Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#67710

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyrostek robaczkowy w czterech podejściach
Miejsce akcji: angielskie przychodnie i szpitale.
1. Wrzesień, sobota rano.
Zaczyna mnie boleć brzuch. Strasznie. Biorę jakiś paracetamol czy inny ketonal, idę do pracy. Po pracy decyzja: przychodnia. Lekarz widząc mnie na krześle w poczekalni siną z bólu przyjmuje poza kolejnością, bada w obecności recepcjonistki,  stwierdza: wyrostek, ale nie trzeba operować. Dostaję diclac i ma się wchłonąć. 
Tymczasowo pomaga, więc mam spokój na kilka miesięcy. Lekarz mówi jeszcze, że gdyby zaczęło boleć na nowo, to iść prosto do szpitala.
2. Styczeń następnego roku. Sobota, idę do pracy, czuję się dobrze. Około 1:40 mówię szefowi, że coś zaczęło mnie boleć i muszę wyjść, najlepiej już. Nie ma mowy - jego boli ząb, on idzie do dentysty, a ja mam zostać i pilnować biura do 14:00 i nie ma takiej opcji by skrócić lekcje, po czym szef wybiega z biura. Lekceważę szefa i jego kretyńskie zalecenia, przepraszam uczniów, wychodzę w ciągu pięciu minut. Pomna na to co powiedział mi lekarz we wrześniu jadę prosto na A&E. Po odczekaniu kilku godzin zostaję zabrana do pokoju pielęgniarek, gdzie robią mi test ciążowy (mimo mojego stwierdzenia, że nie ma potrzeby - po pierwsze byłam jeszcze dziewicą, po drugie miałam właśnie okres - ale trzeba "bo co jeśli jestem jednak w ciąży to podczas rtg uszkodzi się płód"). Siusiam do słoiczka w celu zbadania. Przybyła po kolejnych dwóch godzinach lekarka stwierdza infekcję dróg moczowych (bo krew w moczu! - co z tego, że mam okres i boli zupełnie inaczej, a i innych objawów zapalenia pęcherza nie mam) i daje antybiotyki. Antybiotyków nie biorę - za to kuruję się starą dobrą pyralginą.
3. Dwa tygodnie przed Wielkanocą, tradycyjnie już - sobota. Właśnie skończyła mi się migrena - trzydniówka, namoczyłam sobie fasolę na fasolkę po bretońsku, godzina po drugiej. Wyszłam z pracy, chcę jechać do sąsiedniego miasta na zakupy.
Rozmawiam z mamą: "jak fajnie mamo, pierwszy raz od dwóch tygodni dobrze się czuję i nic mnie nie booooli" - wypowiadając ostatnie słowo, dosłownie składam się w pół rażona nagłym atakiem bólu :-)
Tradycyjnie, przychodnia. Lekarz, na oko stuletni Hindus. Nie wiem, czy to on nie znał angielskiego, czy uznał, że pacjentka - imigrantka go nie zna, ale zwracał się do mnie jak do niedorozwiniętego czteroletniego dziecka: "czy ty wymiotować, no wiesz..." i pokazuje gest wymiotowania" "ciebie boleć tutaj?" "To wyglądać jak wyrostek, boleć jak wyrostek, ale ty nie wyglądać na chora osoba, to ty iść do domu". No to poszłam :-)
4. Atak bólu w nocy, próba dodzwonienia się na pogotowie: czy w domu jest samochód? Jest, ale kierowca pił. Nie szkodzi, niech Cię odwiezie, karetki nie wyślemy.
Dziękuję,  nie skorzystam. 
Doczekałam rana, zwlokłam się na autobus. Znowu odczekałam swoje w poczekalni, stoczyłam boje o bezsadność testu ciążowego,   wreszcie po siedmiu godzinach trafiłam na oddział... nie dostałam nic do jedzenia ani picia "bo za godzinę na stół".
Operacja odlożona z braku anastezjologa, cały następny dzień również na czczo... bo może się jakiś stół zwolni :-)
Nie zwolnił się, a poza tym to trzeba jeszcze zrobić usg. W związku z tym, że nic nie piłam od niedzieli rana (a mieliśmy już wtorek) to oczywiście usg nie wyszło bo pusty pęcherz. Na usg dopochwowe nie wyraziłam zgody ja, z oczywistych względów.
Operację wykonano w nocy z wtorku na środę, i tylko dlatego, że już odpływałam. Podpisałam im wszystkie zgody i pozwolenia na wycięcie co tam będą chcieli, żeby mieć już wszystko z głowy :-)
Na samą operację nie narzekam - wykonana laparoskopowo i to podobno w ostatniej chwili, bo wyrostek był już w stanie do rozpadnięcia się na milion kawałków. Nie mogę się nawet chwalić bliznami, bo ich nie widać.
Mogłabym jeszcze ponarzekać na pielęgniarki, ale to inna historia...
Ale czy naprawdę musiałam męczyć się ponad pół roku zanim posłano mnie na stół? Nie lepiej i logiczniej byłoby to zrobić od razu, a nie ryzykować rozlanie się wyrostka i długotrwałą i kosztowną rekonwalescencje?

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 36 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…