Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67419

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka historii z życia warszawskiej Sadyby.
Co ważne dla historii - średnia wieku na osiedlu oscyluje gdzieś w okolicach lat 70. Ot, po prostu w jedynie słusznym okresie był przydział mieszkań. Odchowane dzieci wyfrunęły z rodzinnego gniazda. A starsi rodzice pozostawali...
Z jednej strony cisza, spokój, sporo zieleni, dobry dojazd. Z drugiej - no właśnie. Drugą stronę opisują poniższe historie.

1. Zwierzęta. Ja nic nie mam do zwierząt - sam mam psa. Ale - po zwierzęciu należy sprzątać! Psy kazdy wyprowadza na smyczy, to i łatwo zaobserwować, kiedy pupil się załatwia. Sprzątnąć. A jak to jest z kotami? Te każdy po prostu wypuszczał - same się wyprowadzały. I tu zaczyna się piekielność. Na klatce był kocur - wredny co niemiara. I jakoś się zdarzyło, że nie przepadał za moim psem. Skutkiem tego co kilka dni musiałem myć drzwi do domu. Kocur po prostu notorycznie robił mi na drzwi. Nie na wycieraczkę. Nie na podłogę jakoś. On odlewał się na pół metra w górę! Do tej pory nie wiem, jak – do góry nogami stawał, żeby wyżej zadrzeć dupsko i wyżej nalać?

2. Miejsca parkingowe. Tudzież – ich brak. Jest parking „społecznie strzeżony”. Na czym polega ten dziwny twór? Otóż raz na miesiąc (tak mniej więcej wypada) każdy ze szczęśliwych posiadaczy miejsca parkingowego powinien pół nocy pilnować. Losowo – albo pierwsze pół nocy, albo drugie pół nocy. Emerytom może to nie przeszkadza. Ale już mi niekoniecznie się uśmiecha stać do 2 rano na parkingu i patrzeć, czy czasem ktoś się do samochodu czyjegoś nie włamuje. Zwłaszcza, jeżeli potem trzeba o 6 wstać i do pracy pojechać. Można się wykupić – znaczy, wynająć sobie emeryta, żeby postał za nas. Cena – jakieś 30 zł za te pół nocy. Emeryt ma czas, w nocy sobie postoi i poplotkuje (stoi się zawsze w dwie osoby). Ale że emerycie też na zdrowiu podupadają, to ciężko znaleźć takich, co postoją. Pomyślałem sobie – wynajmijmy ochronę. 4 osoby na noc, każda po 30 zł płacąca za „stacza” – daje 120 zł za noc. 30 nocy w miesiącu – 3600zł. Może nie jakieś kokosy, ale miałem nadzieję, że za tą cenę kogoś do stróżówki znajdziemy (ot, choćby innego emeryta, ale na legalnej umowie). Czy by mój pomysł wypalił – nie wiem. Nie spodobał się innym użytkownikom parkingu. Określono mnie, że tylko ja problemy robię. Inni grzecznie stoją jak jest ich kolej. Na szczęście znalazłem kogoś do stania za mnie.

3. Obgadywanie i permanentna inwigilacja. Typowym zajęciem emeryta na Sadybie... jest brak jakiegokolwiek zajęcia. Stoi zatem taki całe dnie na dworze i obserwuje. Gdzie kto idzie, z kim idzie, o której idzie... Lepsze niż ochrona? Niestety – nie. Jak chcieli ukraść opony z piwnicy, to i tak ukradli.

4. I na koniec perełka. Do mieszkania na parterze wprowadziła się młoda dziewczyna. Wysoka, atrakcyjna. Ale miała, w odczuciu lokalnych babć, jedna wadę – wychodziła z domu na całe noce. A jak wiadomo, jak na całe noce znika, to coś się na pewno dzieje. Dałem się naciągnąć na te spiskowania i zastanawianie się, czym się zajmuje – obstawiałem krupierkę w kasynie albo barmankę? Ale to propozycja innego zawodu zyskała największą popularność w środowisku moherowym.
Dziewczyna wzięła sobie psa – doga. Duży pies, szybko rośnie. A jak rośnie, to wyje z bólu – taki urok wątpliwy tej rasy. Wychodziła na noc, pies zostawał sam – wył. Przyznać trzeba, wątpliwa atrakcja dla sąsiadów.

Ale to nie dziewczyna piekielnością się wykazała.
Którejś nocy budzi mnie domofon – na zegarku po północy. Zwlekam się z łóżka i dobiegam do domofonu:
(J)a: Tak?
(M)oher na dole: Dzień dobry, czy to u Pana wyje ten pies?
J: Proszę Pani, u mnie żaden pies nie wyje.
M: Ale przecież słyszę go.
J: Ale nie u mnie.
M: Ale może Pan wie, u kogo?
J: Nie, proszę Pani, ja nic nie słyszę, dobranoc.
Koniec historii? O nie! Ledwo wróciłem do łóżka – znowu domofon!
J: Halo! (już mniej grzecznie)
M: Ale Pan mi musi powiedzieć, u kogo on wyje.
J: Proszę Pani, nic nie muszę Pani mówić.
M: Musi mi Pan powiedzieć. Bo ja nie wiem, pod jaki adres wezwać policję.
J: Proszę Pani, ja nie wiem, jaki to numer mieszkania.
M: Ale Pan musi wiedzieć, gdzie mieszka TA CO TAŃCZY NA RURZE!
Dalej powiedziałem Pani, co o niej myślę i żeby więcej nie dzwoniła. Nie dzwoniła – jej szczęście. Tak, byłem niemiły, nie pomogłem.

No i jakim trzeba być człowiekiem, żeby budzić człowieka po północy i o to pytać? Dodam tylko, że pies mieszkał w mieszkaniu na parterze. W każdej klatce było 10 mieszkań – i szło to po kolei od dołu. Siłą rzeczy pies był albo w mieszkaniu X1, albo X2. Ja mieszkałem na trzecim piętrze – w mieszkaniu X7 lub X8. Ale co tam – dzwonimy do ludzi na trzecim piętrze, może się uda na parter dodzwonić.

PS. Do tej pory nie wiem, czy dziewczyna (swoją drogą bardzo sympatyczna, kilka razy zagadaliśmy) wiedziała, co o niej mówią. Że tańczy na rurze w klubie itp.

blok moher

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (322)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…