Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#67488

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może nie tak piekielne jak niesprawiedliwe zachowanie stróżów prawa w stosunku do ofiar i potencjalnych ofiar łapanki policyjnej w dwóch odsłonach. W obu przypadkach zdarzenia miały miejsce w tym samym mieście i z udziałem policji w nieoznakowanym radiowozie.

Kilka lat temu koleżanka opowiadała mi, jak została złapana na przechodzeniu przez ulicę poza pasami. Co do mandatu, nie miała żadnych obiekcji- obładowana zakupami nie miała ochoty robić kółeczka przez pasy do samochodu-zasłużyła i dostała.
Tyle, że w momencie, gdy miała wypisywany mandat, w jej "przestępcze" ślady poszła jakaś kobieta- nie zwróciła uwagi na nieoznakowane auto, policja z pojazdu nie wychodziła. Przeczłapała parę metrów przed maską auta i...nic, zero reakcji policjantów mimo, iż jeden z nich odprowadzał wzrokiem przechodzącą kobietę.

Pośmialiśmy się wtedy, że pewnie dzienny limit mandatów wyczerpali lub zarobili dla urzędu wojewódzkiego odpowiednią stawkę, ewentualnie ta druga kobieta była brzydsza/starsza i nie byli zainteresowani jej danymi.

I właśnie wczoraj mnie spotkało coś podobnego. Zatrzymałam się pod sklepem na poszerzonej w tym miejscu ulicy. Żadnych zakazów postoju/parkowania nie ma, od lat parkują tam ludzie robiący ciężkie zakupy. Parę worków cementu, 10 litrów farby, 30 metrów listew narożnych, itp. nie jest ani wygodne, ani łatwe i lekkie do noszenia na dystansie 100 metrów do najbliższego parkingu (jeśli oczywiście ktoś ma szczęście tak blisko zaparkować).

Miejscowa policja nigdy uwagi na to nie zwracała, sama parkując dwa sklepy dalej lub sklep bliżej w celu zakupu pączka na śniadanie lub schabowego na obiad (ale władzy wszystko wolno :).
Co prawda, ostatnio zaczęły dochodzić informacje, że panowie jeżdżący nieoznakowanym radiowozem kilka razy wlepili tam mandaty, ale jakoś każdy wzruszał ze zdziwieniem ramionami.

Miałam w planach zakupy ważące około 15 kg, wolnych miejsc na najbliższym parkingu nie było, to postanowiłam zaparkować na kilka minut. Już w sklepie usłyszałam, że dziś szaleje "sreberko", siejąc mandaty pieszym i rowerzystom za nadepnięcie (dosłownie) kawałkiem stopy/opony na fragment nie swojego chodnika np przy schodzeniu na przejście lub przejechanie rowerem przez ulicę oznaczoną do tego celu pasami ścieżką. O ile wiem, to po "zebrach" nie wolno przejeżdżać, ale jeśli jest wyznaczony odpowiedni tor, to jechać nim można (chyba?).

Wychodzę z ciężarem a panowie już migają niebieskim światełkiem na grillu. Mandat 300 zł za parkowanie samochodu powodujące utrudnienia w ruchu. OK, przytakuję, przyjmuję do wiadomości, że samochody mnie mijając muszą zwolnić (niby 200 m dalej rondo, więc wyjścia nie mają jeśli nie chcą zaryć nosem w wysoką wyspę, ale ja się aż tak dokładnie na przepisach nie znam).

Pan miał najwidoczniej ochotę pogadać, bo mi deklarował ile za taki mandat bym sobie kupiła, jak to ja samolubna, bo sobie robię wygodę a kierowcom nie. Jeśli uważa, że popełniłam wykroczenie to przyjmuję do wiadomości, człowiek uczy się wszak całe życie, a nigdy nie twierdziłam, że jestem alfą i omegą.

Czas mija, pan nic nie spisuje tylko gada, drugi siedzi i gapi się w przednią szybę. W tym czasie minęło nas kilkadziesiąt samochodów w obie strony a w tym przypadku oznacza to, że już wspólnie ze mną policja utrudnia ruch, blokując ulicę na dwa razy dłuższym dystansie. Ja rozumiem, że wykonuje czynności służbowe, ale chyba można to byłoby zrobić kilka razy szybciej, zwłaszcza jeśli winowajca się nie tłumaczy, nie protestuje, nie utrudnia.

Może pan był zaskoczony moim brakiem tłumaczenia, bo ostatecznie mandat wypisał i wspaniałomyślnie obniżył do stu zł, traktując to jako formę pouczenia. Ulżyło mi znacznie. I nic nie mam do tego mandatu. Jeśli tak stanowią przepisy to moja wina, więcej tak nie zaparkuję, zapamiętam.

Nieco przykro mi się zrobiło, gdy w czasie wypisywania mi mandatu zobaczyłam jak przez ulicę, 10 metrów przed maską policyjnego samochodu, a około 20 metrów od przejścia dla pieszych przechodzi pani w średnim wieku. Ze sklepu po jednej stronie ulicy przeszła powoli do sklepu po drugiej stronie. Nie rozpoznała "cywilnego" radiowozu, obrzuciła mnie mało przychylnym wzrokiem myśląc prawdopodobnie, że ucinam sobie pogawędkę ze znajomymi w samochodzie, który zaparkował na poboczu tyłem do kierunku jazdy.

A tu (jak w historii mojej koleżanki) zero reakcji drugiego policjanta. Patrzył przed siebie bez reakcji, jakby pani nie widział. I o ten brak reakcji mam pretensję. Jeśli ja złamałam przepisy, dostałam mandat to dlaczego inna osoba, też ewidentnie je łamiąca, już została "puszczona" luzem? Nawet bez upomnienia słownego?

Czyżby panu chodziło o moje dane? "Zarobił" już dość na mandatach lub wyczerpał limit na ten dzień?

ulica

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (26)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…