Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67484

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w Niemczech, tuż przy granicy z Polską.
Z racji tego w moim mieście jest cała masa Polaków. Wiadomo, zdarzają się milsi, wredniejsi, ot, jak wszędzie.

Miałam również praktyki, w przedszkolu, w którym właściwie było tylko dwóch polaków. Przypuśćmy, [A]dam i [B]olek.
Bolek cichutki, nawet ze mną nie chciał rozmawiać (po polsku), nie wspominając o wychowawczyniach (nie umiał języka). Za to był zapatrzony w Adama jak w obrazek, wszędzie za nim chodził itp.
Adam niesamowicie głośny, zachowujący się jak wielkie panisko, któremu się należy.

Podczas zabawy na podwórku stałam i pilnowałam, czy ktoś nie próbuję przypadkiem skoku samobójczego z huśtawki czy z trzepaka. ;)
W tym momencie za mną przebiega Adam z Bolkiem, Adam się zatrzymuje, odwraca na pięcie i biegnie w przeciwnym kierunku z dzikim wrzaskiem
"Kuuu*waaaaa! Zapomniałem!!". Dodam, że każdy tutaj rozumie naszą "panią lekkich obyczajów".
Odwracam się, zatrzymuję młodego i pytam się:
J: Was hast du gesagt? (Co powiedziałeś? - młodzi muszą być jak najbardziej oswajani z językiem, dlatego każdą próbę rozmów podejmuję najpierw po niemiecku)
Widać, że Adam nie rozumie, więc powtarzam po polsku.
A (po chwili ciszy): Ale ja mogę przeklinać...
J: A kto ci tak powiedział?
A: Rodzice mi pozwalają.
Jedyne, co mi przyszło do głowy jako odpowiedź to: Ale nie tutaj.

Najbardziej smuci mnie to, że takie zachowania się wynosi z domu... A potem marudzimy, że mamy taką, a nie inną opinię.

Smutne.

zagranica

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 369 (459)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…