Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#67836

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pisałam już o wyrostku. . .

Pora na opis przygód z kolejnym, dającym wyraźne objawy schorzeniem...

Historia trochę starsza, bo sprzed ośmiu lat.

Zacznijmy od tego (i wbrew pozorom ma to znaczenie dla historii), że mam raczej nijakie, nieukładające się włosy, w związku z czym od czasu do czasu robiłam sobie trwałą, by układaniu tychże pomóc (dopóki nie poznałam aktualnej fryzjerki, ale to już inna historia).

Tak więc, w sobotę umówiłam się w salonie na trwałą. Dla niewtajemniczonych, taka operacja, zwłaszcza wykonywana na długich włosach, nie tylko zajmuje kilka godzin, ale jeszcze podrażnia skórę (nie mówiąc nawet o tym jak pali włosy).

Na noc jak zwykle poszłam do pracy i już zaczęłam się gorzej czuć (a pracowałam wtedy jeszcze w domu opieki). Dreszcze, gorączka i te sprawy... Następną nockę chciałam wziąć wolne, ale 'Margaret, nie możesz, jest weekend, wszyscy leczą kaca, a ty za tydzień lecisz na urlop i to jeszcze wzięłaś dłuższy, bezpłatny, to jeszcze ci się wolnego zachciewa?'. No to poszłam do pracy, ale dałam radę tylko do północy - miałam dreszcze takie, że nie wiedziałam czy stoję, czy leżę, nie rozumiałam co do mnie mówili... Zwolniłam się, zadzwoniłam po taryfę (a mieszkałam o 15 minut spacerkiem, tyle że czułam że nie dojdę). Bolało mnie wszystko, i nie wiedziałam co się dzieje, gorączka taka, że można jajko ugotować na czole, na domiar złego swędziała mnie głowa na której zaczęły pojawiać się krosty. Ich obecność zignorowałam, uznałam że wysypka po płynie do trwałej, umyję łepetynę, wezmę dwa razy wapno i przejdzie :-)

Rano zadzwoniłam do administratorki w pracy zgłosić niemożność przyjścia na kolejną nockę i do przychodni, zarejestrować się do lekarza.

Opisuję lekarzowi objawy: dreszcze, gorączka, odpływanie... Lekarz ogląda, zagląda do oczu, gardła, widzi wypryski na czole i we włosach, ale zgadza się z moją opinią, że to alergia i nie bardzo chyba mi wierzy w tą chorobę, bo gorączki na tą chwilę nie mam (zbiłam paracetamolem).
Na odczepnego daje skierowanie na badania do szpitala czy to nie jakaś infekcja, albo wirus (z wirusem akurat trafił :-) ). Stwierdza, że nie widzi żadnych objawów charakterystycznych i puszcza do domu, mówiąc, że jak się wieczorem będę dobrze czuła to mogę nawet iść do pracy :-)
Na szczęście (dla podopiecznych rezydentów) decyduję się jednak zadzwonić z chorobą :-)

Czy ktoś z czytających już pokusił się o wystawienie diagnozy?

Bo ja wystawiłam ją sobie sama zaledwie kilkanaście godzin później...

Wystarczyło następnego ranka przejrzeć się w lusterku...

Krosty z głowy i czoła rozprzestrzeniły się na całą twarz, ramiona i w mniejszym lub większym stopniu pokryły całą powierzchnię ciała... tak oto, w wieku lat 32, zachorowałam na ospę wietrzną :-)

Do szpitala już oczywiście na badania nie poszłam; poszłam z powrotem do lekarza, gdzie usłyszałam, że mam brać paracetamol ...

Do domu opieki administratorka zabroniła mi nawet zaglądać w celu doręczenia zwolnienia - strach pomyśleć o rzezi, jakiej dokonałby wirus varicelli, na schorowanych i pozbawionych odporności staruszkach :-(

A wystarczyłoby, żeby lekarz nieco uważniej przyjrzał się krostom na czole i zapytał czy jako dziecko przechodziłam ospę...

angielska służba zdrowia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (30)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…