Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68147

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam świadkiem przykrej sytuacji w poczekalni u lekarza - wiem, że historii na ten temat jest sporo, dlatego postaram się opisać to zwięźle.

Towarzyszyłam malutkiej siostrzenicy w kolejce do lekarza dziecięcego. Czekających dzieci było bardzo dużo, w tym dziewczynka z zespołem Downa pod opieką mamy i brata w wieku ok. 12 lat. Dziewczynka - na oko pięcioletnia - wykazywała zainteresowanie kontaktem z innymi ludźmi: podawała rękę, głaskała po buzi, pokazywała swoją książeczkę itd. Wszyscy (absolutnie wszyscy, i rodzice, i dzieci) byli jej bardzo życzliwi, uśmiechali się, zagadywali - miło było popatrzeć. Jej mama tymczasem pozwalała córce na swobodny kontakt z kolejkowiczami - wydawało się to OK w tamtej chwili.

Dziewczynka podeszła także do mnie. Niestety, poza podaniem ręki, zdecydowała się na silne szarpnięcie mnie za włosy. Powiedziałam stanowczo - absolutnie nie krzyczałam - "Nie rób tego". Na to mała podeszła do chłopca stojącego obok i zdzieliła go w rękę. Gdy chłopiec zaczął płakać, obudziła się ze letargu mama dziewczynki i karcącym tonem przywołała swojego syna: "Weź ją stamtąd, widzisz przecież, co robi". I do córki: "Idź, zobacz, jaką tamta dziewczynka ma fajną lalkę".

Córce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Podbiegła do właścicielki lalki, wyrwała jej zabawkę, rzuciła na podłogę i wróciła do swojej mamy krzycząc na cały głos. Opiekunka poszkodowanej, skonsternowana, nie śmiała chyba zwrócić uwagi matce. Potem jeszcze kilka razy powtórzyła się sytuacja z zaczepianiem, biciem i podszczypywaniem innych dzieci i nawet ich rodziców... za co najwidoczniej odpowiedzialny był syn tej pani, bo to on zbierał cięgi. Sama pani nie ruszyła się ani razu do swojej niesfornej córki. Ja cieszyłam się, że sprawczyni zamieszania nie zainteresowała się moją siostrzenicą-niemowlakiem. Nie wiem, jak to się wszystko skończyło, bo nadeszła nasza kolej na wejście do gabinetu.

Uważam, że piekielne było zachowanie matki dziewczynki. Nie reagowała na powtarzające się, jednoznacznie agresywne zachowania córki. Swojego syna traktowała, brzydko mówiąc, jak popychadło, które ma biegać za siostrą i pilnować, podczas gdy mama sobie posiedzi w spokoju. Rozumiem, że matka ma prawo być zmęczona, a także może oczekiwać pomocy od swojego starszego dziecka. Jednak to, co zobaczyłam, było po prostu przykre. Ta pani widziała, że córka bije inne dzieci, jest głośna, napastliwa - a nie wstała nawet z krzesełka, a jedynie pokrzykiwała na syna. Bardzo mu współczuję...

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 444 (542)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…