Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68892

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nadszedł czas na dłuższe podsumowanie mojej wakacyjnej pracy w punkcie wyrabiania zdjęć do dokumentów. Praca ogólnie bardzo przyjemna, zdarzały się chwile zrywania boków ze śmiechu (pan o wyglądzie wikinga, z kruczoczarną brodą do pasa, marsową miną i wyglądem przyprawiającym o zimny dreszcz na kręgosłupie, proszący o przypudrowanie świecącego się na zdjęciu noska), ale było też sporo piekielnych ludzi.

Na początek, grupa:
"WIEM LEPIEJ"

Tak się złożyło, że bodajże w marcu tego roku dość znacznie zmieniły się wymagania dotyczące zdjęć do dowodu. Zrezygnowano ze zdjęć uśmiechniętych, z lewego profilu i z odsłoniętym lewym uchem na rzecz zdjęcia a'la zakład karny, gdzie nie można się uśmiechać, brwi i owal twarzy mają być całkowicie widoczne, a twarz jest ustawiona na wprost obiektywu i musi zajmować 70-80% zdjęcia (ramion już nie widać). Nie oszukujmy się, każdy wie jak się na takich zdjęciach wychodzi - każda asymetria twarzy bije po oczach, a grobowa mina nie poprawia sytuacji.

Wielokrotnie słyszałam, że się nie znam, nawet wymagania wypisane czarno na białym zarówno w programie ze wzorami zdjęć jak i w internecie nie pomagały. Czasem klienci stawiali na swoim i po kilku dniach z pretensjami wracali zrobić zdjęcie od nowa.
Niejedna niewiasta z płaczem zdjęcie odbierała.
Niejedna osoba obraziła się na mnie, że źle wyszła na zdjęciu.
Niejeden raz robiłam kilkanaście identycznych zdjęć, bo klient liczył że za którymś podejściem w końcu wyjdzie lepiej (przypominam - twarz musi być na wprost i nie można się uśmiechać, pola do manewru za bardzo nie ma). Rozumiem 3-4 zdjęcia, ale ktoś robi piętnaste takie samo zdjęcie i nadal nie widzi, że to nie za bardzo ma sens?

Grupa doskonale znana w każdej branży:
"SAM NIE WIEM CZEGO CHCĘ"

- Dzień dobry, dla mnie będą zdjęcia.
- Oczywiście, jakiego rodzaju zdjęć Pan(i) potrzebuje?
- No takie do dokumentów.
- Rozumiem, ale muszę dokładnie wiedzieć jaki to typ zdjęcia, albo do czego jest to zdjęcie potrzebne.
- No takie... Do papierów jakichś!

W bazie mamy dobre kilkaset wzorców wyrabiania zdjęć, ale niestety opcji "jakieś do papierów" nigdy nie odnalazłam. Po pewnym czasie z uśmiechem proponowałam wizę do Azerbejdżanu, która w magiczny sposób pomagała większości osób przypomnieć sobie jakie zdjęcie jest im potrzebne. Dla ścisłości - nie oczekujemy od klientów znajomości dokładnych rozmiarów i wymagań zdjęcia, wystarczy podać nazwę lub dokument do którego jest potrzebne, np. dyplomowe, do dowodu, wiza do Stanów itp.

Z powyższej grupy osób wydzieliłabym jeszcze podgrupę:
"NIE CZYTAM WYMOGÓW BO PO CO"

Przodują tutaj osoby biorące udział w rekrutacji na studia. Jak pisałam wcześniej - zdjęcia do dowodów uległy zmianie. Nie mam pojęcia czy uczelnie zdają sobie z tego sprawę, jednak w większości w wymaganiach rekrutacyjnych co do potrzebnych dokumentów nadal dumnie wpisują formułkę "zdjęcie zgodne z wymaganiami obowiązującymi przy wydawaniu dowodów osobistych". Traktujemy je wtedy jako obecne zdjęcia dowodowe.
Dodatkowy myk polega na tym, że część uczelni stwierdziła, że ona jednak woli zdjęcia jak do starego dowodu, tzw. "legitymacyjne" - w rzeczywistości takie zdjęcie prawnie już nie istnieje i nie ma w żaden sposób określonych wymagań, ogólnie za zdjęcie legitymacyjne przyjmuje się teraz zdjęcie do prawa jazdy. Co więcej, dla niektórych uczelni zdjęcie "legitymacyjne" było tożsame z nowym dowodowym, co już wprowadzało zamęt absolutny. Dlatego od każdej osoby musiałam postarać się wydobyć informacje na temat rodzaju zdjęcia, a przeważnie umysły studentów nie zostały skalane myślą, aby zawczasu wymagania swej uczelni sprawdzić. Najczęściej więc dialog wyglądał w ten sposób:

- Do legitymacji studenckiej zdjęcie.
- Na wprost czy z półprofilu? (najprostsze pytanie pozwalające odsiać stary dowód od nowego, a nuż ktoś się zorientował w sytuacji i będzie wiedział czego potrzebuje?)
- ...? A to ma jakieś znaczenie?
- Tak, uczelnie mają określone w wymaganiach jaki typ zdjęcia jest potrzebny. Czy było wspominane, że ma być zgodne z wymaganiami do dowodu?
- Yyyy... No raczej nie.
- A mogłabym wiedzieć na jaką uczelnię?
- No na "X" - najczęściej była to uczelnia o której wiedziałam już, że ma wymagania "jak do nowego dowodu".
- Na tej uczelni jest wymagane aktualne zdjęcie dowodowe, na wprost, takie a takie, z tym i tym odkrytym.
- Ale ja miałam inne.
- Bardzo możliwe, wymagania co do zdjęć dowodowych zmieniły się dopiero parę miesięcy temu, obecnie wyglądają one w ten sposób (pokazuję wzór).
- Ale ja nie chcę takiego! Proszę mi zrobić takie jak miałam wcześniej!
- Nie ma problemu, cena jest ta sama. Proszę jednak pamiętać, że nie mogę zagwarantować że przyjmą zdjęcie niezgodne z wymaganiami.

