Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69015

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o urzędzie imigracyjnym przypomniała mi perypetie koleżanki.

Koleżanka zaraz po studiach wyjechała z kraju. Najpierw kilka lat pracowała w pewnym europejskim kraju. Tam złapała kontakty z uczelnią z drugiego końca świata i w końcu dostała propozycję wyjazdu na projekt badawczy do pewnego kraju Ameryki Południowej. A ponieważ raz człowiek żyje, to z czystej ciekawości postanowiła tam wyjechać. Kraj jej się bardzo spodobał, a jeszcze bardziej spodobał jej się pewien obywatel tego kraju. Ona obywatelowi też się spodobała. I tak romans kwitł w najlepsze.

Po dwóch latach postanowili się pobrać. Kwestia załatwiania formalności to temat na inną, bardzo długą historię, ale nie o tym miałam pisać. W końcu udało się - wzięli ślub. Pomieszkali w tym kraju jeszcze ponad rok aż koleżance skończyła się umowa z uczelnią. A ponieważ zdążyła zatęsknić za kapustą kiszoną i pierogami, postanowiła wracać do kraju. Jej mąż też chciał jechać do Polski - w końcu to Europa, ziemia wielkich możliwości. Wizę jej mąż dostał bez problemu. Jednak gdy już dotarł do Polski, musiał udać się do urzędu aby dostać prawo do stałego pobytu w kraju, a także podjąć legalną pracę. I tu pojawiły się schody.

Jednym z etapów była rozmowa z urzędnikiem, mająca stwierdzić, czy ich małżeństwo nie zostało zawarte dla picu. Taka rozmowa polega na tym, że małżonkowie osobno odpowiadają na taki sam zestaw pytań (pytania typu - ile lat ma bratanek małżonki, albo czym zajmuje się teściowa małżonka). Tyle tylko, że w urzędzie zajmującym się cudzoziemcami nie było ani jednej osoby mówiącej po angielsku. Ani hiszpańsku. Ani niemiecku. Bo te trzy języki małżonek znał w stopniu bardzo dobrym. Polskiego też się uczył, ale nie znał go jeszcze na tyle aby przeprowadzić taką rozmowę. Tłumacza urząd też nie miał. Koleżanka musiała znaleźć tłumacza na własną rękę.
To nie koniec piekielności.

Po spełnieniu wszystkich warunków, odbyciu tej rozmowy, kilku wizytach dzielnicowego (miał sprawdzić czy aby na pewno mieszkają razem), w końcu dostali odpowiedź na wniosek o zgodę na pobyt stały. Odpowiedź odmowną. Uzasadnienie? Małżonek nie ma pracy. Owszem, nie miał pracy. Bo aby dostać legalną pracę potrzebował zgody na pobyt w kraju.

Batalia o zmianę tej decyzji zajęła jeszcze kilka miesięcy, ale została w końcu wygrana. Niedługo zaczynają bitwę o obywatelstwo.

Urząd do spraw cudzoziemców

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 461 (527)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…