Z doświadczeń kasjera-sprzedawcy w pewnej znanej sieci sklepów drogeryjnych.
Zacznę od tego, że uwielbiam swoją pracę. Mimo, że w życiu prywatnym jestem dość zamknięta w sobie i wolę książkę i herbatkę niż całonocną imprezę, to kontakt z klientami uwielbiam, lubię doradzać lub podpytać o doświadczenia z takim czy innym produktem.
Jednak są tacy klienci przy których witki mi opadają.
1. [P]ani po 50, obserwuję od dłuższej chwili, nie chcę być nachalna. W końcu decyduję się podejść i zaproponować swoją pomoc. Z szerokim uśmiechem na ustach pytam „Czy mogę pani jakoś pomóc?”. Kobieta chętnie się zgadza i informuje mnie, iż szuka prezentu dla synowej w postaci tuszu do rzęs, najlepiej takiego dwustronnego, żeby nie był taki zwykły. Przed moim podejściem owa klientka otworzyła już kilka tuszy z jednej serii, które były na wystawie (brała z półki, otwierała, podumała chwilę i odkładała, brała następny). Nie jest to dobre dla tuszu oczywiście. Szybciej wysycha, kruszy się i „szczęśliwa” nabywczyni takiego produktu, jest zwyczajnie niezadowolona.
Żeby uniknąć takich sytuacji mamy na sklepie testery. Niestety tester nie zainteresował owej klientki. Przedstawiłam oprócz jednego, na który już zwróciła uwagę, również produkt z innej firmy i serii (w podobnej cenie – zawsze staram się nie przekraczać progu w jakim klient szuka). Wręczam pani tester, ale zwyczajnie go zignorowała i otworzyła pełnowartościowy produkt z półki. No i zaczęła swoje otwieranie wszystkich dostępnych tuszy na półce, z serii którą wskazałam, na przemian z resztą z serii, którą wcześniej oglądała. Oczywiście też całkowicie nowe, te których nie zdążyła otworzyć. Zaciskam zęby i delikatnie mówię „są dostępne testery”. Klientka olewa informacje i kontynuuje. W końcu stwierdza „ja chyba wezmę ten pierwszy”. Ciągle z uśmiechem, mówię że oczywiście i że mam nadzieję, że moja pomoc była przydatna. Zadowolona klientka stwierdza, że oczywiście, tylko chciałaby ten tusz, ale nieotwierany. Ja karpik i zerkam na moją [K]oleżankę co robić (byłam nowa na sklepie).
[K]: Są dostępne tylko te tusze, które są na wystawie.
[P]: Ale jak to!? Przecież one są otwierane, ja chcę nowy, to prezent dla synowej!
[K]: Przykro mi, otworzyła Pani wszystkie tusze na półce, więc nie mamy już innych.
Obrażona klientka wyszła ze sklepu bez prezentu.
2. Starsza [P]ani prosi mnie o pomoc. Podążam za nią na dział z papierami toaletowymi.
[P]: Proszę pani ja zawsze kupowałam taki papier 3-warstwowy. Zwykły, bez żadnych zapachów.
[J]a: Oczywiście, tutaj taki jest – wskazuję na opakowanie z 12 rolkami.
[P]: Tak, ale w tym opakowaniu było 8 rolek i ja taki chcę.
[J]: W takim razie szuka pani tego papieru – wskazuję inne opakowanie.
[P]: Ale on jest rumiankowy, a ja nie chcę!
[J]: Proszę pani on nie jest rumiankowy. – biorę opakowanie w ręce i czytam na opakowaniu, żeby na pewno nie wprowadzić klientki w błąd.
[P]: Skąd pani wie?
[J]: Ponieważ jest napisane, o tutaj – wskazuję i czytam na głos napis z opakowania.
[P]: Ale on ma rumianek na opakowaniu, dlaczego!?
[J]: Nie wiem proszę pani, nie ja decyduję jaką grafikę producent umieszcza na opakowaniu.
Pani papieru nie wzięła. I wyszła obrażona ze sklepu, bo był rumianek na opakowaniu. Może nie jest to bardzo piekielne, ale na pewno nie ułatwia pracy.
