Historia o tym, że karma istnieje.
Na osiedlu, na którym mieszkam jest przejście dla pieszych. Znajduje się ono na mało ruchliwej ulicy. Jednakowoż ktoś kiedyś zdecydował, że ruchem w tym miejscu będą kierowały światła. Nie wnikam czemu, nie mnie decydować czy są one konieczne czy nie. Ot są i działają. Całkiem sprawnie zresztą, bo ruch pieszych odbywa się bardzo płynnie, a na 'zielone' nie czeka się więcej niż minutę. Oczywiście są tacy, którym i tej minuty strasznie szkoda i muszą dwupasmówkę pokonać na czerwonym.
Rzecz w tym, że na przeciwko tego przejścia stoi kiosk, za którym dzień w dzień dyżuruje patrol, łatając dziurę budżetową i wyłapując niesubordynowanych pieszych. Po pewnym czasie tej zabawy w policjantów i złodziei lokalna społeczność rozgryzła ten jakże skomplikowany plan i zaczęła przestrzegać zasad ruchu drogowego. Nie wszyscy jednak i o tym ta historia.
Pewnego wieczoru wracałam z treningu. Najkrótsza droga do domu prowadzi właśnie przez to przejście. Pierwszy pas ulicy pokonałam na migającym zielonym razem z parą młodych ludzi. Pomna tego, że zaraz za kioskiem czają się mundurowi grzecznie zatrzymałam się przed pustą po sam horyzont ulicą i czekałam na kolejną serię zielonego światła. Para jednak postanowiła skorzystać z tego, że nic nie jedzie i dziarskim krokiem chcieli przejść. Postanowiłam ich ostrzec:
- Hej, czerwone jest a tam...- zaczęłam. Jednak chłopak przerwał mi w nieoczekiwany sposób:
-%$rwa pier$%l się suko! Nie twój je%$by interes!! Będę se chodził jak mi się podoba!! - jego towarzyszka zawtórowała mu perlistym chichotem i oboje wkroczyli na ulicę... Wprost w objęcia uśmiechniętych policjantów. Przechodząc koło nich pół minuty później, usłyszałam jeszcze coś o dodatkowym mandacie za przeklinanie...
Ach ta karma.
Na osiedlu, na którym mieszkam jest przejście dla pieszych. Znajduje się ono na mało ruchliwej ulicy. Jednakowoż ktoś kiedyś zdecydował, że ruchem w tym miejscu będą kierowały światła. Nie wnikam czemu, nie mnie decydować czy są one konieczne czy nie. Ot są i działają. Całkiem sprawnie zresztą, bo ruch pieszych odbywa się bardzo płynnie, a na 'zielone' nie czeka się więcej niż minutę. Oczywiście są tacy, którym i tej minuty strasznie szkoda i muszą dwupasmówkę pokonać na czerwonym.
Rzecz w tym, że na przeciwko tego przejścia stoi kiosk, za którym dzień w dzień dyżuruje patrol, łatając dziurę budżetową i wyłapując niesubordynowanych pieszych. Po pewnym czasie tej zabawy w policjantów i złodziei lokalna społeczność rozgryzła ten jakże skomplikowany plan i zaczęła przestrzegać zasad ruchu drogowego. Nie wszyscy jednak i o tym ta historia.
Pewnego wieczoru wracałam z treningu. Najkrótsza droga do domu prowadzi właśnie przez to przejście. Pierwszy pas ulicy pokonałam na migającym zielonym razem z parą młodych ludzi. Pomna tego, że zaraz za kioskiem czają się mundurowi grzecznie zatrzymałam się przed pustą po sam horyzont ulicą i czekałam na kolejną serię zielonego światła. Para jednak postanowiła skorzystać z tego, że nic nie jedzie i dziarskim krokiem chcieli przejść. Postanowiłam ich ostrzec:
- Hej, czerwone jest a tam...- zaczęłam. Jednak chłopak przerwał mi w nieoczekiwany sposób:
-%$rwa pier$%l się suko! Nie twój je%$by interes!! Będę se chodził jak mi się podoba!! - jego towarzyszka zawtórowała mu perlistym chichotem i oboje wkroczyli na ulicę... Wprost w objęcia uśmiechniętych policjantów. Przechodząc koło nich pół minuty później, usłyszałam jeszcze coś o dodatkowym mandacie za przeklinanie...
Ach ta karma.
Karma
Ocena:
605
(649)
Komentarze