Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68025

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Teraz historia bez happy endu. Piątek, późny wieczór. Mąż koleżanki wrócił do domu w stanie wskazującym, cóż, na bliskie spotkanie z niesympatycznymi ludźmi. Co się stało?

Wracał ze spokojnego piwa z kolegami (w sobotę do pracy, więc wypił dwa i do domu). W autobusie jakieś cizie - jak je określił - zrobiły sobie imprezę: śpiewy, hulanki, swawola, generalnie głośno i nieprzyjemnie. Zwrócił im uwagę (spokojny człowiek, a głos ma jak miód, serio), reakcja oczywiście żadna - kilka wyzwisk w jego stronę i tyle.

Gdy wysiadał na swoim przystanku, dwa przystanki od pętli, razem z nim wysiadło siedmiu młodych gniewnych, najwyraźniej chcących się przed lasencjami popisać, bo przy ich dopingu zaczęli chłopaka lać. Udało mu się uciec, do domu niedaleko. Zęby całe, telefon cały, tylko on sam niekoniecznie: warga rozcięta, posiniaczony, kolano i biodro stłuczone, trochę zakrwawiony. Kategorycznie odmówił wędrówki na obdukcję i na policję - raz, że monitoringu na przystanku nie ma, świadków zajścia brak, to jeszcze - co najważniejsze - bliskość pętli każe podejrzewać, że chłopcy lokalni, więc spotkają go jeszcze nie raz. Odstraszyły go też doświadczenia ze świadkowania w podobnej sprawie - 2 lata ciągano go po sądach, a sprawca i tak wyszedł jako niewinny.

Podsumowanie raczej niewesołe: nie dość, że chamstwo się pleni i można dostać za niewinność, to jeszcze zgłoszenie sprawców nie zawsze jest dobrym pomysłem i grozi ponownym obiciem. Co za kraj...

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 343 (415)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…