I tu wychodzi niekonsekwencja uczelni - czasem takie zdjęcia były akceptowane, co powodowało kolejną falę piekielności ("bo mojej koleżance takie przyjęli, pani mi chce na złość brzydkie zdjęcie robić!"), ale najczęściej dzień czy dwa później osoba, która uparła się na zdjęcie starego typu, wracała z pretensjami, że "zrobiliśmy złe zdjęcie i go nie przyjęli". Oczywiście żądając w ramach zadośćuczynienia darmowego kompletu zdjęć, albo chociaż rabatu.

Kolejna drażliwa kwestia:
"RETUSZ"

Zdarzały się osoby pragnące usunięcia najdrobniejszych plamek i niedoskonałości, ale zdarzały się również osoby, które retuszu absolutnie nie chciały - wystarczyło powiedzieć jakie ma się wymagania, nie robiliśmy żadnych problemów. Niepisaną zasadą u nas w pracy było "ilość i jakość retuszu zależą od ilości i zdenerwowania osób w kolejce" ;) Ogólnie staraliśmy się doprowadzać zdjęcia do takiego stanu, aby nam samym się podobały - w większości nikt nie narzekał, jednak i w tej kategorii zapamiętam parę kwiatków...

Pewien pan wyszedł już z gotowymi zdjęciami, po czym wrócił i zażądał usunięcia "tych zacieków po bokach twarzy". Zaciekami okazały się kości policzkowe owego dżentelmena, których na zdjęciu dowodowym absolutnie nie mogłam usunąć (zbyt duża ingerencja w rysy twarzy) i spędziłam około 20 minut na tłumaczeniu, dlaczego szanowny pan musi się pogodzić z istnieniem własnych kości.

Inny pan proponował mi łapówkę za zmienienie rysów twarzy przez podniesienie czoła, tak żeby go "kamery na ulicach nie rozpoznały".

Ogólnie masa osób próbująca mnie przekonać do wymazania znaków szczególnych i zmienienia wyglądu swojej twarzy w zdjęciach do wizy lub paszportu, na co oczywiście absolutnie się nie mogłam zgodzić. Nie przekonywały mnie nawet argumenty typu "Halinkę to tak obrobili że o 20 lat młodziej wygląda i nie miała nigdy problemu!".

I na koniec sprawa najbardziej mnie denerwująca.
"PRZYJDĘ JAK JUŻ BĘDĄ ZAMYKAĆ"

Wiem, że ten problem pojawia się w większości sklepów. Rozumiem też, że nie każdy zdaje sobie sprawę z tego ile trwa ustawienie osoby do zdjęcia, obróbka, przygotowanie do druku, sam druk i wycięcie zdjęć. Nie mówiąc już o kwestii wydobycia z klienta jakiego zdjęcia potrzebuje ;) Nie mam zatem pretensji do osób, które przychodziły 2-3 minuty przed zamknięciem, jednak jeden osobnik na zawsze utkwi mi w pamięci.

Minuta po zamknięciu lokalu, drukujemy i wycinamy zdjęcia do odbioru na następny dzień (można u nas wziąć zdjęcia droższe, które są gotowe w kilka minut, albo tańsze - do odbioru następnego dnia albo w jakimś późniejszym terminie), podliczamy kasę, sprzęt już wyłączony.

Do drzwi dobija się chłopak. Bardzo intensywnie. W obawie o szybę otwieramy drzwi i informujemy, że sklep już zamknięty, bardzo prosimy o przyjście jutro rano. Ale chłopak twarda sztuka, nie da się tak łatwo spławić, potrzebuje zdjęć, bardzo mu zależy. Serce mi zmiękło, odsunęłam wizję opuszczenia pracy o czasie, odpalam komputer i pytam jakich zdjęć potrzebuje.

Do dowodu, prawa jazdy, dyplomowe i paszportowe.

Już mi się na usta cisnęło pytanie jakim cudem potrzebuje tych wszystkich zdjęć naraz, do tego zapewne na teraz, skoro mu się tak śpieszy. Przemilczałam sprawę, w międzyczasie dziękując Bogu, że zdjęcia do dowodu i paszportu są teraz takie same, a do prawa jazdy i dyplomu uda się zrobić z jednego kadru.

Robimy zdjęcia, chwilę schodzi (mamy politykę, że robimy kilka ujęć, z uśmiechem, na poważnie, za patrzeniem w obiektyw i poza obiektyw, a potem klient wybiera najfajniejsze jego zdaniem ujęcie). Zdjęcia wyretuszowane, chcę zacząć drukować, a tu chłopak informuje, że on chce te zdjęcia dopiero na przyszły tydzień, bo mu w sumie teraz nie są potrzebne, a zawsze to taniej będzie. Maczeta mi się w kieszeni otworzyła.

Kraków ;)

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 420 (496)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…