Więc pada pytanie, jakiej pracy pan szukał. "Takiej za 6000zł albo lepiej, za mniej to mi się nie opłaca wychodzić z domu".
Ksiądz nie pomógł.
żebracy
Ocena:
448
(520)
Komentarze