Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szamanisko opisał historię z menelkiem, który nie zauważył że ma po kostki wody w mieszkaniu. W komentarzach się dziwicie, jak to możliwe że człowiek brodzi w wodzie i tego nie widzi. Otóż moi drodzy, możliwe, a znam to z własnych przykrych doświadczeń i długiej batalii z policją, spółdzielnią i rodziną sąsiada.

Od początku.
Mój dziadek kupił mamie mieszkanie. Z racji tego, że mieszkanie w stanie kompletnie nie nadającym się do zamieszkania, długi remont, ale mieszkanko odpicowane na glanc. Panele na ścianach w przedpokoju, korek na podłodze, wszystko to, na co mama dała radę naciągnąć dziadka ;)

Radość z nowego M nie trwała długo. Dał o sobie znać sąsiad z góry. Któregoś ranka mama się budzi i zauważa że dywan na przedpokoju tak dziwnie się błyszczy i delikatnie rusza. Okazało się że on pływa. Mieszkanie było zalane do tego stopnia, że do ubikacji chodziliśmy z parasolką coby na głowę nie kapało, panele zaczęły się marszczyć, a w kuchni bardzo długo walczyliśmy z grzybem na suficie.

Puka sąsiadka z piętra niżej, z awanturą że my zalewamy. Otóż nie, po pokazaniu jak wygląda nasze mieszkanie, do sąsiadki dotarło że winny jest lokator nad nami. Sąsiad miał z tego co pamiętam problemy natury psychicznej, jak wychodził z domu to obładowany siatami, ze wszystkim co cenne. Drzwi ani domofonu nie otwierał. Mama w akcie bezsilności dzwoni do dziadka. Dziadek przyjechał, jak zobaczył co się dzieje, poszli do spółdzielni, ale tam nic nie poradzili bo mieszkanie było na siostrę sąsiada, a on był tylko zameldowany i nic nie mogli zrobić.

Policja też nic nie wskórała. Nie znałam dziadunia z tej strony, ale w nerwach poleciał na górę, z młotkiem, robiąc malowniczą dziurę w drzwiach. W końcu sąsiad raczył otworzyć, woda wylała się na klatkę. A sąsiad? Był w stanie do mamy powiedzieć "Czego ty ode mnie ku*wo chcesz? Przecież ja mam sucho".

Wiadomo że z nim naprawdę nic się nie ugra, a mieszkanie zniszczone. Dotarliśmy do brata sąsiada. Facet przyjechał i poinformował nas, że jego brat powinien brać leki psychotropowe, ale odmawia bo twierdzi że nie potrzebuje a zmusić go nie można. Mama pokazała panele, bo o to najbardziej chodziło (w tamtym czasie to była droga fanaberia), mówi że ona to może suszyć grzejnikiem elektrycznym ale to też koszta, bo taki grzejnik żre prądu jak głupi. Tu chylę czoła, bo chłop zapłacił rachunek za prąd. Panele dało się uratować. Brat wziął sprawy w swoje ręce i zaczął przywozić sąsiadowi soki, a do nich dosypywał te leki. Eureka! Poprawa nastąpiła. Tyle że sąsiad zamiast zalewać puszczał msze i opery z radia na cały regulator, nieraz o 3 w nocy, ale to już szło znieść.

A teraz wyjaśnię jak szanowny sąsiad dawał radę zalewać tak, że woda szła od 3 piętra do parteru po linii prostej: otóż zatykał odpływ w wannie, odkręcał wodę i wychodził z domu. Gazu został pozbawiony, bo wkładał jakieś papiery do wiaderka i to podpalał. Albo go odkręcał i wychodził. Szczęście miał manie mieć zawsze otwarte okno (kolejna zmora bo zimą czuliśmy jego wietrzenie), więc nie wysadził nas w powietrze.
Także moi mili, można mieć pół metra wody i twierdzić że jest wszystko ok :)

sąsiedzi

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 320 (376)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…