Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66510

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o skąpstwie. Wiem, że tego było sporo, ale...

Cała sprawa dotyczy pewnej poznańskiej uczelni, a dokładnie jednego wydziału. Przez wiele lat dziekanem był pan o ptasim nazwisku. Niestety tak się stało, że niedawno mu się zmarło i od tego roku panuje Dziad. Dziad dlatego, że tzw. dziaduje każdy grosz. Przykłady? Proszę bardzo:

1. Sale laboratoryjne stworzone są na maksymalnie 10 osób, a to już i tak sporo (chodzi o liczbę silników, komputerów itd.). Nowy dziekan wymyślił, że grupa ma liczyć najmniej 20 osób. Nam się trafiły 25 osobowe grupy. Dzięki temu połowę laboratoriów siedzę z boku i nic nie widzę, bo zamiast w dwie osoby to w 4-5 osób pracujemy. Skąd taki pomysł? Poprawa jakości na pewno nie. Im mniej grup, tym mniej godzin do zapłacenia pracownikom, bo i mniej godzin. A to, że mniej się nauczą? A kogo to obchodzi?

2. Podobna sytuacja z liczbą przyjmowanych osób. Ja sama zaczęłam studia trzy lata temu i mój kierunek liczył na początku 150 osób. To już całkiem sporo, ale aule mieszczą mniej więcej tyle osób więc jest ok. W tym roku na ten sam kierunek przyjęto prawie 200 osób. Raz z ciekawości poszłam na ich wykład. Wielu studentów musiało siedzieć na schodach lub podłodze(!!!), bo brak miejsc. Ale za każdego przyjętego uczelnia dostaje pieniądze.

3. To już bardziej z perspektywy pracowników. Mamy zajęcia ze starszym gościem, który hołduje zasadzie 'co w głowie, to na języku'. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że dziekan obniżył stawkę godzinową i podwyższył godziny etatu. Dzięki temu mają więcej godzin wolontariatu. Obniżki dotknęły tylko najstarszych pracowników. Dziwne? Ale kto zatrudni doktora w wieku 65 lat, który całe życie tylko wykładał i na praktyce się nie zna?

4. Przyszła wiosna, coraz dłużej jasno itd. Więc kolejnym pomysłem na oszczędzanie jest zakaz włączania światła na korytarzach. Włącznik główny pani Ela - sprzątaczka może włączyć dopiero po 17(sama mi się skarżyła). Co tam, że korytarz długi jak stąd do wieczności i na całej długości są trzy okna. (ponoć już prowadzący marudzą, więc może się to zmieni...)

5. Tak się składa, że mój wydział od kilku lat organizuje imprezę robotów. Ale impreza to koszty. Goście przyjadą, ochronę i obsługę trzeba opłacić. Same stoiska stworzyć itd. Więc odwołujemy! Dziekan ani grosza nie da, no bo po co to... Na szczęście na własną rękę znaleźliśmy taką ilość sponsorów, że impreza mogła się odbyć i bez łaski dziekana.

6. To już moim zdaniem stanowcza przesada. Dziekan kazał prowadzącym specjalnie oblewać jak największą ilość studentów. Pochwaliło się tym kilku z nich i uspokajali, że tego nie zrobią. Sprawa jest ewidentna - im więcej warunków i wznowień tym więcej pieniędzy. Każdy warunek kosztuje (i to nie mało) więc interes jak złoto! A że studenci biedni, że część nie skończy studiów, albo przerwie na jakiś czas, bo ich nie stać, że naprawdę pilni studenci dostają warunki za głupotę dziekana, to już ich problem...

7. Żyje dobrze z całym personelem uczelni, więc wszystkie info mam od razu po spotkaniach. Ostatnio spotykam jedną panią (woźna chyba czy coś) złą jak osa, aż strach się odezwać. Opowiedziała z furią w głosie o kolejnym pomyśle 'tego skąpego Dziada'. Otóż w salach laboratoryjnych, gdzie sporo elektroniki, są specjalne gaśnice do tychże. Ale gaśnice drogie i ich legalizacja też. Więc lepiej (taniej) by było kupić jedną do portierni, a co się da gasić wodą. Co tam, że wydział ma 8 pięter. Na szczęście wszyscy się zbuntowali i postraszyli trochę kontrolami - odpuścił.

8. Są dwa wejścia na wydział. Przy głównym wejściu jest piękny podjazd dla wózków i wszystko jak należy. Natomiast przy drugim już nie. Widać nie ma potrzeby. Co z tego, że przed wejściem schodek? Może i jeden, ale też nie mały i na wózku samemu już ciężko wjechać(Sama bym na to uwagi nie zwróciła, tylko znajomy na wózku mi opowiedział). A jeśli jakiś 'wózkowy' się zapomni i podjedzie pod boczne drzwi, to żeby dotrzeć do głównego wejścia musi cały wydział naokoło objechać, bo odległość między wejściami to jakieś 50 m, ale po drodze wielkie schody bez podjazdu. Ile trzeba, żeby przy tym jednym schodku zrobić mini podjazd? Widać za dużo, bo kilka prób rozmów z dziekanem kończyło się informacją o braku pieniędzy.

To niby nie są jakieś wielkie rzeczy, ale na co dzień wszystkim dają się we znaki. Drobiazgi, które po prostu zniechęcają i sama mam już sporo znajomych, którzy woleli przenieść się na inny wydział/uczelnię i studiować w normalnych warunkach. Tym bardziej, że nie widać żadnych efektów tego oszczędzania - ani odnowionych sal, ani nowego sprzętu. Pieniądze są oszczędzane chyba dla radości oszczędzania...

polska_uczelnia

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 279 (355)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…