Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66764

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przyszedł ten moment, że postanowiłem kupić swój pierwszy, własny samochód. Na nowy funduszy nie starczy, ale z góry zrezygnowałem z szukania wozidła w komisach - nie ufam handlarzom, miałem w rodzinie przypadek potężnej wpadki przy tej drodze zakupu. Nie czułem specjalnej presji czasu, więc przeglądałem oferty prywatne w internecie, polecone przez znajomych i zauważone na mieście na zasadzie "kartki za szybą". Rozmawiałem telefonicznie z właścicielami kilkunastu samochodów, oglądałem 6. Smutna refleksja jest taka, że uczciwego i przyzwoitego człowieka sprzedającego samochód trudniej znaleźć niż igłę w stogu siana. Punkt po punkcie, zaliczyłem następujące przygody:

1) Pierwszy właściciel - piszą tak w co drugim ogłoszeniu. W połowie, z którymi rozmawiałem, oznaczało to "pierwszy właściciel po sprowadzeniu auta do Polski". Pół biedy jak przyznawali się przez telefon, gorzej, gdy nawet w trakcie jazdy próbnej zarzekali się, że są pierwszymi właścicielami. Dopiero jak prosiłem o pokazanie dokumentów przyznawali, że auto przyjechało zza Odry.

2) Rocznik 2007 - podobnie jak wyżej. W 2007 roku auto sprowadzono z Danii, rok produkcji - 2004...

3) Fiat jest bezwypadkowy, z zewnątrz wygląda dobrze, ale w komorze silnika wsporniki jakieś takie pokrzywione, pomięte, z jednej strony mocno skorodowane, z drugiej błyszczą się nowością. Zderzak w stanie idealnym, a plastikowe elementy nadkola (od wewnątrz, jakby za kołem) całe poszarpane. Sprzedający stwierdził tylko "Przecież nie jesteś mechanikiem, to co ty tam możesz wypatrzeć".

4) Serwisowany w ASO - dobrze brzmi, prawda? Tylko wszystkie faktury za naprawy wystawione są przez osiedlowy warsztat, a nie ASO. Właściciel tłumaczył się, że ten serwis specjalizuje się w Oplach, więc to to samo co ASO :)
Żeby nie było, nie uważam że każdy osiedlowy serwis to partacze, samochód Ojca też serwisujemy u Pana Staśka dwie ulice dalej i jesteśmy zadowoleni, ale bezczelne kłamstwo w ogłoszeniu dyskwalifikuje w moich oczach sprzedającego.

5) Przebieg 150 tys. km. W ogłoszeniu podany numer VIN, data pierwszej rejestracji, na zdjęciach widoczna rejestracja. Na podstawie tych danych sprawdzam auto w serwisie historiapojazdu.gov.pl - i zonk, przebieg przy rejestracji samochodu rok temu wynosił 220 tys km. Ktoś dużo jeździł na wstecznym :) Oczywiście nie traciłem nawet czasu na telefon.

6) Ogłoszenie o Fiacie na popularnym serwisie aukcyjnym, podany numer VIN jakiegoś Forda... serio ktoś liczy na to, że podanie jakiegokolwiek numeru VIN tak uwiarygodni ofertę, że kupujący tego nie sprawdzi?

7) Dziwne zachowanie w czasie jazdy próbnej:
Odpalam, radio gra na pełny regulator. Wyłączam je, bo chcę posłuchać jak pracuje silnik i zawieszenie. Właściciel od razu włącza je z powrotem. Ja znów je ściszam, mówię facetowi, że nie chcę żeby grało. OK, radio nie mąci już ciszy, za to właściciel zaczyna tubalnym głosem opowiadać o jakiś pierdołach (coś, że żona chce sobie kupić Hondę, a on woli Toyoty, bo coś tam...) Drze się tak, że aż uczy bolą. Ciekawe co chciał ukryć?

8) Ogłoszenie prywatne - umawiamy się na spotkanie. Na miejscu rzeczywiście domek jednorodzinny na przedmieściach, samochód stoi na podwórku, zaś po drugiej stronie ulicy znajduje się komis samochodowy. Właściciel widzi że przyjechałem, podchodzi do mnie... z biura komisu.
"Tak, ja prowadzę komis, ale ten samochód to prywatnie sprzedaję". Taa... na pewno uwierzę, szczególnie że ten gość równocześnie próbował mnie złowić na metodę numer 1.

Ostatecznie znalazłem pojazd dobrze rokujący. Jak mechanicy w ASO nie znajdą żadnych niespodzianek na przeglądzie, to go kupię. Choć do końca spokojny nie będę, bo po tym co zobaczyłem i doświadczyłem trudno mi będzie zaufać komukolwiek, autoryzowanym mechanikom również...

motoryzacja

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 373 (399)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…