Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68706

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja miała miejsce kilka lat temu.
Na przeciw bloku w którym mieszkałam, przerobiono szpital policyjny (chyba tak, albo wojskowy, wiem że tam były badania mundurowych), na blok z mieszkaniami socjalnymi. Wiadomo kto tam został ulokowany (broń Boże nie generalizuję, ale w tym przypadku cały odsetek został tam umieszczony).

Idąc do sklepu widzę taką sytuację: na chodniku stoi rodzeństwo max 5 lat, trzymające się za rękę, z zamiarem przejścia na drugą stronę ulicy. Z prawej strony jedzie samochód, nie z zawrotną prędkością, ale te 40 km/h miał. Wyobraźnia pokazuje mi scenę, która dzieje się sekundę później. Dziewczynka puszcza się, i wbiega prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu. Zamarłam. Dziecko odrzuciło parę metrów dalej, na przeciwny pas

Dużo nie myśląc podbiegłam, zebrałam ją z tej ulicy (wiem że nie powinno się ruszać, bo możliwy był uraz kręgosłupa, ale jechał samochód, który mógł nie wyhamować i z dziecka zostałaby plama). Z nerwów zapomniałam numeru na pogotowie. Zaraz tłum gapiów, jakaś kobita drze się na mnie że nie umiem dziecka pilnować. Szok.

Pogotowie wezwane, dziecko się drze, guz na czole potężny. Pytamy kogoś z tego bloku, czy wie gdzie jest matka. Ano wiedzą. Matka z kolejnym kochasiem, upita w trupa, kontroli zero. Dziecko zabrane na pogotowie. Pojechałam do tego szpitala, zapytać choćby czy wszystko w porządku, oczywiście pielęgniarka udzielić informacji nie mogła, ale powiedziała że prócz złamanej ręki, dużego guza i wstrząśnienia mózgu nic małej nie jest.
Ciekawostka. Prócz tej dwójki w domu było jeszcze pięcioro innych dzieci (oczywiście każde z innym ojcem), dzieci zostały matce przyznane warunkowo.

Dwa lata po zdarzeniu, trafiło mi się być w grupie w szkole zaocznej z matką tej dziewczynki. Opowiedziałam jej tą historię, a ta z rozbrajającym uśmiechem stwierdziła "Tak, to moja córka była". Brew mi tylko drgnęła, nie skomentowałam. Jaki los dzieciaków dalej, dokładnie nie wiem, ale wspominała coś że młodsze poszły do domu dziecka.

Kierowca który niefortunnie potrącił małą, wiózł żonę na porodówkę, dziwię się że nie urodziła w samochodzie.

dzieci

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 242 (352)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…