Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67686

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj dzwoni do mnie roztrzęsiona mama.
Zanim dojdę do tego, co zaszło, opowiem pokrótce historię zawodową mojej rodzicielki.

Mama od zawsze jest krawcową, albo - jak kto woli - czeladnikiem krawiectwa. W trakcie życia pokończyła różne kursy, jest pasjonatką mody, nowinek ciuchowych i ogólnie kręci ją wszystko, co ze szmatkami związane.
Dodam również, choć pewnie zabrzmi to trochę nieskromnie, że moja mama to jedna z najbardziej niekonfliktowych, a przy tym pracowitych, utalentowanych i rzetelnych ludzi jakich znam. I chwała Jej za to.

Mama przez ok 10 lat życia prowadziła z bliską koleżanką własną działalność, którą zakończyła po narodzinach mojej młodszej siostry, czyli - co ważne - ok. 18 lat temu. Od tego czasu mama zawodowo nie pracuje, ani na boku nie dorabia, i nie szyje NIC dla NIKOGO poza najbliższą rodziną, czyli mną, moją siostrą i babcią.

Do domu rodziców zawitały dwie panie "po cywilu", które bez zbędnych wstępów zapytały mojej mamy ile kosztowałoby u niej uszycie żakietu. Podpytywały jeszcze o ceny innych usług, typu podwinięcie spodni, czy zwężenie spódnicy. Mama zbaraniała, bo przecież od lat żadnych usług nie świadczy, o czym wszem i wobec wiadomo, toteż zgodnie z prawdą odpowiedziała, że skąd ten pomysł, by o takie rzeczy pytać.

Panie przechodząc od razu do rzeczy odpowiedziały - śmiem twierdzić, że również zgodnie z prawdą - że zostały anonimowo poinformowane o prowadzeniu przez moją mamę UTAJNIONEJ działalności gospodarczej i zaistniało podejrzenie oszustwa podatkowego. Mamie szczęka opadła, bo już co jak co, ale po niemal dwóch dekadach od zamknięcia zakładu krawieckiego, kontroli ze skarbówki się nie spodziewała. Panie się wylegitymowały, wniosek o rewizję okazały, obchód po mieszkaniu zrobiły, mama wygrzebała stare papiery i jakoś wybroniła się ze wszelkich zarzutów. Panie przeprosiły, wszak dowodów zbrodni nie znalazły, podziękowały i poszły w cholerę.

Niby happy end, ale... No właśnie. Wystarczyłoby, że mama paniom odpowiedziałaby, że zawodowo już nie szyje, ale po znajomości za przysłowiową kawę, i owszem - to podobno już jest przestępstwo, przez które rodzicielka miałaby niemałe kłopoty, a i brzydka fama o oszustwie w świat by poszła. A najbardziej nas intryguje: Kto i dlaczego złożył donos, i czy to tak w ogóle można? Ktoś mamie czegoś pozazdrościł, wykonał telefon i na chatę od razu wpada skarbówka?

Czyli że jak ja, dajmy na to, rysuję ludziom portrety, za które pieniędzy nie biorę, ale np. słodkościami nie pogardzę, to też mogę spodziewać się kontroli podatkowej po donosie kogoś "życzliwego"? Trochę nie ogarniam.

kontrola

Skomentuj (92) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 513 (565)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…