Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67426

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem rekonstruktorem - jak zapewne pamiętacie. ;)

Rzecz będzie o ulubionych Piekielnych rekonstrukcji - czyli widzach, zwanych popularnie w środowisku ''Januszami'' i ''Halinami''.

1. Parę lat temu brałem udział w pewnej imprezie statycznej na południu kraju. Na takich imprezach z reguły rekonstruktorzy przygotowują swoje ekspozycje, wystawiając co ciekawszy sprzęt i prezentując go np. na manekinach, czy stołach. Na stołach wystawiliśmy masę rzeczy - od rzeczy szpitalnych, poprzez elementy wyposażenia, na przedmiotach osobistych kończąc. Na osobnych stanęły repliki broni.

Widzowie zawsze pchają się do stołów z giwerami, przy czym ZAWSZE biorą do rąk to, co jest większe - jak leży pistolet i karabin, to wezmą karabin itd. Kolega wyłożył swój pistolet maszynowy (czyli peem), zablokował zamek i przestrzegł, by nie przeładowywać.

Mija czas, ciepło, wesoło, po czym z tłumu wyłania się Piekielny Janusz, wiek ok. 40 lat, łysa głowa, przepocona koszulka i sandały na nogach. Jak zobaczył leżącą broń, od razu przytruchtał do stołu i wziął w swoje łapki peem. Powiedziałem mu, żeby tylko broń Boże nie przeładowywał, bo zepsuje. Co zrobił? Oczywiście szarpnął zamkiem w tył, omal nie zrywając blokady. Ja zbladłem i wyrwałem mu z rąk giwerę, wrzeszcząc, że mówiłem, by tego nie robił. Janusz piorunem odbiegł od nas i zniknął w tłumie - serio nigdy nie widziałem, by ktoś tak szybko uciekał. Szczęśliwie nic się nie stało, a peem w całości.

Dodam od siebie, że takie sytuacje to norma i co jakiś czas słyszę od znajomych rekonstruktorów, że ktoś coś stracił, bo zwiedzający albo zepsuli, albo ukradli - mi samemu skradziono oryginalny wojenny koc.
Jest to o tyle nieciekawe, że nikt nam później tego nie zwróci, bo wszystkie rzeczy kupujemy z własnej kieszeni.

2. Ta sama impreza, miesiąc temu. Stoimy z kolegami w grupce przy pojeździe, w pewnym momencie podchodzi [W]idz i zagaduje mnie o broń, wiszącą na moim ramieniu. Kiedy powiedziałem, że to karabin samopowtarzalny M1 Garand, zaczął się wykłócać, że to karabin automatyczny. Próbowałem mu wytłumaczyć różnice konstrukcyjne, ale pan uznał to za zbędne, ucinając jakże elegancką uwagą ''Teraz ja będę mówił, nie ty, dzieciaku!''. Machnąłem ręką i pozwoliłem mu się wygadać. Skończył, triumfalnie popatrzył po nas i wreszcie odszedł, ale wrócił po jakimś czasie i znowu próbował błyszczeć.

[W] - Widz
[J] - Ja

[W]: Ooo, ale Amerykanom to żadna operacja wojskowa prawie nie wyszła podczas wojny!
[J]: No, niespecjalnie, w zasadzie tylko w Holandii. Ale operacje ''Husky'', ''Avalanche'', ''Neptune'' jak najbardziej.
[W]: Ale ja mówię o takich dużych operacjach, a nie jakichś malych!
[J]: Ale to przecież były główne operacje - na Sycylii, we Włoszech i Francji...
[W]: Yyy... yyy... yyy... Ja muszę iść, przepraszam bardzo!

I więcej się nie pojawił. ;)
Dodam od siebie, że notorycznie zdarzają się panowie, którzy biorąc do ręki giwerę z II WŚ próbują poniżać rekonstruktorów z wiedzy na jej temat, bo ''z takiej szczelby we wojsku szczelali'', jak widzą nasze pielęgniarki, to padają na ziemię trzymając się za krocze i krzycząc: ''Oooh, jestem ranny, musi mnie ratować jakaś sanitariuszka, najlepiej pocałować'', przy rubasznym śmiechu kompanów. Każdą rzecz muszą obmacać, pogłaskać, polizać, nie pytając o pozwolenie - w końcu nie ich, to można zrobić z tym, co chcą.

Jak byłem w Holandii na rekonstrukcji, to ze względu na bardzo restrykcyjne prawo, nie mogliśmy wwieźć żadnych replik broni, ani jej elementów - mieliśmy tylko samo wyposażenie i rzeczy osobiste. Mimo to, ludzie podchodzili bardzo zaciekawieni, stawali w odległości metra od ekspozycji i bardzo grzecznie się pytali, czy mogą zrobić zdjęcie tym rzeczom (!), bo nie mieli odwagi poprosić o możliwość dotknięcia.

Rekonstrukcja...

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 287 (383)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…