Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68153

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielności z Wysp ciąg dalszy. Tym razem będzie o piekielnym miejscu parkingowym.

Wprowadzając się na nowe mieszkanko tak się złożyło, że dostałem też miejsce parkingowe. Jako że samochodu wtedy jeszcze nie miałem (dopiero planowałem kupić), stało ono puste, a naklejkę upoważniającą mnie do parkowania tamże bezpiecznie trzymałem w domu.

Po kilku tygodniach zakupiłem swoje pierwsze cztery kółka i mój Focus mógł w końcu stanąć na moim miejscu parkingowym z ważnym pozwoleniem na to. Jednakże w ciągu kilku tygodni od wprowadzenia się do zakupu, na tym miejscu stał sobie bezprawnie Renault Clio bez jakiejkolwiek naklejki upoważniającej do parkowania na prywatnej posesji (parking przynależny do budynku mieszkalnego jest oznaczony „Private property parking” plus, aby tam wjechać, trzeba mieć tzw. foba, aby bramę sobie otworzyć). Pomyślałem, że raz, to jeszcze nie problem, skoro i tak samochodu nie miałem, ale zdarzenie powtarzało się notorycznie. Doskonale rozumiem, że miejsce stało puste, ale skoro opłacam go w czynszu, to równie dobrze mógłbym postawić tam krzesło, byleby tylko miało na to pozwolenie w postaci owej naklejki. Mimo wszystko, zgłosiłem to dopiero do zarządcy budynku na dwa dni przed zakupem mojego auta, aby mieć pewność, że moje miejsce będzie puste, kiedy przyjadę swoim rydwanem.

Pewnego dnia, jeszcze przed kupnem auta, siedząc sobie na ławce i rozkoszując się słonecznym popołudniem i książką, zauważyłem jak Renault, korzystając z otwartej bramy po poprzednim kierowcy, wjeżdża sobie na parking i bezczelnie parkuje na moim miejscu. Niewiele myśląc, podszedłem grzecznie od prawej strony, zapukałem w szybkę kierowcy i spytałem się, czy pan ma pozwolenie na parkowanie. Blondyn za kierownicą zdziwił się, ale zamiast odpowiedzieć na pytanie tak lub nie, to on pyta się o moje imię. Wytłumaczyłem mu, że to jest nieistotne i nie życzę sobie, aby parkował na moim miejscu bez ważnego pozwolenia, którego nie miał, tym bardziej, że na następny dzień przyjeżdżam tu swoim samochodem. Blondyn się oczywiście oburzył, że on tylko na chwilę, ale auta nie przeparkował do dnia następnego.

Ok, sprawa zgłoszona, w dzień transakcji miejsce wolne, Focus zakupiony i zaparkowany. Myślałem, że to koniec. Niestety, kilka dni nie używałem auta i kiedy w końcu przeszedłem się na parking, to zauważyłem, że lusterko od strony kierowcy jest zdemolowane. Nie uszkodzone, jakby ktoś zahaczył przypadkiem przy parkowaniu, tylko bezczelnie zdemolowane i zwisające na samych kablach.

I teraz gwóźdź programu: parking jak i osiedle jest monitorowane, ale kiedy poprosiłem zarządzę o zapis z CCTV, to dowiedziałem się, że moje miejsce widać, ale akurat od strony kierowcy jest martwy punkt i kamera nie łapie, tak więc nie mam dowodów, kto mógłby to zrobić. Podejrzenia są na blondyna, ale oczywiście mu tego nie udowodnię.

Kto piekielny: monitoring z martwym punktem, ja zwracający uwagę gościowi bezprawnie parkującemu na moim miejscu, czy sam blondyn który (najprawdopodobniej) z premedytacją uszkodził mi lusterko?

Dobrze, że choć koszt wymiany nie jest tak duży, jak się spodziewałem, ale mimo wszystko dziura w portfelu jest.

"strzeżony" parking

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 331 (401)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…