Piekielność dnia codziennego.
Wracam wieczorem, po 20 do domu. Zapomniałam kluczy - ale to nie problem, współlokator jest już w mieszkaniu, światło się świeci, więc nie śpi.
Dzwonię domofonem - nic. Drugi raz, trzeci, dziesiąty - nic. Postałam pod klatką, połaziłam, w końcu sąsiad mnie wpuścił.
Zła jak osa idę na swoje piętro i dzwonię do kraty (mamy zamykany korytarz). Nic. Raz, drugi, piaty, w końcu trzymam ten dzwonek non stop, hałas jest, aż sąsiadka wystawiła głowę, co się dzieje - no współlokator nie otwiera. Telefon jak na złość padł jeszcze przed powrotem do bloku, a numeru nie pamiętam, żeby zadzwonić od sąsiadki.
Usiadłam na schodach i czekam, dzwoniąc tylko kontrolnie od czasu do czasu - moje szczęście, że mąż kończył wcześniej pracę, więc o 21 z minutami, po łącznie 40 minutach stania pod drzwiami, dostałam się do domu.
A współlokator?
Ja: Nie słyszałeś, jak dzwoniłam?
W: No słyszałem.
Ja: Czemu nie otworzyłeś?
W: Nie wiedziałem, że to ty.
Ja: ...Serio?
W: No myślałem, że ulotki albo listonosz, to nie otwierałem.
To dorosły facet. Słyszał kilkanaście-kilkadziesiąt minut napieprzania dzwonkiem późniejszym wieczorem. Uznał, że to ulotki, nie wyjrzał nawet, żeby pogonić "dziada" hałasującego. Przyznam, że lekko zaniemówiłam.
Wracam wieczorem, po 20 do domu. Zapomniałam kluczy - ale to nie problem, współlokator jest już w mieszkaniu, światło się świeci, więc nie śpi.
Dzwonię domofonem - nic. Drugi raz, trzeci, dziesiąty - nic. Postałam pod klatką, połaziłam, w końcu sąsiad mnie wpuścił.
Zła jak osa idę na swoje piętro i dzwonię do kraty (mamy zamykany korytarz). Nic. Raz, drugi, piaty, w końcu trzymam ten dzwonek non stop, hałas jest, aż sąsiadka wystawiła głowę, co się dzieje - no współlokator nie otwiera. Telefon jak na złość padł jeszcze przed powrotem do bloku, a numeru nie pamiętam, żeby zadzwonić od sąsiadki.
Usiadłam na schodach i czekam, dzwoniąc tylko kontrolnie od czasu do czasu - moje szczęście, że mąż kończył wcześniej pracę, więc o 21 z minutami, po łącznie 40 minutach stania pod drzwiami, dostałam się do domu.
A współlokator?
Ja: Nie słyszałeś, jak dzwoniłam?
W: No słyszałem.
Ja: Czemu nie otworzyłeś?
W: Nie wiedziałem, że to ty.
Ja: ...Serio?
W: No myślałem, że ulotki albo listonosz, to nie otwierałem.
To dorosły facet. Słyszał kilkanaście-kilkadziesiąt minut napieprzania dzwonkiem późniejszym wieczorem. Uznał, że to ulotki, nie wyjrzał nawet, żeby pogonić "dziada" hałasującego. Przyznam, że lekko zaniemówiłam.
Ocena:
563
(669)
Komentarze