Zacznę od tego, że uwielbiam swoją pracę. Mimo, że w życiu prywatnym jestem dość zamknięta w sobie i wolę książkę i herbatkę niż całonocną imprezę, to kontakt z klientami uwielbiam, lubię doradzać lub podpytać o doświadczenia z takim czy innym produktem.
Jednak są tacy klienci przy których witki mi opadają.
1. [P]ani po 50, obserwuję od dłuższej chwili, nie chcę być nachalna. W końcu decyduję się podejść i zaproponować swoją pomoc. Z szerokim uśmiechem na ustach pytam „Czy mogę pani jakoś pomóc?”. Kobieta chętnie się zgadza i informuje mnie, iż szuka prezentu dla synowej w postaci tuszu do rzęs, najlepiej takiego dwustronnego, żeby nie był taki zwykły. Przed moim podejściem owa klientka otworzyła już kilka tuszy z jednej serii, które były na wystawie (brała z półki, otwierała, podumała chwilę i odkładała, brała następny). Nie jest to dobre dla tuszu oczywiście. Szybciej wysycha, kruszy się i „szczęśliwa” nabywczyni takiego produktu, jest zwyczajnie niezadowolona.
Żeby uniknąć takich sytuacji mamy na sklepie testery. Niestety tester nie zainteresował owej klientki. Przedstawiłam oprócz jednego, na który już zwróciła uwagę, również produkt z innej firmy i serii (w podobnej cenie – zawsze staram się nie przekraczać progu w jakim klient szuka). Wręczam pani tester, ale zwyczajnie go zignorowała i otworzyła pełnowartościowy produkt z półki. No i zaczęła swoje otwieranie wszystkich dostępnych tuszy na półce, z serii którą wskazałam, na przemian z resztą z serii, którą wcześniej oglądała. Oczywiście też całkowicie nowe, te których nie zdążyła otworzyć. Zaciskam zęby i delikatnie mówię „są dostępne testery”. Klientka olewa informacje i kontynuuje. W końcu stwierdza „ja chyba wezmę ten pierwszy”. Ciągle z uśmiechem, mówię że oczywiście i że mam nadzieję, że moja pomoc była przydatna. Zadowolona klientka stwierdza, że oczywiście, tylko chciałaby ten tusz, ale nieotwierany. Ja karpik i zerkam na moją [K]oleżankę co robić (byłam nowa na sklepie).
[K]: Są dostępne tylko te tusze, które są na wystawie.
[P]: Ale jak to!? Przecież one są otwierane, ja chcę nowy, to prezent dla synowej!
[K]: Przykro mi, otworzyła Pani wszystkie tusze na półce, więc nie mamy już innych.
Obrażona klientka wyszła ze sklepu bez prezentu.
2. Starsza [P]ani prosi mnie o pomoc. Podążam za nią na dział z papierami toaletowymi.
[P]: Proszę pani ja zawsze kupowałam taki papier 3-warstwowy. Zwykły, bez żadnych zapachów.
[J]a: Oczywiście, tutaj taki jest – wskazuję na opakowanie z 12 rolkami.
[P]: Tak, ale w tym opakowaniu było 8 rolek i ja taki chcę.
[J]: W takim razie szuka pani tego papieru – wskazuję inne opakowanie.
[P]: Ale on jest rumiankowy, a ja nie chcę!
[J]: Proszę pani on nie jest rumiankowy. – biorę opakowanie w ręce i czytam na opakowaniu, żeby na pewno nie wprowadzić klientki w błąd.
[P]: Skąd pani wie?
[J]: Ponieważ jest napisane, o tutaj – wskazuję i czytam na głos napis z opakowania.
[P]: Ale on ma rumianek na opakowaniu, dlaczego!?
[J]: Nie wiem proszę pani, nie ja decyduję jaką grafikę producent umieszcza na opakowaniu.
Pani papieru nie wzięła. I wyszła obrażona ze sklepu, bo był rumianek na opakowaniu. Może nie jest to bardzo piekielne, ale na pewno nie ułatwia pracy.
sklepy praca
Ocena:
442
(518)
Komentarze